Od tygodnia Leo wychodził wieczorem by zajrzeć do Evelyn. Naprawdę się polubili. Stali się nawet dobrymi przyjaciółmi. Leonardo dowiedział się nawet, że Eve wybrała imiona dla dziecka- jeżeli będzie chłopiec to Nathan a jeżeli dziewczynka to Olivia.
Dzięki niemu dziewczyna z dnia na dzień czuła się coraz lepiej.Tego wieczora żółw także wybierał się do przyjaciółki. Przekradł się do wyjścia najszybciej jak tylko potrafił. Jego bracia oglądali telewizję, więc liczył, że serial na tyle ich pochłoną by nie zauważyli jego zniknięcia. Żółw przeskoczył przez barierki.
-Dokąd znowu pędzisz, Romeo? - spytał Raph.
Leo zastał się po czym westchnął ciężko odwracając się.
-Daj może trochę odetchnąć Karai - dodał Donnie. - Latasz do niej co dzień.
-Nie chodzę do Karai - odparł najstarszy.
-Ta, jasne, że nie - zarechotał Raphael.
-Daruj sobie - fuknął. - Odwiedzam kogoś innego.
Zaskoczeni bracia szybko się odwrócili.
-Powtarzasz sytuację - zauważył Raph. - Zachowujesz się jak Donnie kiedy zasuwał do Natashy.
Donatello spuścił na chwilę wzrok przypominając sobie o ukochanej.
-Jak się nazywa? - dociekał Mikey.
Leonardo popatrzył na Donniego. Nie chciał ukrywać przed braćmi Eve. Doskonale pamiętał jak go skręcało z ciekawości gdyby Donatello utrzymywał Tris w tajemnicy.
-Evelyn - powiedział w końcu.
-Niezłe imię - stwierdził Michelangelo.
-Ciekawe czy i ona jest niezła - wtrącił Raph.
-Może zajmiesz się Moną a nie moim życiem - warknął na niego.
-Dopiero od niej wróciłem. Coś taki wkurzony? Pożartować sobie nie można?
-Te twoje żarty są poniżej pasa.
-Masz coś do mnie?
Raphael wstał podchodząc do Leo ze złością w oczach.
-Nawet jeśli to nie mam teraz czasu na gadanie o tym - powiedział najstarszy. - Spadam stąd.
Wyszedł z kryjówki mijając April. Nawet się z nią nie przywitał tylko popędził wzdłuż ciemnego tunelu metra.
-Buc jeden - burknął Raph.
-Znowu się pokłóciliście? - spytała rudowłosa.
-Bo on zachowuje się jak Donnie gdy krył Natashę! - krzyknął. - Też trzyma swoją dziewczynę w tajemnicy!
-Możesz skończyć wałkować temat o Natashy?! - wygarnął mu Donatello gwałtownie wstając z kanapy. - Ona nie żyje!
Wszyscy spojrzeli na na niego. Żółw spuścił wzrok oddychając ciężko byle tylko się nie rozpłakać. Nadal bardzo cierpiał po stracie Tris i nawet April nie mogła mu pomóc. To nie było takie łatwe.
-Ona nie... żyje - powtórzył spokojniej dławiąc ostatnie słowo.
-Donnie, w porządku. - Nastolatka położyła dłoń na jego policzku.
Przytuliła go kładąc rękę na jego głowie. Usłyszała jego cichy szloch. Dobrze wiedziała, że nie zastąpi mu Natashy tak, jakby tego chciała. Nie będzie już nigdy tak, jak było bo wampirzyca na zawsze zostanie w jego sercu. Nie zapełni tej pustki.
-Wybacz Donnie - powiedział Raph ze skruchą.
Leo był na powierzchni. Od Eve dzieliła go już tylko przecznica. Ale akurat na tej przecznicy spotkał Karai a to jej właśnie chciał uniknąć.
-Dlaczego ze wszystkich ulic w mieście ona znalazła się właśnie na tej? - pomyślał.
-O, nareszcie się ciebie doczekałam - zaczęła kaszląc.
-Co za powitanie - burknął. - Skąd wiedziałaś, że mnie tu spotkasz?
-Od tygodnia biegniesz tedy o tej samej porze - odparła ponownie kaszląc.
-Wszystko gra? Jesteś jakaś niewyraźna.
-Tak, to tylko przeziębienie. Ale ciekawsze jest to dokąd biegniesz. Albo może do kogo.
-O co ci chodzi?
-Jedno słowo... Evelyn.
Leo stanął jak zamurowany wytrzeszczając oczy. Ona wiedziała. Karai patrzyła na niego chłodno pociągając nosem.
-Jak się dowiedziałaś? - spytał żółw starając się by zabrzmiało to jak najbardziej stanowczo.
-Wtedy, co tak na ciebie naskoczyłam- przypomniała. - Chciałam cię przeprosić. Poszłam cię szukać, ale gdy już znalazłam okazało się, że znalazłeś sobie już kolejną ofiarę do wtrącania się w jej życie.
-Widziałaś w jakim jest stanie?
-Tak, no i co z tego?
-Jaka ty jesteś podła! Wcale nie masz współczucia!
-Leo, serio zamierzasz się w to angażować? Ona jest w ciąży!
-Co z tego? To nie choroba.
-Ty chyba sam nie wierzysz w to co mówisz. Ciąża, poród, stres. Mówi ci to coś?
-Wiele. Stres akurat mam na co dzień. A tobie radzę leczyć to przeziębienie. Część.
Minął ją.
-Ostrzegam cię, Leo. Ona nie jest zwykłym człowiekiem.
-To raczej ty nim nie jesteś, Karai.
-Czepiasz się mojej mutacji? To była twoja wina!
-Wcale nie o to mi chodziło, ale... Moja wina? Jak możesz? Ryzykowałem, żeby cię ratować.
-I ściągnąłeś uwagę Shreddera.
-Co ja w ogóle w tobie widzę?
-Co?
-To "przeziębienie" rzuciło ci się na mózg! Przestań się w końcu nade mną państwić i zobacz sobie ile osób krzywdzisz swoim zachowaniem!
-Leo, przysięgam ci...
Podeszła do niego, chwyciła za skorupę i przyciągając do siebie, syknęła przez zęby :
-... jeśli nie przestaniesz się z nią widywać, powiem o wszystkim reszcie.
-Nie zrobisz tego.
-Chcesz się przekonać?
Puściła go po czym pobiegła stronę swojej siedziby.
CZYTASZ
Saga Czerni i Nocy: Dziecko Wilka ||✔ ZAKOŃCZONE||
FanfictionLeo zawsze stara się to ukryć, ale wie, że Karai jest dla niego kimś więcej niż tylko przyszywaną siostrą. Nie potrafi jednak z nią rozmawiać, a ich kolejna konwersacja kończy się kłótnią. I właśnie w tym trudnym dla żółwia okresie pojawia się silna...