- Hej, za ile będziesz? - Zapytałam, w jednej ręce trzymając telefon, a drugą malując rzęsy.
- Jakieś pięć minut - odpowiedziała Brittany i usłyszałam, jak odpala silnik.
- Okej, będę czekać na dole - powiedziałam i po przytaknięciu dziewczyny, rozłączyłam się.
Po chwili byłam już gotowa. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze. Miałam na sobie czarne spodnie, bluzkę i baleriny oraz białą marynarkę. Włosy wyprostowałam, a na twarzy miałam niewielką ilość makijażu.
W sumie to było tylko spotkanie rodzinne.
Wzięłam prezent do ręki, schowałam telefon do kieszeni, a po wyjściu z mieszkania również klucze, i zbiegłam schodami na sam dół. Następnie wyszłam na zewnątrz. Stanęłam przed budynkiem i zaczęłam czekać na przyjaciółkę.
Po chwili ta wyjechała zza zakrętu z piskiem opon, a mi zrobiło się słabo.
Boże, nie chcę jechać z tą diablicą.
Britt zatrzymała się tuż przede mną, a ja zamrużyłam oczy i wsiadłam do auta.
- Ja naprawdę chce dojechać na te urodziny - oznajmiłam, zapinając pasy i sprawdzając, czy na pewno są dobre.
- Nie przesadzaj. - Blondynka wywróciła oczami i gwałtownie ruszyła, zajeżdżając drogę jakiemuś facetowi, który nieźle na nas natrąbił.
- Britt, tak chyba nie można - zauważyłam.
- Trudno - wzruszyła ramionami, a ja zaczęłam się modlić o bezpieczny dojazd.
Po kilkunastu minutach stałyśmy już pod domem moich rodziców. Czym prędzej wysiadłam z samochodu i udałam się do budynku.
Otworzyłam drzwi i razem weszłyśmy do przedpokoju. Tam zdjęliśmy buty, a następnie ruszyłyśmy do kuchni, z której dochodziły różne rozmowy. Gdy tylko przekroczyłyśmy próg, moja mama od razu podbiegła do mojej przyjaciółki.
- Oh, Britt, słoneczko - zawołała przytulając ją. - Ale ty wyrosłaś! - No trudno się nie zmienić przez kilka lat.
- Panią również jest miło widzieć - odparła grzecznie blondynka. Jak zwykle.
- Chodźcie, wszyscy już są w salonie - odezwał się w końcu tata.
Po złożeniu życzeń i wzniesieniu toastów, zaczęliśmy jeść. Tak, Jenna jak zawsze tylko o jedzeniu.
- A więc czym się teraz zajmujesz? - Ciotka Rosalie zwróciła swój wzrok na Robertson.
- Jestem aktorką. Właśnie jest nagrywany pierwszy film, w którym będę występować - odpowiedziała po przełknięciu olbrzymiego kawałka tortu.
- A masz kogoś? Męża?
- Ciociu - prychnęłam. - Przecież mamy dwadzieścia jeden lat.
- Ja w waszym wieku już wyszłam za mąż - wzruszyła ramionami.
- Bo zaliczyłaś wpadkę - mruknęłam cicho, jednak Brittany usłyszała co powiedziałam.
- Coś mówiłaś, skarbie? - Rose pochyliła się nad stołem, a ja podniosłam głowę z wymuszonym uśmiechem.
- Nie, zupełnie nic.
- Czy możecie się chociaż raz nie kłócić? - Poprosiła mama, a ja westchnęłam.
Tradycją było, że na każdym spotkaniu rodzinnym musiałam dogryzać sobie z ciotką. To nie moja wina, że była taka irytująca.
- Gdybyś się nie rozstała wtedy z tym swoim chłopakiem, to kto wie, może nadal bylibyście parą - palnęła nagle, a mnie złapała złość i przerażenie.
Złość, bo kobieta dobrze wiedziała, że nienawidzę poruszać tego tematu, a przerażenie - bo bałam się, że ktoś wspomni coś o Dylanie i Britt wszystkiego się dowie.
- Możemy o tym nie rozmawiać? - Warknęłam i zerknęłam kątem oka na przyjaciółkę. Już wtedy wiedziałam, że nie ominie mnie przesłuchanie na ten temat.
- Oczywiście, że tak - wtrąciła się mama.
- Ależ Jenna - przerwała jej siostra - nie zachowuj się jak dziecko, zacznij podchodzić do pewnych spraw jak dorosły człowiek. No, chyba, że nim nie jesteś. To już inna sprawa - rzuciła złośliwie, a ja już nie wytrzymałam. Wstałam gwałtownie, tym samym przewracając krzesło, i wybiegłam z salonu. W przedpokoju założyłam buty i wyszłam na zewnątrz. Miałam zamiar pobiec, jednak stwierdziłam, że nie będzie to miało większego sensu, dlatego po prostu usiadłam na schodkach przed domem, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Skuliłam się i cicho zaszlochałam.
Otworzyłam oczy i zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było dosyć ciemno, jedynym światłem była zapalona lampka w kącie pokoju.
Nie miałam pojęcia ile spałam, ale wiedziałam trzy rzeczy - że nadal nie jestem do końca trzeźwa oraz, że impreza wciąż trwa, ponieważ słychać było głośną muzykę i przeróżne okrzyki. A po trzecie pamiętałam, jak Dylan mnie tutaj przyprowadził. Dlatego też wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi. Jasne światło z korytarza nieco mnie oślepiło, jednak już po chwili się do niego przyzwyczaiłam.
- Żyjesz? - Zapytał jakiś chłopak. Z tego co pamiętałam, to był to jeden z kumpli mojego chłopaka.
- Tak - mruknęłam przecierając dłońmi oczy, zupełnie zapominając o makijażu. - Gdzie Dyl?
- Poszedł do łazienki. Poprosił, żebym cię popilnował - oznajmił, a ja pokiwałam głową.
- Dzięki.
Chciałam go wyminąć, jednak blondyn złapał mnie za ramię.
- Prosił, żebym cię popilował - powtórzył, a ja wyrwałam rękę.
- Nie jestem małym dzieckiem. I nie jestem pijana - odparłam i odwróciłam się, a następnie ruszyłam w stronę toalety. Już kilka razy byliśmy tu na imprezach, więc nie miałam problemów ze znalezieniem jej.
Stanęłam pod drzwiami i czekałam, aż O'Brien wyjdzie z łazienki. Szczerze mówiąc to chciałam już wracać do domu.
Sterczałam tam jak kołek już jakieś dziesięć minut, ale nikt z toalety nie wyszedł, ani nikt do niej nie wszedł. Pomyślałam, że pewnie chłopak wyszedł już wcześniej i teraz sam szuka mnie po całym domu i w dodatku się martwi, co się ze mną stało.
Trochę przestraszona tym, że szatyn może właśnie dostawać zawału, chciałam zejść na dół i go odnaleźć. Już miałam iść w stronę schodów, kiedy usłyszałam ciche pojękiwania. Zdezorientowana zmarszczyłam brwi i ruszyłam do miejsca, z którego one dochodziły.
Dopiero gdy znalazłam się przy drzwiach sypialni do mojego mózgu doszło, co się w niej dzieje. Zażenowana zrobiłam jeszcze jeden krok, aby zamknąć nieco uchylone drzwi. I wtedy to zobaczyłam. Otworzyłam szeroko usta, a do moich oczu napłynęły łzy.
Dylan był w łóżku z jakąś dziewczyną.
CZYTASZ
I Loved and I Lost You || Dylan O'Brien
FanfictionJenna Sommers mieszka razem ze swoją przyjaciółką Liv i jej irytującym kotem - Moonym. Każdy jej dzień wyglądał praktycznie tak samo - wstaje rano, idzie do pracy, wyskoczy na chwilę na miasto i wraca do domu. Jednak wszystko się zmieni, kiedy spotk...