Skuliłam się na fotelu, kiedy gnaliśmy wąskimi ulicami pośrodku lasu.
James co chwila z irytacją wpatrywał się w lusterko wsteczne.
Nie mogłam patrzeć jak szybko jedziemy, więc zamknęłam oczy.
To nie pomogło.
- Dobrze się czujesz? - w tonie jego głosu dostrzegam troskę.
- Nie za bardzo. - przyznałam.
Wogóle nie czułam się dobrze. Wręcz fatalnie. W głowie pojawiały mi się setki scenariuszy, każdy kolejny bardziej krwawy od poprzedniego. Widziałam jak wpadamy w drzewo, jak zderzamy się z autem naprzeciwko i tak dalej.
Najpierw myślałam że James żartuje, ale teraz zaczęłam mieć co do tego wątpliwości.
- Tu raczej ich nie zgubimy. - niemal widziałam jak trybiki w jego głowie pracują z wysiłkiem.
- Nie możesz zwolnić? - zaśmiał się gardłowo.
- Raczej nie.
- Raczej? - w moim głosie kryła się nadzieja.
- Nie.
Parsknęłam.
- To co robimy? - zapytałam, nie licząc na odpowiedź.
Chłopak westchnął i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zwolnił.
Z oszołomioną miną obserwowałam samochód za nami. On również jechał dużo wolniej. Serce tłukło mi się w piersi chcąc uciec stąd najdalej jak się da.
James zaklął pod nosem i zatrzymał samochód na środku drogi. Auto za nami także stanęło .
Dobra, przepraszam mój błąd. Jedźmy dalej!
Wydałam cichy jęk. Chłopak popatrzył na mnie.
- Myślałem że to nie będzie konieczne. - przechylił głowę wykrzywioną w grymasie.
Nie mogłam się odezwać. Widziałam jak dwóch mężczyzn wychodzi z auta i zmierza w naszym kierunku.
O boże...
Jeden był nieco wyższy od drugiego, ale obaj byli jak na mój gust za bardzo zatopieni w swoich mięśniach. Jakby nigdy nie opuszczali siłowni, albo coś sobie wstrzykiwali.
- Zostań tutaj. - James wyszeptał i wysiadł.
Przecież oni go zabiją! - serce zabiło mi mocniej.
James beztrosko stanął dokładnie w połowie odległości dzielącej nas od dwóch mężczyzn.
Obaj się zatrzymali na rozstawionych nogach jakby gotowi do skoku. W ich oczach ziała pustka. Jakby mieli zaraz wykonać robotę jak co dzień. Jakby byli do tego zaprogramowani.
Jeden zrobił krok w przód i czas stanął dla mnie w miejscu.
Nie wiedziałam kiedy otworzyłam drzwi stając obok samochodu i obserwując nieznajomych.
James wydawał się mnie nie zauważać. Nawet się nie odwrócił gdy drzwi kliknęły podczas zamykania.
Przemówił niemożliwe spokojnym i opanowanym głosem. Dało się w nim słyszeć rozbawienie.
- Panowie. - ukłonił się teatralnie.
W co on do cholery gra? Wyciągnie zaraz z pod koszulki pistolet? Czy...
To był żart. Ok?Moje myśli przerwał głośny świst wciąganego powietrza.
- Nie mamy czasu. - to wyższy mężczyzna zaszczycił nas odpowiedzią.
![](https://img.wattpad.com/cover/68209574-288-k636991.jpg)
CZYTASZ
Kocham cię kotek...
RomanceJa: Ja już nic nie mam... On: Kotek masz mnie. Ja: Kocham cię, wiesz? On: Oczywiście że tak. Wyszczerzył zęby w uśmiechu i namiętnie mnie pocałował. On: Jesteś moja kotek... Serdecznie zapraszam do przeczytania Uwaga! Wciąga bez opamiętania!