#12

80 6 1
                                    

- Liv, idziesz ze mną jutro na urodziny mojej mamy? - Zapytałam dziewczynę, gotując zupę.

- Jutro nie mogę. Jestem już umówiona z Charlie'm na pomaganie mu w ostatnich przygotowaniach mieszkania - odparła, czytając gazetę. - A właśnie. Pojutrze robi tą imprezę - mówiąc to wywróciła oczami. - Tak naprawdę będą tylko jego kumple. Pytał się, czy na pewno przyjdziemy.

- Możemy iść - wzruszyłam ramionami, mieszając w garnku.

- Idziesz gdzieś jeszcze dzisiaj?

- Tak, spotkać się z Brittany.

- Okej - mruknęła i zaczęła się wiercić na krześle.

- Czemu mam wrażenie, że za nią nie przepadasz? -Zmrużyłam oczy zadając to pytanie.

- Nie nie lubię jej - odparła nieco zdziwiona. - Po prostu jej nie znam - wzruszyła ramionami. - Wyjmę talerze. - Sprytnie zmieniła temat.

Gdy już skończyłyśmy jeść, moja przyjaciółka poszła się położyć, a ja za to przebrałam się i wyszłam z mieszkania.

Tym razem umówiłyśmy się u Brittany. Proponowałam, abyśmy spotkały się u mnie, w parku lub kawiarni, jednak dziewczyna bardzo nalegała. Nie mogłam zrobić nic innego, jak się zgodzić.

Po około czterdziestu minutach byłam już na miejscu. Postanowiłam wykorzystać okazję i przejść się, bo zazwyczaj wszędzie dowożę swój tyłek autobusami.

Naciskając dzwonek do drzwi lekko się stresowałam. Miałam nadzieję, że O'Briena nie będzie w domu. Byłam świadoma tego, że nie uda mi się go unikać przez cały czas, jednak starałam się ograniczyć te spotkania do minimum.

Po chwili otworzyła mi uradowana blondynka, która z uśmiechem wpuściła mnie do środka.

- Wow, ale tu ładnie - stwierdziłam udając, że widzę salon po raz pierwszy.

- Mnie też się podoba - zaśmiała się i razem usiadłyśmy na kanapie. - To stary dom rodziców Dylana - rzuciła.- Napijesz się czegoś?

- Herbaty - poprosiłam i widząc, że dziewczyna kieruje się do kuchni, ruszyłam za nią. - Masz ochotę iść jutro ze mną na urodziny mojej mamy? - Zapytałam, opierając się o wysepkę.

- Jasne - odpowiedziała, a jej kucyk zaczął się kiwać na boki. - Nie mogę się doczekać aż zobaczę twoją mamę. Trochę czasu minęło - parsknęła, po czym nagle złapała się za głowę. - Nie mam dla niej prezentu - oznajmiła, a ja machnęłam ręką.

- Spokojnie, damy razem - puściłam jej oczko, a ta zachichotała.

- Co razem? - Nagle do pomieszczenia wkroczył szatyn, na którego widok nieco mnie zmroziło.

Tylko spokojnie, znacie się tylko dlatego, bo Britt jest jego dziewczyną.

A tak naprawdę znacie się bo to ty byłaś kiedyś jego dziewczyną.

- O, Dylan - ucieszyła się blondynka i od razu podeszła do chłopaka, po czym złożyła krótki pocałunek na jego ustach. - Myślałam, że wrócisz później.

- Tak jakoś wyszło - uniósł jeden kącik ust i zwrócił się w moją stronę.

- Hej, Jenna - przywitał się jak gdyby nigdy nic, a we mnie się zagotowało.

Wiem, to było zupełnie bez sensu, bo przecież właśnie o to prosiłam, ale mimo wszystko mnie to zabolało.

Że tak po prostu odpuścił.

Chociaż właściwie o to go prosiłam.

- Wszystko okej? - Moje niedorzeczne przemyślenia przerwała Brittany, która właśnie nalewała wody do kubków.

- Um, tak - otrząsnęłam się i zerknęłam na Dylana, który uważnie mi się przyglądał. - Wszystko jest w porządku - dodałam.

- To jak? O czym gadacie? - Zapytał, opierając się niedaleko mnie.

- O urodzinach mamy Jen - odpowiedziała moja przyjaciółka. - Oh, właśnie! Może Dyl mógłby pójść z nami?

- Nie - palnęłam od razu, przez co Brittany spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - Nie zrozumcie mnie źle. To przyjęcie dla bliższych osób, a ty kiedyś byłaś dla nas jak rodzina, dlatego cię zaprosiła. Ciebie zna niezbyt dobrze. Właściwie to w ogóle - zwróciłam się do chłopaka. - Mogłaby się czuć niekomfortowo.

Oczywiście kłamałam jak z nut, jednak nie mogłam pozwolić na to, aby O'Brien pojawił się na urodzinach. Wtedy wszystko by się wydało. Wydało by się to, że byliśmy razem.

- Rozumiem - powiedział szatyn i spojrzał mi w oczy, a ja zacisnęłam zęby. - Nic się nie dzieję. Grunt to to, że cię wysłuchałem i wszystko zrozumiałem - dodał, a ja się cała spięłam.

- Jen, o czym on mówi? - Zapytała z lekkim rozbawieniem, co miało oczywiście zamaskować kompletne zmieszanie.

- Nie mam pojęcia - odparłam, wciąż patrząc na niego. - I prawdopodobnie nie mam najmniejszej ochoty wiedzieć. - W końcu oderwałam od niego wzrok i z uśmiechem odwróciłam się do przyjaciółki. - Mogę skorzystać z toalety?

- Tak. - Blondynka jakby się otrząsnęła. - Tamtym korytarzem i drugie drzwi po prawej.

- Zaprowadzę cię - zaproponował Dylan.

- Myślę, że trafię - warknęłam i udałam się do danego pomieszczenia.

Kiedy weszłam do środka, zamknęłam się na klucz, po czym usiadłam na sedesie i schowałam twarz w dłoniach.

- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju - powiedział równie co ja pijany chłopak. Ja tylko zaśmiałam się i zawiesiłam ramię na jego szyi.

- Nie trzeba, chyba sama trafię - odparłam mimo to z chichotem.

- Pozwól skarbie, że będę mieć co do tego małe wątpliwości - parsknął i z trudem zaczął wchodzić po schodach.

Impreza trwała w najlepsze, więc mijaliśmy mnóstwo nastolatków, która większość z nich odprawiała jakieś cyrki.

- Ej, stary, może ci pomóc. - Podszedł do nas jakiś chłopak i zmierzył mnie wzrokiem.

- Nie, dzięki - odpowiedział chłodno Dyl i jeszcze mocniej zacisnął rękę na mojej tali.

Co jak co, ale Dylan zawsze, gdy upiłam się na imprezie, pilnował mnie jak oczka w głowie.

- Dylaaan - jęknęłam przeciągle, kiedy otworzył drzwi do jednej z sypialni. - Kupisz mi na urodziny podusię z kotkiem? - Przybrałam błagalny ton, a szatyn prychnął śmiechem.

- Oczywiście, kotku.

Chłopak z trudem położył mnie na łóżku, jednocześnie sam się na nie przewracając. Przykrył mnie kocem i wstał, a następnie ruszył w stronę wyjścia.

- Nie, nie idź - powiedziałam przestraszona, jednak ten od razu pogłaskał mnie po policzku.

- Spokojnie, będę tuż za drzwiami. Będę cię pilnował jak księżniczkę - oznajmił, a ja cicho się zaśmiałam.

- Ale nigdzie dalej nie idź - poprosiłam, a on schylił się, zatoczył, i pocałował mnie w czoło.

- Nigdzie nie pójdę.

I Loved and I Lost You || Dylan O'Brien Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz