Rozdział 4

12 4 0
                                    

Obudził mnie hałas klaksonów i przejeżdżającej ciężarówki. Kto do cholery jasnej jeździ jebaną ciężarówka przed siódmą na mało uczęszczanej ulicy nawet przez cholerne samochody! Jedynie słychać wieczorami warkot jebanych silników motorów! Przepraszam... Uniosłam się, bo lubię sobie pospać w wakacje. Ale na serio... Kto normalny tak robi? Usłyszałam ciche głosy z ścianą.
-Hajime... Czy powinniśmy powiedzieć o tym Shi? Nie wiemy jak zareaguje- powiedział cicho Hikaru.
-Nie... Chociaż... Tak powinniśmy... Lepiej, by o tym wiedziała.- odpowiedział Hajime. Ale o co kurde chodzi?
-Myślicie,że ich polubi? Z tego co słyszałem... - dalej nie usłyszałam, bo głos Hitoshii'ego został zagłuszony przez hałas ciężarówki... No do CHOLERY JASNEJ!
-Który jej to powie? Bo napewno nie ja - powiedział Hikaru.
-Hajime jest najstarszy... Więc to niech on powie- odpowiedział najmłodszy z moich braci.
-No dobra... Ale wy dzisiaj gotujecie... - zgodził się zrezygnowany Hajime. Usłyszałam pukanie do mojego pokoju.
-Wejdź- krzyknęłam z łóżka.
-Widzę, że już nie śpisz- powiedział brat.
-Jak mogłam się nie obudzić przy tym hałasie- spytałam z uśmiechem.
-Widzę, że humor ci dopisuje... Przepraszam jeśli ci go popsuję, ale do naszego bloku wprowadza się nowa rodzina... Pani Simon nadal będzie z nami mieszkać, ale... - urwał, bo znowu ktoś trąbił.
-Nie chcesz chyba powiedzieć, że to Margaret się wyprowadziła... - spytałam.
-Ona właśnie się wyprowadziła... Wiem, że może być ci przykro, ale...-
-ALLELUJA! Że niby mi jest przykro? Oj nieeee... Ja jej nie cierpiałam! Była głupią, pustą lalą!- poza tym była jedna z przyjaciółeczek Amandy... Będzie przynajmniej spokój...
-Ale znacie tych ludzi?- spytałam.
-Niestety nie... Ale wiemy, że to matka z dwoma synami... Nawet nie wiemy skąd przyjechali... Dzisiaj się wprowadzają, więc dlatego jest tak głośno.- skończył, a ja dziękowałam w duchu, że już nie będę podglądana przez pustaka... Zaraz... Może to o jednym z tych chłopaków mówiła Sam? Jeśli tak... To... No wsumie nie wiem... Będę miała kolegę z klasy nad sobą. Na parterze mieszka pani Simon. Jest to starsza pani, która od zawsze była dla mnie jak babcia. Na pierwszym piętrze mieszkamy my, a na drugim wcześniej mieszkała Margaret, a teraz wprowadził się tam ktoś nowy. Cieszę się, ale również obawiam.
-Shi...ehhh... Czy ty mnie wogóle słuchałaś?- spytał Hajime.
-Ee....nie?...bardzo przepraszam- o czym on gadał?
-No dobra... Zaraz chodź na śniadanie... A potem... Zrobimy sobie dzień anime!- oznajmił. Każdy z nas uwielbia anime i mangę, ale każdy inną. Ja lubię shoneny, horrory i każdą mangę, w której jest dużo krwi i przemocy oraz jest dość mroczna i ma jakąś sensowną fabułę. Hajime woli shojo i romansy. Hikaru cały czas czyta mangę i ogląda sportowe anime, a Hitoshii wręcz przepada za anime o muzyce i muzykach. Lecz wszyscy uwielbiamy komedię. No poprostu rodzina dziwaków. Na każdy, tak zwany dzień anime, jest potrzebne zaopatrzenie w postaci niezdrowego żarcia i picia. Głównie żelki, czipsy, popcorn, cola i tym podobne rzeczy. Dzisiaj Hitoshii wybiera co będziemy oglądać, a przez to ja idę do sklepu. Ale to ja za tydzień wybieram co oglądamy, a Hajime pędzi do marketu. Po śniadaniu, czyli teńczowych płatkach z mlekiem, wzięłam pieniądze i przyjęłam zamówienia chłopaków. Jeszcze w szafce mieliśmy skitrany popcorn, dlatego nie musiałam go kupować. Ubrałam buty i pobiegłam do osiedlowego spożywczego. Niestety jak to ja zapomniałam wziąść torby na zakupy. Kupiłam wszystko i spakowałam do foliowej reklamówki. Wiedziałam, że nim dojdę do mieszkania, siateczka się rozerwie, ale nie miałam wyboru. Kiedy wchodziłam po schodach siatka się rozerwała. Dlaczego akurat terza?! Kiedy tak zbierałam śmieciowe jedzenie z posadzki ktoś zbiegał po schodach. Tak szybko biegł, że nie zauważył butelki coli na podłodze i się potknął.
-Cholera jasna!- zdenerwował się.
-Nic ci nie jest? Ja bardzo przepraszam, ale reklamówka mi się rozerwała i wszystko się wysypało- przeprosiłam chłopaka.
-Nic się nie dzieje- wstał i otrzepał się. Miał silny brytyjski akcent. Był ubrany typowo na punka. Czarne, podziurawione jeansy, czarna skórzana kurtka i czarna koszulka z napisem "Fuck off".
-Może ci pomóc?- spytał z lekkim uśmiechem.
-Nie trzeba, dam radę. Poza tym
skoro tak biegłeś to musisz się gdzieś spieszyć... - odpowiedziałam.
-Kurde! Masz rację! Do zobaczenia!- krzyknął zbiegając.
-A! Poza tym jestem Dean!- powiedział.
-Miło mi! Ja jestem Shi! Do zobaczenia!- krzyknęłam za nim.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oj bedzie drama. Więc sobie poczekacie. Sam rozdział miał 683 słowa. Teraz będą około o takiej długości rozdziały pojawiać (mam nadzieję). No to papatki.

ShiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz