Rozdział 10~Gniew i Złość

213 21 16
                                    

Chłopcy byli już na powierzchni. Stali na jednym z nowojorskich budynków. Wiatr policzkował ich chłodnymi podmuchami. Słyszeli wycie wilków.
Nadchodziły.
Bracia jeszcze ich nie widzieli, ale już czuli ten smród z ich pysków. Przed oczami stanęły im wściekłe, puste ślepia, piany ściekające z zębów.

-Już idą - rozległ się głos za nimi.

Żółwie odwróciły się. Zobaczyły wilka o czekoladowej sierści z przebłyskami rudego.
To był Victor.
Jego jasnych oczu nie dało się pomylić z innymi. Wilkołak podszedł do Leo. W kłębie sięgał mu do połowy ramienia.

-Po co przyszedłeś? - spytał mutant patrząc na panoramę miasta z powagą.

Victor stanął obok niego. Także nie spojrzał na rywala a wzrok wbił w budynki.

-Odebrałeś mi moją wilczycę, ale nie pozwolę im jej skrzywdzić - odparł.

Nastała chwila ciszy. Denerwującej ciszy.

-Co ty właściwie zamierzasz zrobić? - rzucił ostro wilk. - Evelyn ma dziecko, Olivię, moją córkę. Naszą córkę. Ty jesteś nam do niczego nie potrzebny.

-To ty jesteś nam nie potrzebny - syknął. - Chyba pora byś to usłyszał jeszcze zanim dowie się o tym Eve. Kocham ją i Olivię. Nie oddam ci ich.

-To co? Może mi jeszcze powiesz, że chcesz zostać ojcem dla Olivii?

-Jeśli będzie trzeba...

-Co?!

Raph z Donniem i Mikey'm rozdzielili ich.

-Leo, nie wygłupiaj się - rzucił Donatello. - Nie czas na to.

Rozległo się dzikie warczenie.
Nadszedł czas.
Victor wyszczerzył kły najeżając sierść. Bracia wyciągnęli broń. Wataha Vari nadeszła. Liczyła aż ośmiu członków. Przewodził im czarny wilk.

-Dajcie nam tego zdrajce, Hybrydę i jej matkę a zostawimy was w spokoju - przemówił.

-Z radością rzucę wam Victora na pożarcie, ale Eve i Olivii nigdy - odrzekł. - Naprzód!

Zaczęła się ostra bitwa.

Tymczasem w kryjówce dziewczyny siedziały jak na szpilkach. Przynajmniej większość. Karai gapiła się lodowatym spojrzeniem na Evelyn. Ona natomiast trzymała rękę na ustach myśląc o pocałunku Leo. Nie potrafiła go zapomnieć. Był taki czuły.
Shini trzymała Olivię na rękach a April patrzyła w sufit. W końcu Miwa nie wytrzymała i podnosząc się z kanapy pokazała gestowie Eve by poszła za nią.
Weszły do kuchni a tam Karai rzuciła już prosto z mostu :

-Słuchaj, dlaczego ty dajesz Leo złudne nadzieję?

-Co? - nie zrozumiała Evelyn.

-On naprawdę myśli, że ty coś do niego czujesz.

-Skąd wiesz, że jest mi obojętny? Masz jakieś dowody?

-Nie rozśmieszaj mnie! Nie będę bawić się z tobą w Sherlocka Holmesa. Widzę, że wcale ci na nim nie zależy. Ty tylko udajesz. Grasz. Bawisz się nim.

-O co ci chodzi?

-O to, żebyś zabrała te swoje dziecko i odczepiła się od Leo. On nie zasługuje na takie traktowanie.

-Jasne, a ciekawe kto mu takie traktowanie zgotował? Myślisz, że nie wiem co ty robisz? To, o co oskarżyłaś mnie teraz powinno być kierowane do ciebie. Zazdrość przez ciebie przemawia. Zależy ci na nim, ale tego nie przyznasz.

Karai nic nie mówiła. Patrzyła tylko na nią.

-I mimo że tego nie przyznasz to...

-No co?

-Kochasz Leo.

Miwa stanęła jak wryta. Wściekła przycisnęła ją do lodówki szepcząc na ucho :

-Powiedz to jeszcze raz a zabije cię.

Odsunęła się powoli gdy nagle obie usłyszały krzyk pozostałych. Wybiegły z kuchni zauważając rudego wilka prztgniatającego April do podłogi.

-Zostaw ją!- krzyknęła Karai.

Wyciągnęła miecz ruszając na zwierzę. Zraniła go, ale monstrum odepchnęło ją łapą po czym rzuciło na nią. April podniosła się zatrzymując psa w powietrzu. Miwa dźgnęła wilkołaka w serce. Zwierzę padło na podłogę. Shini wróciła z sypialni Mikey'go. Ukryła tam Olivię.

-Zabiłaś go - wydyszała rudowłosa do Karai.

-Ale to jeszcze nie koniec - odparła. - Tam, na górze żółwie dalej walczą.

.....
Przepraszam was, że kolejny krótki, ale już następny będzie dłuższy.

⭐ i 📃 na drogę?

Saga Czerni i Nocy: Dziecko Wilka ||✔ ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz