IX

440 37 18
                                    

                                                W rozdziale pojawiają się wulgaryzmy!


Po dwóch dniach przepełnionych stresem oraz smutkiem związanymi z makabrycznymi wydarzeniami jakie miały miejsce na terenie bazy, emocje wciąż nie opadły. W ludziach kiełkował strach o własne życia, nikt nie był pewien, czy za którymś razem nie padnie właśnie na niego. Szybko rozpoczęto przesłuchiwania najbliższych ofiary, do których chciałaś lub nie, ale się zaliczałaś. Powiedziałaś, co miałaś do powiedzenia. Nie martwiłaś się o swoją wiarygodność, nie byłaś w żaden sposób powiązana ze śmiercią Katsu.


Co do Taro, nie natknęłaś się na niego od tamtego wieczora, podczas którego wyznał ci prawdę. Przepadł jak kamień w wodę. Możliwe, że był to skutek ograniczenia swobody poruszania się po terenie bazy do momentu wyjaśnienia sprawy. Niestety wydawało się, iż winny całemu zamieszaniu miał nigdy nie zostać schwytany. Dotychczas jedynym sukcesem ze strony śledczych było ustalenie przyczyny oraz czasu śmierci Katsu, od tego miejsca śledztwo zatrzymało się w martwym punkcie. Nic dziwnego, w końcu śmierć była naprawdę zagadkowa, duże trudności sprawiał sam fakt, że do zgonu doszło na skutek ataku wampira, ale nie znaleziono żadnych innych śladów jego obecności w obrębie bazy.

Prawie codziennie widziałaś się z Sarą. Na chwilę odciążono wielu ludzi od ich codziennych obowiązków, by ograniczyć przemieszczanie się. Dlatego też miałaś więcej czasu, by się nią opiekować, jednak żeby zachować się odpowiedzialnie wobec chaosu panującego w jednostce, jeśli przychodziłaś do dziewczyny w południe, nie wychodziłaś z jej pokoju do późnego wieczora. Podczas wspólnie spędzanego czasu dokładałaś wszelkich starań, by dziewczyna poczuła się lepiej. Niestety nie dostrzegałaś żadnych pozytywnych efektów, miałaś nawet wrażenie, że jej stan pogarszał się z dnia na dzień. Właśnie zmierzałaś w kierunku drzwi Peterson, podobnie jak codziennie o tej porze. Otworzyłaś drzwi i zastałaś nastolatkę leżącą na podłodze. Na początku wystraszyłaś się, w końcu mogło stać się coś złego, ale po chwili zauważyłaś pustą butelkę taniego wina w jej dłoni. Widziałaś, jak jej klatka piersiowa podnosi się i opada, więc się uspokoiłaś. Tylko się upiła, nic jej nie było. Napotykając ją w takim stanie, odczuwałaś mieszane emocje, od empatii, po zmartwienie i niechęć. Sama sceneria była zbyt żałosna, byś mogła zbagatelizować postępowanie nieprzytomnej koleżanki. Za cel postawiłaś sobie doprowadzenie jej do porządku, toteż zaczęłaś od wyrzucenia butelki do kosza na śmieci, następnie przykucnęłaś przy dziewczynie i starałaś się nawiązać z nią kontakt. Wielokrotnie wołałaś, prosiłaś, by się odezwała, ale jedyną odpowiedzią było przeciągłe stęknięcie.

 Co ty ze sobą zrobiłaś... — westchnęłaś, gdy nieprzyjemny zapach alkoholu do ciebie dotarł. Ostrożnie podniosłaś ją do pozycji siedzącej. Spojrzała na ciebie z grymasem na twarzy, po czym zaczęła bełkotać coś o swoim fatalnym samopoczuciu.

— Jaka była szansa, że trafi akurat na niego? — Sara odezwała się całkowicie zrozumiale po raz pierwszy, odkąd się widziałyście. Trochę ci ulżyło, że była w stanie wydusić z siebie wyraźne zdania pomimo aktualnego stanu.  Przecież w bazie jest mnóstwo ludzi, to mógłby być ktokolwiek inny... Więc dlaczego on?

Jej głos był wyprany ze wszelkich emocji, choć oczy wyrażały miażdżącą serce nadzieję. Liczyła, że powiesz coś podniosłego, jakoś ukoisz jej ból... Ale to było niemożliwe. Żadne słowa nie były zdolne do pokrzepienia żałobnika, opłakującego niewyjaśnioną śmierć. Takich tragedii nie rozjaśniało nic oprócz prawdy, spokoju zmarłego. Dlatego też sens twojej odpowiedzi nie miał znaczenia, tak czy siak nie poprawiłby sytuacji, podczas której najbardziej inspirujący monolog byłby zwykłym bełkotem.

Don't Forget |Seraph of the EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz