Jak bardzo musiałam poddać się Johnowi żeby po raz kolejny w ciągu zaledwie miesiąca założyć na siebie kieckę, która miała za zadanie podkreślić moje kształty. Tym razem była ona długa, czerwona z odkrytym plecami i dość sporym dekoltem. Nic mi się w niej nie podobało, no może poza długością. Była zbyt wycieta i obcisła. Czułam się naga. Brakowało mi bolerka, a najlepiej koca, żeby móc zakryć to i owo.
- Bella! - John wręcz warknął na mnie, gdy sięgnęłam po marynarke wisząca na wieszaku nieopodal - co ty robisz? Chcesz zniszczyć atuty sukienki?
- Nie wyjdę tak! - spojrzałam na niego z pretensją, wskazując dłonią na mój dekolt - wyglądam jak prostytutka!
-Wygladasz zniewalajaco, seksownie i godnie jak na dziewczynę milionera; czyli mnie, ale na pewno nie jak prostytutka - John uśmiechnął się szeroko i delikatnie objął mnie ramieniem, obracając w stronę lustra. Na wzmiankę o jego "bogactwie" nie odezwałam się ani słowem, tylko przewróciłam znacząco oczami. Właśnie takich momentów nienawidzę, gdy uaktywnia mu się tryb gejostwa - w sprawach wyglądu i stylu jest nieugięty... i jeszcze ta jego wyprawcowana do perfekcji manipulacja i zdolność perswazji. Sprzedałby piekło samemu Bogu!
- Wytłumacz mi proszę, gdzie ja miałam głowę, gdy zgadzałam się na twoją propozycję wyjazdu w trasy?
- Na karku moja droga, na karku - poklepał mnie po ramieniu śmiejąc się cicho pod nosem. Doskonale wiedział, że wygrał ze mną kolejną bitwę - ściągaj z siebie to cudo i idziemy do kasy.MATHEW
Gwar, alkohol, pełno pięknych kobiet i ważnych osobistości Nie każdemu poszczęścilo się tak jak nam. Nie jeden marzyłby, aby znaleźć się na naszym miejscu w tym momencie, choćby na kilka minut. Sam o tym marzyłem i jestem tu z moim zespołem, który krząta się w ogromnej sali wykonanej chyba ze złota - wszystko połyskuje w odcieniach żółci. Stoję na zewnątrz, oparty o marmurowy balkon, paląc papierosa, popijając wino i obserwując z góry nowo przybyłych gości. Stoję tu już od dwóch papierosów, a w moje oczy nie wpadła wredna charpia z naszym managerem. Spoźniają się. Być może właśnie uprawiają namiętny seks w pobliskim apartamencie, albo żmija nie potrafi wybrać w której sukience powinna pojawić się w tłumie ludzi. Oczami wyobraźni widzę jak płacze przed szafą, bo w każdej sukience już gdzieś była. Zaciągnąłem się ostatnim buchem fajki i już miałem wyrzucać peta, gdy mój wzrok utknął na parze, a właściwie na kobiecie. Zakrztusilem się dymem przez co po moim gardle przeleciała nieprzyjemna gorycz. To John że swoją czarownicą, która aktualnie wyglądała jak modelka z okładki calvina Klaina, choć ta nie musiała mieć na sobie jedynie bielizny, by pobić je wszystkie w rankingu seksowności. Czerwona sukienka podkreślała wszystkie jej atuty, a tych miała sporo. Z wdziękiem i radością szczebiotała coś do Johna, który był równie zainteresowany i zadowolony z rozmowy. W moim gardle pojawiła się gula goryczy, zapewne objaw nienawiści jakim darzę tą zjawiskową kreaturę albo fakt, że mogłaby mieć rację. W normalnych warunkach nie przeszedł bym obok niej obojętnie, a zrobił wszystko by w tę noc była moja. Jest jednak dziewczyną mojego managera i nie mam prawa spojrzeć na nią choćby połokiem. Jest moim zakazanym owocem, a zakazany owoc smakuje najlepiej.
Pstryknąłem palcami przez co niedopałek poleciał daleko za marmurową barierkę. Skierowałem się w stronę wejścia do sali, a tuż za drzwiami oplotła mnie w pasie dziewczyna o kasztanowych włosach w czarnej sukience, a w mojej głowie szumiała tylko ta gorąca czerwień. Działała na mnie jak czerwony laser na kota, ta plama, której zwierzę nie potrafi się oprzeć. Wiedząc, że gdzieś tutaj jest szukałem jej mimowolnie wzrokiem.
- Witaj Math, dawno się nie widzieliśmy- Violetta, bo tak miała na imię dziewczyna, która zawsze pojawiała się i znikała jakby była powietrzem. Jedyna kobieta, która mimo swojej urody nie pociągała mnie w sposób fizyczny. Nigdy się z nią nie przespałem, nigdy tego nie chciałem, ani ona nie nalegała.
- Witaj Math dawno się nie widzieliśmy. Bycie gwiazdą Ci chyba nie służy jesteś jakiś nieobecny
- Wydaje Ci się Viol - odparłem beznamietnie patrząc na nią przelotnie
- Eh - westchnęła patrząc na mnie uważnie - chodź na drinka, może się trochę rozluźnisz.
Już chciałem jej przytaknąć, kiedy obiekt, którego szukałem od dłuższego czasu pojawił się na horyzoncie. Jak mogłem jej nie zauważyć? Jej czerwień biła po oczach jak słońce. Stała razem z Johnem i rozmawiali z kolegami Johna po fachu. Zapewne żmija planowała wybić się dzięki jego znajomością.... co wcale nie było głupim pomysłem- nie musiałaby wisieć nad nami, ja bym nie musiał patrzeć na nią każdego ranka. Zniknęłaby na zawsze z naszego życia, ich "miłość" rozpadła się jak domek z kart, a John w końcu przejrzałby na oczy, gdy bez mrugnięcia okiem odeszła od niego, bo osiągnęłaby to co chciała - sławę. Musiałem pomóc szansie swojej, Johna i zespołu.
- Viol wybacz - usmiechnałem się przepraszajaco - mój manager się pojawił.
- Jasne - dziewczyna odezwała się od mojego ramienia - fajnie Cię było znów spotkać, odezwij się czasem
- Jasne - mruknąłem na odchodne i ruszyłem w kierunku zbiorowiska, z którego dochodziły głośne śmiechy.
- Od dawna jesteście razem? - do moich uszu dobiegł głos Natana Warlisha - jednego z właścicieli wytwórni płytowej. Słyszałem o nim wiele, się zawsze to były dobre plotki, ale funkcjonował sprawnie w biznesie. Wokół niego oraz jego podopiecznych zawsze panował skandal. Prawdopodobnie tak utrzymywał swoją pozycję i popularność. Nathan był ogromnym facetem, w dosłownym znaczeniu tego słowa. Kupa szmalu, wielka wytwórnia, wysoki wzrost oraz waga, pod każdym względem był wielki, a według mnie nawet obrzydliwy.
- Niedawno - odparł John, ukradkiem spoglądając w moim kierunku, po czym ciaśniej ujął czarna żmiję, czym dał mi do myślenia. Moj manager najzwyczajniej w świecie się mnie bał lub tego co mogę powiedzieć. Isabella niezaprzeczalnie była dla niego ważna. Moje ciało spięło sie jak struna, bo w żadnym stopniu nie było widać po niej, że jej również zależy. - ale znamy się dość długo - dokończył
- Czyli cierpliwie czekałeś na swoją wybrankę? - spytał, milczący dotąd William, patrząc na małą wiedzmę. Ona jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się promiennie do wyżej wymienionego i cicho zachichotała, mocniej opierając ramię Johna.
Krew we mnie wezbrała, przecież juz na pierwszy rzut oka widać jak wdzieczy się do tych wszystkich facetów, żeby tylko na nią spojrzeli, żeby wybić się z tej zapyziałej dziury, gdzie psy dupami szczekają. Jestem pewny, że gdyby tylko trafiła jej się okazja uciekłaby od niego. John potrzebny jest jej tylko do spełniania jej zachcianek oraz pokazania się w tłumie rekinów muzyki. Nasz manager zdawał się nie widzieć jej drugiej twarzy. Był zakochany, a miłość jest ślepa. Dlatego nigdy się nie zakocham. Nie nawidzę miłości.
- Tak wyszło, przyjaźniłem się z jej rodzicami
Chwila moment... To ile oni się znają? 3lata? 10lat? Całe życie? To się w żaden sposób nie skleja. Skoro zna ją tyle czasu, to powinien znać ją na wylot i widzieć, że jest zwykła oszustką i manipulantką! Jak można być takim ślepym, że przez tak długi okres czasu tego nie zauważył? Może to tylko przyzwyczajenie do tej głupiej pindy, a jej obraz zlewa się przez pryzmat rodziców? Tak, to na pewno to.
- Połączyła nas muzyka, Izabella gra na skrzypcach, wierzcie mi, drugiej takiej nie spotkacie w swojej karierze.
- Bella - William przyciągnął jej imię, głęboko się nad czymś zastanawiając - Skrót od słowa piękna. Jak mniemam rodzice dobrze rozważali wybór imienia dla Ciebie.
Jeśli John nie ukróci zalotów tego bałwana, to przysięgam, że zrobię to ja. Stoi przed nim jej facet, a on otwarcie ją podrywa! Może John wierzy, że jest wierna, ale po ostatniej sytuacji z barmanem i tym, że nie zostawiła mu dłużna w podrywie, nie wierzę, że jest święta.
- Nie mam przy sobie swoich skrzypiec - odparła szybko, czerwieniąc się jak burak, a John spiorunował ją wzrokiem. No teraz to kurwa słyszy co mówi! A jak wdzieczyła się do nich, to nawet nie zwrócił na to uwagi.
Dopiero po chwili dotarły do mnie jej slowa. Cały mój głęboko i dobitnie obmyslony plan uległ w gruzach. Skoro chce się wybić na jego znajomości to dlaczego nie wzięła skrzypiec? Gra dobrze i dam sobie rękę obciąć, że się nie zbłaźni.
- Są w naszym busie- zdawałem, że kaszlę, a na moje słowa John uśmiechnął się promiennie i czym prędzej ruszył do wyjścia, zawiadamiając wszystkich, że je przyniesie.
W głowie miałem jeden cel - jak najszybciej się jej pozbyć.
CZYTASZ
Dziewczyna mojego szefa
JugendliteraturIsabell dostaje bardzo trudną rolę do wykonania; musi udawać dziewczynę swojego przyjaciela, aby ukryć jego orientację przed wścibskimi mediami, w których przyjaciel próbuje wypromować nowy zespół. Propozycja jest irracjonalna, ale może również przy...