7.

4.4K 247 25
                                    

Skuliłam się na fotelu, kiedy gnaliśmy wąskimi ulicami pośrodku lasu.

James co chwila z irytacją wpatrywał się w lusterko wsteczne.

Nie mogłam patrzeć jak szybko jedziemy, więc zamknęłam oczy.

To nie pomogło.

- Dobrze się czujesz? - w tonie jego głosu dostrzegam troskę.

- Nie za bardzo. - przyznałam.

Wogóle nie czułam się dobrze. Wręcz fatalnie. W głowie pojawiały mi się setki scenariuszy, każdy kolejny bardziej krwawy od poprzedniego. Widziałam jak wpadamy w drzewo, jak zderzamy się z autem naprzeciwko i tak dalej.

Najpierw myślałam że James żartuje, ale teraz zaczęłam mieć co do tego wątpliwości.

- Tu raczej ich nie zgubimy. - niemal widziałam jak trybiki w jego głowie pracują z wysiłkiem.

- Nie możesz zwolnić? - zaśmiał się gardłowo.

- Raczej nie.

- Raczej? - w moim głosie kryła się nadzieja.

- Nie.

Parsknęłam.

- To co robimy? - zapytałam, nie licząc na odpowiedź.

Chłopak westchnął i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zwolnił.

Z oszołomioną miną obserwowałam samochód za nami. On również jechał dużo wolniej. Serce tłukło mi się w piersi chcąc uciec stąd najdalej jak się da.

James zaklął pod nosem i zatrzymał samochód na środku drogi. Auto za nami także stanęło .

Dobra, przepraszam mój błąd. Jedźmy dalej!

Wydałam cichy jęk. Chłopak popatrzył na mnie.

- Myślałem że to nie będzie konieczne. - przechylił głowę wykrzywioną w grymasie.

Nie mogłam się odezwać. Widziałam jak dwóch mężczyzn wychodzi z auta i zmierza w naszym kierunku.

O boże...

Jeden był nieco wyższy od drugiego, ale obaj byli jak na mój gust za bardzo zatopieni w swoich mięśniach. Jakby nigdy nie opuszczali siłowni, albo coś sobie wstrzykiwali.

- Zostań tutaj. - James wyszeptał i wysiadł.

Przecież oni go zabiją! - serce zabiło mi mocniej.

James beztrosko stanął dokładnie w połowie odległości dzielącej nas od dwóch mężczyzn.

Obaj się zatrzymali na rozstawionych nogach jakby gotowi do skoku. W ich oczach ziała pustka. Jakby mieli zaraz wykonać robotę jak co dzień. Jakby byli do tego zaprogramowani.

Jeden zrobił krok w przód i czas stanął dla mnie w miejscu.

Nie wiedziałam kiedy otworzyłam drzwi stając obok samochodu i obserwując nieznajomych.

James wydawał się mnie nie zauważać. Nawet się nie odwrócił gdy drzwi kliknęły podczas zamykania.

Przemówił niemożliwe spokojnym i opanowanym głosem. Dało się w nim słyszeć rozbawienie.

- Panowie. - ukłonił się teatralnie.

W co on do cholery gra? Wyciągnie zaraz z pod koszulki pistolet? Czy...
To był żart. Ok?

Moje myśli przerwał głośny świst wciąganego powietrza.

- Nie mamy czasu. - to wyższy mężczyzna zaszczycił nas odpowiedzią.

Kocham cię kotek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz