Rozdział 4

39 9 4
                                    

 Byłam w szpitalu już od dwóch tygodni. Przez cały ten czas z nikim prawie nie gadałam. Wyjątkiem była ciotka Emma - odpowiadałam na jej pytania. A tak to tylko gapiłam się w ścianę. Był u mnie psycholog z jakieś 6 razy? Truł mi o tym, że to normalne, że tak się zachowuje po takiej traumie. Gdy zaczął gadać o rodzicach nie wytrzymałam i powiedziałam, żeby spieprzał z sali. Od tamtej pory nie przyszedł już ani razu. Do sali weszła ciotka i usiadła na moim łóżku.

 - Laryso... - nie dokończyła bo jej przerwałam

- Nie mów tak do mnie. Ja nie jestem już tą samą osobą. I nigdy nie będę. - Odburknęłam ledwo słyszalnym głosem - od teraz nazywam się Lara nie Larysa, rozumiesz?! - Krzyknęłam

 - Zgoda. - wyszeptała - tak więc Laro posłuchaj... jutro wychodzisz, ze szpitala. Teraz to ja jestem twoim prawnym opiekunem. Miała być babcia, ale ona wyjechała do Hiszpanii... powiedziała, że musi nabrać do wszystkiego dystansu po pogrzebie.

  Taa... akurat. Wyjechała bo chciała uciec od odpowiedzialności opiekowania się mną. Zawsze wiedziałam, że nie przepada za mną, ale żeby aż tak? I tak nie chciałam z nią zamieszkać, ale myślałam, że chociaż będzie mnie odwiedzać. Myliłam się.

 - Laro... wiesz, że ja mieszkam w Polsce. To bardzo daleko stąd. I pomyślałam sobie, że może byś zamieszkała ze mną. To kompletnie inny kontynent, kraj, język czy obyczaje. Zmiana otoczenia dobrze tobie zrobi. Będziesz mogła zacząć wszystko od nowa...

W tamtej chwili nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tak po prostu wyjechać z miejsca, w którym mieszkałam całe życie? Z domu? Chociaż też z drugiej strony wiedziałam, że dom już nigdy moim ulubionym miejscem. Tam bym tylko sobie rozdrapywała rany. Mój pokój, sypialnia rodziców, pokój Sary... to wszystko by tylko mnie wprowadzało w jeszcze większą depresje. Tak więc znałam odpowiedzieć na to pytanie tylko po prostu nie dopuszczałam do siebie takich myśli.

- Pomyśl - ciągnęła - ja mieszkam sama w dużym mieszkaniu mam 3 pokoje, niedawno rozstałam się z chłopakiem. Mi też się przyda twoje towarzystwo. A wiem, że z twoim domem jest związanych za dużo wspomnień...

 To wiedziałam. Tylko też miałam świadomość tego, że jak się zdecyduje to już nie będzie odwrotu. Boimy się nieznanego. Nawet nie wiedziałam dlaczego tak jest.

 - Niech będzie. Może i masz racje... - odpowiedziałam smutno

 - Mówię ci nie pożałujesz. Mieszkam w Warszawie na ulicy Chełmskiej. To bardzo ładne miasto. Ma bardzo bogatą historię. Język co prawda jest bardzo trudny, ale można go się nauczyć. - mówiła podekscytowana

 Kiwnęłam głową. Ciotka poszła załatwić wszystkie rzeczy związanie z wyjazdem, a ja powróciłam do przyglądaniu się ścinanie. Niby była taka zwykła, biała, ale jak jej się przyglądałam to widziałam różne odciśnięte palce, ślady krwi czy kredki. W tedy myślałam, że mój wyjazd raczej nie poprawi mojego stanu. Nie wiedziałam czy cokolwiek było by w stanie mi pomóc. Leżałam tak aż w końcu zasnęłam.

...

 Jak się obudziłam to był już wieczór. Lekarze przygotowywali się na obchód. Miałam niedługo wyjść tak więc mieli mi robić szczegółowe badania. Leżałam myśląc dlaczego moi znajomi nie przyszli mnie odwiedzić. Dostałam tylko jakiegoś głupiego esemesa z treścią: " Wracaj szybko do zdrowia, pozdrawia klasa". Napisali go i przysłali w dniu gdy się obudziłam. Przez to czułam się jeszcze gorzej. Myślałam, że jestem potrzebna chociaż klasie, a Sarze w szczególności. Dopiero w chwili przyjścia esemesa uwierzyłam w ten cytat:

"Przyjaciół poznaje się w biedzie."

Kolejny rozdział napisany. I co o nim myślicie??

Paula

Jedna chwila a całe życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz