Rozdział 11 ~Prosto w serce

297 27 43
                                    

Walka rzeczywiście trwała. Obie strony miały wyrównane szanse. Leo bił się z czarnym liderem. Poranił go już do krwi, ale on także nie pozostał bez obrażeń. Miał już najprawdopodobniej złamaną rękę, lecz nadal dzielnie dzierżył miecz nie zważając na ból. Raph zabił już jednego ze słabszych wilkołaków i wziął się za następnego. Donnie przycisnął do jednego z wilków o białej sierści swój kij po czym naciskając na ukryty przycisk przeszył ciało zwierza na wylot. Serca nie ominął. Mikey okręcił innego nunchako za szyję i dusił dopóki zupełnie nie skręcił mu karku. Victor dotarł do rudego członka watahy, powalił go na ziemię i wydarł tchawicę. Krew prysnęła po wszystkich stronach. Ściekała też po futurze ojca Olivii.

W kanałach dziewczyn biegły przez tunele starając dotrzeć na powierzchnię a potem do domu Eve. Po przebiegu kilku przecznic znalazły się w mieszkaniu. Evelyn wyciągnęła z szuflady w sypialni nóż.

-Zamierzasz walczyć z wilkołakami czymś takim? - prychnęła Karai.

-Nie doceniasz mnie - odparła. - On jest ze srebra.

-A wilkołaki umierają od srebra - uświadomiła Shinigami poruszając delikatnie Olivią.

-No właśnie - potwierdziła.

Pobiegły do chłopców. April czuła ich wycieńczenie.

Żółwie z Victorem zabili sześć wilkołaków. Został lider i szary. W pewnym momencie ten drugi rzucił się na Donatello miażdżąc mu lewe ramię zębami. Lider trzymał łapami Leo na ziemi. Raph z Mikey'm byli gotowi do ataku. Victor leżał na betonie starając się podnieść. Szary wgryzał się już w kość. Donnie krzyczał niemiłosiernie głośno.

-Macie teraz dwa wyjścia - rzekł lider przyciskając Leo mocniej. - Ta trójka w nasze łapy albo wasz brat zostanie bez ręki a może i wy bez brata.

Nagle podniósł łeb do góry głośno skowycząc po czym padł na ziemię. Stała za nim Eve z zakrwawionym nożem w ręku.

-Donnie! - rozległ się głos April.

Dziewczyna telepatycznie odepchnęła wilkołaka od niego a potem zatrzymała go w powietrzu. Evelyn wbiła nóż także w niego. Zwierzę padło na ziemię. Rudowłosa szybko znalazła się przy Donatello kładąc mu głowę na kolanach. Ból był tak silny, że żółw zemdlał. Eve spojrzała na Leo a potem na Victora. Pobiegła bez wahania do wilka tuląc w jego futro. Leonardo stanął jak wryty.

-Victor, ja... przepraszam - wyszlochała.

-Nie masz za co - odparł choć był w nie mniejszym szoku niż żółw.

-Eve? - wydusił Leo.

Dzieczwczyna podniosła się odwracając w jego stronę. Podeszła wolnym krokiem do mutanta.

-Ja nie rozumiem - pokręcił głową. - Myślałem, że...

-Ja też, ale źle myślałeś - odrzekła. - Źle myśleliśmy oboje. Ja cie bardzo lubię Leo, jesteś dla mnie ważny, jak brat, ale... nikim więcej.

-Dawałaś mi sygnały!

-Tak, wiem. Przepraszam. Miałam nadzieję, że... uda mi się pokochać kogoś innego, ale gdy raz zwiążesz się z wilkołakiem to już nic nie jest w stanie przebić tego uczucia. Victor to ojciec Olivii i mój przyszły mąż.

-Mąż?

-Zanim zniknął, mieliśmy się pobrać.

-Okłamałaś mnie!

-Tak, Leo. Tak i przepraszam cię za to. Proszę, wybacz.

Leonardo odwrócił się do niej tyłem.

-Leo...-Eve dotknęła jego ramienia.

-Zostaw! - krzyknął energicznie szapiąc ramię.

Victor powoli wstał podchodząc do Evelyn.

-Musimy opuścić to miast, natychmiast. Nie będziemy tu już bezpieczni.

Eve pokiwała głową. Shini oddała jej Olivię posyłają lodowate spojrzenie. Leo spojrzał kątem oka na małą. Żal mu było, że ona także musi odejść. Evelyn siadła na grzbiet Victora.

-Żegnaj Leo - powiedziała.

Żółw milczał. Wilk przeskoczył na następny dach.

-Niech nigdy nie wraca - warknął Raph.

Drużyna ruszyła z powrotem do kryjówki. Mikey z Raphem ciągnęli Donniego. Leo nie mógł uwierzyć, że Eve tak perfidnie go oszukała. Nigdy więcej nie chciał jej już widzieć.

Kilka dni później żółw siedział na krawędzi dachu załamany. Donatello był już przytomny a jego rękę uratowano tylko cudem. Gdyby nie pomoc Rockwella i April pewnie byłby teraz kaleką.
Nagle Leo usłyszał czyjeś kroki. Spojrzał za siebie. To Karai.

-Trzymasz się jakoś? - spytała.

-Bywało lepiej - odparł.

-Nie rozpamiętuj tak tego. Taka oszustka nie zasługuje na kogoś takiego jak ty. I zołzy mojego pokroju też nie.

-Co?

-Nic. Przestań się dołować. Jeszcze się jakaś trafi.

Z oddali w cieniu billboardu dwójce przyglądały się trzy postacie w kapturach. Jedna obserwowała żółwia i dziewczynę przez lornetkę.

-To jeden z nich? - spytała jedna z postaci.

-Pokaż - rzuciła druga.

Podała jej lornetkę.

-Tak, to Leo. Poznałabym go na końcu świata- rzekła.

Trzecia wydarła jej przedmiot z rąk.

-Leo? - zdziwiła się. - Nic się nie zmienił. Ale to z całą pewnością on.

-No to teraz wszystko się zmieni - powiedziała pierwsza wstając.

THE END

Dziękuję bardzo wszystkim, którzy to czytali, głosowali i komentowali. Już wkrótce czwarta część Sagi Czerni i Nocy. Finałowa część. Pozdrawiam :)

LoveKunoichi

Saga Czerni i Nocy: Dziecko Wilka ||✔ ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz