Rozdział 3

35 8 2
                                    

 - Powinnaś się przespać. Tak jak wcześniej mówiłam reszta informacji zostanie ci przekazana jak... - nie dokończyła bo jej przerwałam

 - Gówno mnie to interesuje co ja mam teraz zrobić!! - krzyknęłam, a w moich słowach czaił się jad - Macie mi powiedzieć gdzie są moi rodzice oraz siostra Teraz!!!

-Posłuchaj... naprawdę nie chciałam tobie mówić takich rzeczy w tej chwili, ale skoro tak naciskasz - westchnęła - Twoi rodzice nie żyją, zmarli na miejscu wskutek zbyt trwałych obrażeń wewnętrznych. Siostra przeżyła wypadek, ale potem niestety zmarła w szpitalu. Była bardzo mała i niestety nie udało nam się jej uratować. Dostała krwotoku wewnętrznego... Bardzo mi przykro... - szepnęła i dotknęła dłonią mojego ramienia

W tamtej chwili nie rozumiałam co się dzieje. Wszystko, dosłownie wszystko wydawało już nie mieć znaczenia.

- Nie prawda oni żyją!!! - krzyknęłam z całej siły i rzuciłam się na lekarkę - Jak możesz gadać takie głupoty!! Ja przecież wiem, że oni nie umarli!! - wrzeszczałam i płakałam jednocześnie bijąc lekarzy - Nie... oni... nie...

- Środek uspakajający - powiedział ktoś surowym głosem

I w jednej chwili zasnęłam z chęcią zapomnienia o swoim życiu. O bólu, stracie. Pragnęłam obudzić się w swoim pokoju z myślą, że to był tylko sen. Tylko jeden cholerny sen...

...

 Obudziłam się z łzami na policzkach. Na początku byłam zdezorientowana, ale gdy przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia wróciły one z podwojoną siłą. Znowu zaczęłam płakać. Jednak tym razem nie krzyczałam. Nie chciałam dzielić się ze światem moim bólem. Pragnęłam zdusić go w sobie, by ten został tam na zawsze. Moja rodzina nie żyje... Nawet nie umiałam wymówić tych prostych czterech wyrazów... W tamtej chwili byłam wyprana z emocji. Nikt mnie nie rozumiał. Dla lekarzy czy policji to był kolejny wypadek ze skutkiem śmiertelnym, lecz nie dla mnie. Oni nie rozumieli tego, że wolałabym umrzeć niż żyć bez rodziców. W tamtej chwili uświadomiłam sobie jedną bardzo ważną rzecz. Że trzeba się cieszyć z tego co się ma bo nie wiadomo kiedy można to stracić. Żałowałam, bardzo. Żałowałam, że nie cieszyłam się z tego co mam - z rodziny. Ja... nawet nie powiedziałam dla rodziców jak bardzo ich kocham. A Sara? Ona nawet nie dowiedziała się jak to jest żyć. To ja powinnam teraz być na jej miejscu, a ona na moim... Dałabym wszystko by móc cofnąć czas. W tamtej chwili obiecałam sobie jedno: że nikomu nie pokarze swojej słabości. Nikomu. Nie chciałam by ludzie nieśli mój ciężar razem ze mną. Wystarczy, że sama miałam spaprane życie.

 Po jakimś czasie znowu przyszła lekarka tylko, że tym razem razem z pielęgniarką. Mówiła mi coś o tym, że dała mi środki uspakajające czy coś takiego, ale ja nie słuchałam jej. Gapiłam się cały czas w jeden punkt na ścianie. W jakąś linie narysowaną czarną kredką. Tak właśnie wyglądało moje życie czarne z ogromnym upadkiem. Upadkiem po którym nie wiedziałam czy się podniosę.

- Posłuchaj twoja babcia czeka na korytarzu na ciotkę, która już wyleciała z Polski. Powinna tu niedługo być

Nie odpowiedziałam jej. No bo po co? Cały czas patrzyłam się na linię na ścianie. Lekarka wyszła zostawiając mnie tym samym z moim największym wrogiem - mną.

...               



"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą."

- ks. Jan Twardowski

Jedna chwila a całe życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz