Rozdział 2

80 11 14
                                    

 Siedziałam w samochodzie od pół godziny. Mieszkaliśmy w San Jose, a babcia w Santa Maria tak więc jeszcze przed nami było bite 2,5 godziny jazdy. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Był dość różnorodny. Raz widziałam różne miasteczka, a za chwile pola i drogi. Mama z Sarą spały na tylnych siedzeniach z tym wyjątkiem, że moja siostra była w nosidełku. Tata prowadził auto przy tym nucąc jakieś piosenki z lat 80-tych. Bardzo chciałam by czas dłużył się w nieskończoność. Tak nie chciało mi się jechać do babci, że byłabym zadowolona z najmniejszego korku na drodze. Przynajmniej byśmy przyjechali do Santa Maria później.

 - Larysa rozchmurz się przecież odwiedzenie babci to nie koniec świata - powiedział tata

 - Może dla ciebie - odpowiedziałam obojętnie

Dalej już się nie odezwał. Ani ja ani on. Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Atmosfera była napięta, ale przecież to nie moja wina. Ja od początku wyrażałam swoją niechęć do wyjazdu. Nie wiem czemu, ale popatrzyłam się na moją mamę. Mimo już sporego wieku dalej była piękną kobietą z brązowymi włosami i szarymi oczami. Była o wiele łagodniejsza od taty. Można powiedzieć, że byli swoimi przeciwieństwami. Ojciec za to miał włosy ciemne blond takie jak moje tyle, że jego już zaczęły siwieć, oczy zielone. Właśnie dzięki moim rodzicom zrozumiałam, że bardzo często przeciwieństwa się przyciągają, ponieważ, w tedy ludzie dopełniają się wzajemnie.

 Nie wiedziałam ile czasu tak gapiłam się na mamę, ale najwyraźniej nie przeszkadzało jej to bo dalej spała. Nagle zobaczyłam jadącego z naprzeciwka tira, który jechał na złym pasie, dokładnie na nas. Tata próbował ominąć ciężarówkę, nie udało się. Tak jakby było nam pisane się zderzyć. Ojciec krzyczał coś do mamy, którą obudził, ale nie słyszałam co. Siedziałam jak sparaliżowana - moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Jedyne co pamiętam to dwa słowa wypowiedziane z ust mojej mamy...

 - Kocham cię...

...

 Usłyszałam głośny huk. Poczułam ogromny ból w całym ciele,a potem nastała ciemność. Nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam tylko jakieś szemranie w otaczającej mnie nicości. Nie mogłam zrozumieć ani jednego słowa. Wszystkie litery zdawały się tworzyć plątaninę słów. Stałam tak w ciemności i słuchałam dalej. Po jakimś czasie dostrzegłam światło. Światło na wyciągnięciu ręki. Wykorzystałam całą swoją siłę i zapał by ruszyć na spotkanie z jedynym wyjściem. Każdy jeden krok sprawiał ogromny ból. Mimo tego szłam dalej bo wiedziałam, że to moja jedyna szansa...

Otworzyłam gwałtownie oczy, lecz natychmiast je zamknęłam, ponieważ biel mnie oślepiała. Spróbowałam jeszcze raz tylko, że tym razem powoli. Na początku widziałam tylko kontury ścian i rysy twarzy ludzi stojących nade mną. Gdy wzrok już się przyzwyczaił mogłam dokładnie stwierdzić, że to byli lekarze. Zaraz co?! To znaczy, że jestem w szpitalu? Cóż to by wyjaśniało tak wiele bieli, ale co się stało??

 - Nareszcie się obudziła - szepnął ktoś

 - Witaj Laryso - powiedziała jakaś lekarka - Wreszcie się wybudziłaś...

 - Czy ktoś może mi wyjaśnić o co chodzi? - spytałam ochrypłym głosem

 - Moja droga byłaś w śpiączce farmakologicznej przez dwa tygodnie. Wasze auto zderzyło się czołowo z tirem. Miałaś sporo szczęścia. - powiedziała łagodnie

 - A co mi jest dokładnie? - spytałam ze strachem

 - Masz połamane 4 żebra, niestety jedno z nich uszkodziło płuco i musieliśmy robić operacje. Nie obyło się bez komplikacji, ale teraz twój stan jest stabilny. Poza tym masz złamaną prawą nogę oraz pękniętą czaszkę. Czaszka pękła prawdopodobnie poprzez bardzo mocne uderzenie w głowę. Niestety prawdopodobnie już nigdy nie będziesz mogła pływać przez przebicie płuca. Informuję cię o tym bo widziałem w twoich aktach, że pływasz. Bardzo mi przykro - odezwał się inny lekarz

 - Słucham?! Mówi mi pan, że prawdopodobnie przez wypadek mogę się pożegnać z pływaniem?! - powiedziałam próbując zapanować nad emocjami.

 - Prześpij się. Twój organizm jest bardzo wycieńczony po śpiączce, a jak wstaniesz to zrobimy ci podstawowe badania i odpowiemy na inne pytania - odpowiedział lekarz

 - Dobrze - zgodziłam się od razu bo czułam się wykończona, chociaż nawet nie wiedziałam dlaczego, przecież niedawno wstałam. Musiałam też pomyśleć nad pływaniem. To było całe moje życie. - Ostatnie pytanie - wzięłam głęboki oddech - Gdzie moi rodzice i siostra?

...

Oto drugi rozdział opowiadania. Zostawiajcie gwiazdki jeśli się podobał i komentujcie śmiało.

Ps. Jak myślicie co się stało z  rodziną Larysy?

Paula

Jedna chwila a całe życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz