Następnego dnia Evelyn zdradziła Donniemu lekarstwo na ugryzienie wilkołaka. Krew Hybrydy i jej matki czyli jej i Olivii. Żółw pobrał nieco czerwonej substancji od Eve oraz jej córki. Zmieszał ją dokładnie po czym szybko podał ją Karai. Liczyła się każda sekunda. Wszyscy czekali w napięciu aż dziewczyna się ocknie.
Lek zaczął skutkować. Nastolatka powoli uniosła powieki po czym uniosła głowę przykładając do niej rękę.
-Co się stało? - spytała.
-Już okay - odparła Shini. - Mówiłam ci, że to nie jest zwykłe ugryzienie psa. Czy może raczej wilkołaka.
-Wilkołaka? - zdziwiła się.
-Wilkołaki istnieją - wtrącił Leo. - Tak samo jak mroczne anioły czy wampiry.
Karai zamrugała szybko oczami powoli wstając. Westchnęła ciężko patrząc na Mikey 'go, Leo i Donniego.
-Chłopaki... Ja... - zaczęła.
-Powinnaś raczej podziękować im - odparł Leonardo.
Odsunął się. Miwa zobaczyła Evelyn z Olivią na rękach. Posłały jej serdeczny uśmiech. Karai zacisnęła zęby i powieki. Nie lubiła dziękować a zwłaszcza tej, która tak strasznie ją denerwowała.
-Nie musisz dziękować - rzuciła szybko. - Zrobiłam tylko to, co do nas należało. Nie będziemy już dłużej siedzieć wam na głowie. Dzięki za wszystko. Pójdziemy już.
-Evelyn, nie - protestował Leo.
Nagle do kryjówki wrócili Raph i April. Mocno poobijani i zziajani.
-Jeju, nic wam nie jest? - spytał Mikey.
-Kto wam to zrobił? - dociekał wystraszony Donnie podchodząc do April.
-Wilki - odparł Raph. - Albo wilkołaki.
-Ugryzły was? - dopytywał Leo.
-Nie, tylko trochę pobili - wyjaśniła rudowłosa. - I kazali przekazać, że jeśli nie wydamy Evelyn i Olivii to jeszcze dzisiejszej nocy przyjdą tu i nas zabiją. Nas i całe miasto.
-No to chyba wszystko jasne - powiedział Leonardo. - Przygotujmy się, panowie.
-Nie, nie możecie! - wykrzyknęła Evelyn.
-Nie mamy wyjścia- odparł żółw.
Bracia pobiegli do dojo. Evelyn odłożyła córkę na kanapę.
-Trzeba ich powstrzymać - rzuciła drżącym głosem.
-Zaczekaj, niech wyjdą - odpowiedziała April siadając obok Shini.
Nie trzeba było długo czekać. Szybko się uwineli. Leonardo jako jedyny miał czarną maskę by się wyróżniać.
-Leo! - zawołała Eve podbiegając do niego.- Czekaj, stój! Nie puszczę cię tam. Nie masz pojęcia na co się targasz.
-Nie oddam ani ciebie ani tego miasta tym psom!
-I właśnie dlatego musisz wybrać. Albo miasto, albo ja. Vari nie chce naszej śmierci. Chcę byśmy przyłączyli się do nich.
-Co? A Viktor? Jego ucieczka?
-Victor ma z Vari na pieńku od dawna. Uciekł by ich odciągnąć od nas. Niby jak miał patrzeć spokojnie jak biegam u boku kogoś, logo on nienawidzi?
-Nawet jeżeli to prawda, nie możemy patrzeć jak wilkołaki niszczą miasto. Musimy już iść.
-Leo, nie pozwolę wam przelewać krwi za mnie. Oddajcie nas.
-Nigdy.
Odwrócił się idąc przodem.
-Dziewczyny, zostaniecie w kryjówce na wypadek, gdyby któryś z nich tu dotarł - rzekł do przyjaciółek.
-Nie - protestowała dalej Eve. - Leo!
Podbiegła do niego siłą odwracając a ten zamiast się wyszarpać, pocałował ją przysuwając ją do siebie. Wszyscy wybauszyli oczy. Karai coś stanęło w gardle.
CZYTASZ
Saga Czerni i Nocy: Dziecko Wilka ||✔ ZAKOŃCZONE||
FanfictionLeo zawsze stara się to ukryć, ale wie, że Karai jest dla niego kimś więcej niż tylko przyszywaną siostrą. Nie potrafi jednak z nią rozmawiać, a ich kolejna konwersacja kończy się kłótnią. I właśnie w tym trudnym dla żółwia okresie pojawia się silna...