Część 10

16 2 2
                                    

Letni wiaterek delikatnie owiał moje ciało, pozostawiając na nim dreszcz. Smyczek w dłoni delikatnie zadrgał od przyjemnego uczucia, a skrzypce wydały z siebie charakterystyczny dźwięk, nadając melodii nietuzinkowości. 

Nawet przez przypadek nie potrafię zafałszować.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Lata nauki robią swoje. Takie odruchy były na zasadzie przejeżdżania palcami po strunach gitary między akordami, na który rozpływa się całe moje ciało. Nadaje melodii naturalności i realności, która gdyby mogła się zmaterializować, stałaby obok mnie, delikatnie pieszcząc moją szyję. Ten efekt podczas grania jest do nieuniknięcia, a fakt, że akurat Mat gra na gitarze i jemu również zdarza się wykonać taki ruch, doprowadza mnie do furii. Jest odrażającym facetem, a doprowadza moje ciało do emocji, które są mi całkowicie obce. W jednej sekundzie staję się osobą, która nie traci wiary w swoje przekonania, w jego obrzydliwość i brak pociągu seksualnego. 

Stop! Bella stop! Opanuj się! O czym ty w ogóle myślisz? Skup się na grze!

Wypuściłam głośno powietrze z ust. Mój wzrok skupił się na dziecku biegnącym po parku w bliżej nieokreślonym kierunku. Zasłaniały mnie łodygi z wierzby płaczącej. Dzięki niej miałam cień oraz swego rodzaju przestrzeń tylko i wyłącznie dla siebie, mimo gapiów, którzy słysząc moją muzykę, zatrzymywali się i uparcie wpatrywali się w moją stronę. 

"Musisz się przyzwyczaić" - zabrzęczały mi w uszach słowa Johna. 

Nie przyszłam tu, aby nauczyć się widoku obcych mi ludzi. Przyszłam tu, bo potrzebowałam wyrzucić z siebie emocje, odprężyć i wyciszyć. Nie wiem jak długo tutaj siedzę, nie wiem nawet która jest godzina - specjalnie zostawiłam telefon w hotelu. John wie, że takie odruchy są w moim stylu; zniknąć na kilka chwil, rozpłynąć się w powietrzu, jakbym w ogóle nie istniała. Smutno i nudno było mi samej w czterech ścianach. Chłopaki pojechali na wywiad, więc dlaczego miałabym nie skorzystać z tak pięknej pogody, która aż sama pcha moje dłonie do gry? 

Nagle mój wzrok przykuł chłopak siedzący na ławce kilka metrów dalej. Miał na sobie czapkę z daszkiem założoną na oczy, aby światło go nie ślepiło i rozłożył się na ławce, jakby zaraz miał na niej usnąć. Rozpoznałam go. Rozpoznałam te ciut za duże ubrania jak na jego posturę. Doskonale go znałam. 

Co on tu robi!? 

Smyczek w sposób niekontrolowany przesunął się po strunie, wydając z siebie straszny odgłos - zafałszowałam. 

Nosz kurwa mać!

Tyle lat pracy poszło na marne, bo co? Bo zobaczyłam JEGO?! Radość i gniew rozpłynęła się po moim ciele, a coś przewróciło się w żołądku. Widziałam uśmiech na jego twarzy. Zapewne słyszał moją niedoskonałość. Ba! Na pewno słyszał! Mimo wszystko nie spojrzał w moją stronę, a ja stałam tam pod tą wierzbą jak ostatnia kretynka, patrząc na niego i nie dowierzając własnym oczom. Milion myśli kotłowało się w mojej głowie; "jak długo tu siedzi? Jak dużo słyszał? Po co w ogóle tu siedzi? Czeka na mnie? Wysłał go John czy...?" Chwila... na pewno wysłał po John. Sam z własnej woli, by nie przyszedł. 

Już chciałam go zignorować tak jak on mnie, już przyłożyłam smyczek do strun, lecz zaraz go odciągnęłam. Przeszłam przez ścianę gałęzi i z ogromną frustracją na twarzy ruszyłam w kierunku Mathiasa. 

- Czego tu szukasz? - fuknęłam, gdy już stanęłam na przeciw niego i założyłam ręce na pierś.

- Szczęścia - odparł od niechcenia - I właśnie odeszło

- Czego chcesz?

- John mnie przysłał po ciebie

- To wiem - odparłam, chodź w moim gardle pojawiła się góla goryczy - Sam byś przecież się nie pofatygował 

Dziewczyna  mojego szefaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz