#4

107 5 0
                                    

Gdy o dziesiątej zadzwonił budzik, nie byłam zbytnio zadowolona. Przez to, że cały czas myślałam jak wypadnie moje spotkanie z Brittany, zasnęłam dopiero po trzeciej.

Leniwie przeciągnęłam się pod kołdrą, po czym skierowałam wzrok na Liv. Spała ona na lewym boku. Była przykryta pierzyną nawet na głowie, ledwie było widać jej twarz. Za wisienkę na torcie robił Moony, który leżał zwinięty w kuleczkę prawdopodobnie na jej biodrze.

Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam. Skierowałam się do łazienki, a następnie do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie.

Wykonywałam wszystkie poranne czynności tak jak zwykle, jednak towarzyszył mi ukryty gdzieś w środku stres, przez co czułam, jakby moje wnętrzności były jedną wielką galaretką.

Po zrobieniu sobie kanapek i kawy skierowałam się jak zwykle do salonu i włączyłam telewizor.

Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się totalnie zaspana Olivia, której ciemne loki były dosłownie wszędzie.

- Dziewczyno, jest dziesiąta trzydzieści. Co żeś się tak zerwała z samego rana? - Udałam zdziwienie. Moja przyjaciółka jednak olała moja słowa i rzuciła się twarzą na kanapę obok mnie. - Dobrze ty się czujesz?

- Wyśmienicie - odparła. - Dawno się tak nie wyspałam.

- Dawno, czyli masz na myśl trzy dni temu? - Zakpiłam, na co dziewczyna pokazała mi środkowy palec. - Chcesz? - Podsunęłam jej pod nos moje śniadanie.

- Jasne - podniosła się od razu i wzięła za jedzenie. - A dlaczego ty nie jesz?

- Jakoś nie mogę nic przełknąć - odparłam, popijając kawę.

- Stresujesz się przed spotkaniem z Beth?

- Ma na imię Britt - poprawiłam ją, na co dziewczyna wywróciła oczami.

- Nieistotne.

- Eh, smacznego - westchnęłam. - Idę się ogarnąć.

Wstałam i ruszyłam do naszego pokoju. Stanęłam przed otwartą szafą i dokładnie przejrzałam jej zawartość.

Po dłuższej chwili zdecydowałam się z czarne krótkie spodenki i białą bluzkę z krótkim rękawkiem. Nic nadzwyczajnego.

Następnie usiadłam przy biurku i zrobiłam makijaż. Zrobiłam go bardzo delikatnie, bez przesady. Chciałam wyglądać zwyczajnie.

Po wyprostowaniu włosów, a następnie zrobienia z górnej części małego koczka, sprawdziłam godzinę i doszłam do wniosku, że powinnam już wychodzić.

Spakowałam do małej, czarnej torebki portfel, telefon i chusteczki. Po ostatnim zerknięciu w lustro wzięłam głęboki wdech i skierowałam się w stronę przedpokoju.

- Wychodzisz już? - Zawołała Liv z salonu.

- Tak. Nie wiem kiedy wrócę, nie spal domu - oznajmiłam i usłyszałam w odpowiedzi prychnięcie. - Cześć!

Wyszłam z mieszkania i zbiegłam po schodach tak jak miałam to w zwyczaju. Gdy pojawiłam się na zewnątrz, poczułam ciepło na mojej skórze. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i udałam się na przystanek.

Tak jak myślałam, po kilku minutach pojawił się autobus, który zawiezie mnie bezpośrednio do parku.

Gdy już siedziałam w pojeździe i obserwowałam to, co się dzieje za oknem, zaczęły nachodzić mnie wątpliwości. A co jeśli Britt zmieniła się tak, że teraz mnie z jakiegoś powodu wyśmieje?

Nie miałam pojęcia dlaczego tak myślałam. Co to w ogóle za bzdury? Uspokój się, to twoja najlepsza przyjaciółka.

Miałam wrażenie, że droga minęła mi aż za szybko. Nim zdążyłam się całkowicie opanować, musiałam już wysiadać.

Kiedy już to zrobiłam, zerknęłam w stronę alejki znajdującej się nieopodal. Zaczęłam pocierać moje drżące dłonie i powoli ruszyłam przed siebie.

Nie miałam pojęcia, gdzie będzie dziewczyna. Dodatkowo nie miałam jej numeru telefonu, więc nie mogłam do niej zadzwonić. Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej?

No tak, bo ty nie myślisz, Jen.

Mijałam kolejne ławki, a jej nigdzie nie było. Zaczynałam się bać, że to Liv zrobiła mi jakiś głupi żart i to ona wysłała wiadomość, a za chwilę wyskoczy gdzieś z pomiędzy krzaków, krzycząc "Ha, znowu cię nabrałam!".

Zaczynałam już naprawdę tracić nadzieję. Zawiedziona miałam zawrócić, gdy usłyszałam swoje imię.

- Jenna? - Od razu poznałam ten głos. Odwróciłam się i zobaczyłam ją.

- Brittany! - Krzyknęłam i wbiegłam w rozłożone wcześniej ramiona dziewczyny.

Poczułam się tak jak kiedyś. Jak któraś z nas wracała z długiego wyjazdu i widziałyśmy się "po raz pierwszy". Wtedy czułam się tak samo. Jakby właśnie wróciła z wakacji.

- Mój Boże, Jen, nie mogę uwierzyć - przyjaciółka mamrotała w moje ramię, a ja śmiałam się i jednocześnie próbowałam nie rozpłakać.

- Jak mnie poznałaś? - Zapytałam, gdy już się od siebie oderwałyśmy.

- Nadal chodzisz tak samo zabawnie - odparła i zachichotała, na co puknęłam ją w czoło. - Co nie zmienia faktu, że wyglądasz inaczej. Trochę się zmieniło.

- Nie ty - powiedziałam, przypatrując się dziewczynie. Wyglądała tak jak kiedyś, tylko po prostu wydoroślała. Nadal miała jednak średniej długości blond włosy, które zazwyczaj same się falowały.

- Okej, więc może pójdziemy do jakiejś kawiarni? - Zaproponowałam, łapiąc ją za dłoń.

- Jasne. Prowadź - uśmiecha się, a ja kieruję nas do mojego ulubionego miejsca.

Czułam, że to będzie bardzo długa rozmowa.

***

Być może w następnym rozdziale pojawi się Dylan...

A być może nie...

Ale ja jestem zła 😂

I przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam czasu.

I Loved and I Lost You || Dylan O'Brien Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz