Obudziło mnie stukanie. Otworzyłam oczy, a za oknem stał... (dramatyczna pauza!)... Dean! Podeszłam do okna i je otworzyłam.
-Czego?- spytałam zaspanym głosem.
-Masz świadomość, że za dokładnie 10 minut i 45 sekund rozpoczyna się pierwsza lekcja?- spytał z rozbawieniem w głosie. Moje oczy otworzyły się tak szeroko, że prawie wypadły gałki oczne.
-Nie gadaj!- zachłysnęłam się powietrzem.
-Hajime! Ty idioto!- wydzierałam się -mialeś mnie obudzić!
-Co?! Zaspałem!- zaczął się bronić. Ja tylko prychnęłam i poszłam do łazienki. Szybko ubrałam czarne spodnie i starą, niebieską koszulkę. Zarzuciłam na to tylko bluzę z kapturem, ubrałam trampki, wzięłam plecak i wyszłam. Zabiegałam po schodach, byle się nie spóźnić. Na dole czekał na mnie Dean.
-Brawo! Wyrobiłaś się w... 3 minuty! Podziw!- powiedział z uśmiechem. Zaczęliśmy iść do szkoły, chociaż tego nie można było nazwać spokojnym iściem (nie czepiać się słów -,- dop. Autorka) do szkoły.
Wpadliśmy do klasy, akurat kiedy nauczycielka czytała moje imię.
-Jestem! Przepraszam za spóźnienie! A i dzień dobry!- powiedziałam i usiadłam w pierwszej, jedynej wolnej ławce. Pani zatrzymała Dean'a na środku by się przedstawił, a potem usiadł obok mnie. Całą lekcje pani gadała o zasadach w szkole, ale my mieliśmy lepsze tematy do rozmów. Przypomniałam sobie, że jak wchodziłam nie zauważyłam Sam.
-Psze pani... Wie pani może co się dzieje z Sam Wilson?- spytałam po lekcji.
-"Niestety" się rozchorowała- powiedziała z jadowitym uśmiechem. Nie lubię tej baby... Ze wzajemnością.
-Co to za Sam?- spytał się mnie Dean na korytarzu.
-Przyjaciółka... Jedyna...- odpowiedziałam.
-Rozchorowała się... Chciałabym ją odwie- AŁAAA! -
-Patrz jak leziesz Anderson!- wydarł się za mną Scott.
-Ale to ty mnie potrąciłeś!-
Allen Scott... Jeden z najgorszych chłopaków z naszej szkoły. Zawsze taki fajny, taki "cool". Trzyma tylko z tymi "fajnymi" co jest równoznaczne z bogatymi, nie miłymi dla nas, tak zwanej "niższej grupie". Czy to nie głupie?
-Ale dlaczego ja potrąciłeś? Zrobiła ci coś?- spytał się Allen'a mój przyjaciel.
-Uuu... Obrońca się znalazł! Skoro taki jesteś odważny to dzisiaj po szkole w parku, ty kontra ja! Zobaczymy kto lepszy!- powiedział Scott, uderzył Dean'a w brzuch i sobie poszedł. Wiem, że Allen potrafi mocno uderzyć, ale chłopak na ten cios wogóle nie zareagował. Pogadałam jeszcze z Dean'em, a potem dzwonek zadzwonił i mieliśmy wracać do klasy.
Po lekcjach okropnie się bałam. Nie chciałam, by mojemu przyjacielowi się coś stało, ale byłam również wściekła na chłopaka za to, że tak łatwo dał się sprowokować i wpadł w takie bagno.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cieszcie się i radujcie! Uprzedzam nie umiem opisywać scen walki więc będzie śmiesznie. Sory, że tak krótko, ale chcę trzymać to napięcie (w szczególności dla tego, że rozdziału długo nie będzie huehuehue). No to papatki!

CZYTASZ
Shi
Teen FictionWitam w moim poje... Dziwnym życiu. Mam na imię Shi... Po Japońsku cztery lub śmierć... Wiem... Mam kreatywnego ojca... No... Raczej miałam... No cóż... Ale mam trzech braci (którzy mają o wiele ciekawsze funkcje niż tylko brat): Hajime- najstarszy...