37

16.9K 669 40
                                    

Pov Alice
Byłam w jakiejś ciemnej piwnicy i bałam się jak cholera. Porwał mnie Lukas z jakąś kobietą nie wiem kto, ale ten głos kojarzyłam go skądś.

- No kochanie czas zacząć zabawę - zlękłam się nawet nie słyszałam, kiedy wszedł.

- Coo ? - wyjąkałam przestraszona.

- A to - zapiął mi na nadgarstkach kajdanki, założył mi na oczy opaske i mnie podniósł.

- Zostaw mnie - powiedziałam stanowczym głosem, ale w głębi duszy się bałam.

- Chyba sobie żartujesz - prychnął i powiesił na jakimś haku mnie czułam, że pod oczami zbierają mi się łzy - teraz cię ostro zerżne skarbie - wzdrygnełam się i szamotałam - nie kreć się, bo ci to i tak nie pomoże - powiedział zadowolony, po czym rościął mi bluzkę i zdjął spodnie.

- Zostaw mnie - krzyknęłam przerażona, bojąc się o dziecko. Mojego małego bąbelka - zrobię wszystko, ale nie rób mi tego - powiedziałam rozpaczona.

- O nie kochanie będę cię zaraz pieprzył tak, jak za starych dobrych czasów - powiedział z szyderczym uśmiechem.

- Zostaw - krzyknęłam ponownie, ale to nic nie dało, dalej tylko czułam rozdzierający ból...

******************

Po tym wszystkim zemdlałam, nie pamiętam kiedy mnie odpiął z tego haku. Byłam naga i drżałam z zimna i z bólu miałam choć namiastkę nadzieji, że z dzieckiem wszystko w porządku.

- Mike błagam znajdź mnie i pomoż naszemu dziecku - pomyślałam i ponownie zawładnął mną sen.

- Wstawaj - ktoś krzyczał mi do ucha i klepał po policzkach, a ja przestraszona otworzyłam oczy - no wreszcie kochanie - uśmiechnął się obrzydliwie Lukas - może powtórka z wczoraj ? Tak było nam dobrze - a mnie przeleciał dreszcz z przerażenie i w momencie pojawiły się łzy w moich oczach.

- Nie - powiedziałam stanowczo jednocześnie z przerażeniem.

- Ojj kochanie to nie było pytanie - ponownie wziął mnie na ręce szamotałam się, ale to nic nie dało - będzie nam dobrze - i znów zaczęło się piekło.

**************

Po tym wszystkim miałam chęć umrzeć, ale musiałam myśleć o dziecku. O moim i Mike maluszku. Musiałam być silna dla maluszka, Mike, Zaca i rodziców. Muszę uciec, ale nie wiem, jak jestem bezradna, bez sił, ale się nie poddam. Nigdy. Słyszę szelest otwierania drzwi przestraszyłam się, ale to nie mógł być on, weszła kobieta i to nie byle jaka. Oto ta głupia jędza Lisa. Była gosposia Mike.

- No, no kogo my tu mamy - uśmiechnęła się szyderczo.

- Jesteś walnięta, tak samo jak Lukas - powiedziałam zła powoli, stając na nogi i podchodząc do niej - twoje życie zmieni się w piekło - powiedziałam spokojnie patrząc jej w oczy - a wiesz dlaczego ? - zapytałam retorycznie, nie czekając na odpowiedź - bo mnie znajdą i pójdziesz do więzienia z którego prędko nie wyjdziesz - warknęłam, przywalając jej z pięści twarz kilka razy i padła jak długa na co odetchnęłam z ulgą. Wchodziłam po schodach na górę i zamknęłam piwnice na klucz. Nic nie słyszałam więc postanowiłam iść. Ubrałam kurtkę i buty z korytarza które stały i na komodzie była komórka była moim wybawieniem. Cicho otworzyłam drzwi i wybiegłam. Biegłam szybko tyle ile miałam sił przy okazji, wybierając numer Mike. Po chwili usłyszałam głos za którym tęskniłam.

- Mike - wysapałam - przyjedź po mnie- powiedziałam, oglądając się za siebie i spostrzegłam, że ktoś mnie goni więc przyśpieszyłam.
- O matko Alice gdzie jesteś ?
- Nie wiem, ale na około są lasy i ktoś mnie goni - powiedziałam, oglądając się za siebie - namierz komórkę - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Dobrze Conor - krzyknął - namierz ten numer szybko - polecił - Alice biegnij i się gdzieś schowaj - powiedział, a ja się zaczęłam oglądać za jakąś kryjówką.
- Dobrze Lukas i Lisa to oni porwali mnie i Zaca - powiedziałam głośno, łapiąc oddech - Zack ?! - krzyknęłam przerażona, zdając sobie sprawę, że jego też porwali.
- Spokojnie jest już z nami - powiedział zdenerwowany - i co masz już ? - zapytał bodajże Conor - kochanie teraz mnie posłuchaj - powiedział drżącym głosem - schowaj się za krzakami albo... - nie dokończył, bo ktoś złapał mnie od tyłu.

- Mam cię słoneczko, a teraz czeka cię kara - poznałam ten głos. To był Lukas.

- Zostaw mnie - krzyknęłam zalana łzami.

- Jasne - i przywrócił mnie - a teraz się zabawimy - powiedział rozpinając spodnie....

**************

- Mike pomocy - wyszeptałam rozpaczona. Bolało mnie jak cholera. Wszystko. Płakałam bezsilności, byłam bez radna.

- On nic ci nie pomoże - powiedział porywacz i gwałciciel w jednym.

- Żebyś się nie zdziwił - powiedziałam pociągając nosem. Ostatnie, co słyszałam, to dźwięk syren policyjnych i pogotowia...

-----------------------------------------------------------

Następny rozdział dziś wieczorem albo jutro :*

Szef mojego ojcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz