Rok Piąty

4.5K 360 108
                                    

"Czy już ci nie mówiłem, że uśmiercanie szlam już mnie nie interesuje? Od wielu miesięcy mam nowy cel, a jest nim... jesteś nim ty..." ~ J.K.Rowling

***

Słońce zaszło już za linię horyzontu i gęsta mgła pokryła cały Londyn, otulając każdy ciemny zaułek i wszystkie uliczki miasta. Cichy szum wiatru został gwałtownie przerwany przez donośny dzwonek dochodzący z czerwonej budki telefonicznej. Echo dźwięku nie dotarło na London Bridge, gdzie dwie postacie, jedna wyższa o ponad pół stopy od drugiej, dyskutowały o czymś zawzięcie. W końcu niższa z nich potrząsnęła lekko głową pozwalając ciemnym kosmykom zasłonić rażąco zielone oczy i rzuciła o podłoże małą, lśniącą kulkę. Szkło roztrzaskało się na setki kawałeczków, a słowa w postaci niebieskawego, błyszczącego pyłu zagrały wokół nich.

Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana...
Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna...
Bo żaden nie może żyć bez drugiego,
albowiem gdy jeden umrze, drugi za nim podąży...
Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana, narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...

Lord Voldemort słuchał treści przepowiedni w pełnym skupieniu. Nie chciał pominąć żadnego szczegółu z nią związanego, żadnego, a już na pewno nie przy tym chłopcu spoglądającym na niego obojętnie spod idealnie przyciętej grzywki. Nie mogąc dłużej znieść przeszywających szmaragdowych tęczówek, odwrócił wzrok na testrala, który radośnie przeżuwał wnętrzności martwego od kilku dni kota. Dokładnie analizował słowa wypowiedziane przez wieszczkę i nie mógł powstrzymać myśli o konsekwencjach z nią związanych.

- Mógłbyś się pospieszyć Lordzie? Mam trochę napięty grafik.

Trzynaście lat. Stracił trzynaście długich lat za błąd, który mógł go kosztować życie. I to w jak haniebny sposób, pokonany przez roczne dziecko! Z pewną niechęcią zdał  sobie sprawę, że już dwukrotnie naraził własne życie, gdy przypomniał sobie zeszłoroczne spotkanie na cmentarzu. Musiał się dowiedzieć jaką moc ma chłopiec, choć wiedział, że to może zająć lata.

Zadziwiające było, że Wybrańca nie obeszła w żaden sposób śmierć ostatniego żyjącego przyjaciela rodziny Potter. Wilkołak potknął się i wpadł za zasłonę śmierci przez Bellatrix, która trafiła go wyjątkowo nieszkodliwym zaklęciem paraliżującym w nogę.

Ponownie zwrócił uwagę na bezczelnie uśmiechającego się nastoletniego geniusza. Przypominał mu o czasach jego młodości, choć on jako Tom Riddle starał się zachować pozory grzecznego chłopca, co nieraz wyprowadzało z równowagi starego Dumbledore'a. Natomiast ten chłopiec cuchnął bezczelnością i arogancją na odległość. Prawdopodobnie za długo milczał, gdyż młody Potter odezwał się ponownie.

- Mówię poważnie. Dyrektor siedzi nam na ogonie, a ja nie zamierzam dawać mu kolejnych powodów do kontrolowania mnie. - Potter westchnął z frustracją, gdy nadal nie zauważył żadnej reakcji ze strony Voldemorta. - Naprawdę uważasz, że umrę za bandę nic nie wartych mugoli, szlam i zdrajców krwi, tylko po to, by cię pokonać? A podobno miałeś być najmądrzejszym czarnoksiężnikiem wszechczasów - prychnął, by po chwili jęknąć z bólu.

- Pomimo tego, że nie mogę cię zabić i tego, ile dla mnie zrobiłeś, nie będę tolerował braku szacunku. To już drugi raz kiedy to zrobiłeś, nie myśl, że nie pamiętam twojej ucieczki z cmentarza w zeszłym roku. Przez ciebie wiara moich sojuszników w moją potęgę zawahała się na parę dni, ale nie martw się, drogi Draco spłacił już twój dług - syknął pod koniec w wężomowie i cofnął klątwę.

- Nienawidzę Cię - warknął lekko drżącym głosem, jednocześnie opierając się o barierkę mostu, by uspokoić nieco efekty rzuconego Crucio. Ochłonął, a następnie odwrócił twarzą do rozmówcy. - Jeśli się dowiem, że go skrzywdziłeś, pożałujesz tego. Nie zdziwiłbym się, gdyby wszyscy twoi śmierciożercy byli masochistami. W końcu ból to nie jedyny sposób na przekonanie kogoś do swoich racji, wiesz? No, chyba że sam jesteś sadystą, wtedy to zmienia postać rzeczy.

- Nie denerwuj mnie bachorze - odparł z nutką groźby, po czym uśmiechnął się kącikiem ust, widząc rozbawienie na twarzy chłopca. Uśmieszek szybko zniknął, gdy zorientował się, że ten bezczelny głupiec śmiał się z tego dziecinnego stwierdzenia. Zaklęciem zmusił zwierzę symbolizujące śmierć do podejścia do Pottera. - Zejdź. Mi. Z. Oczu. Natychmiast!

Młodzieniec nadal parskając śmiechem narzucił na siebie zielony kaptur szaty, podkreślając tym kolor tęczówek i po chwili siedział na testralu. Zlustrował Mrocznego Lorda wzrokiem, jakby próbując zapamiętać każdy szczegół.

- Nie dasz mi już spokoju, prawda? - spytał, choć nie brzmiał na zawiedzionego.

- Nie, nie dam. Jesteś zbyt niebezpieczny, bym mógł puścić cię wolno. - Odwzajemnił intensywne spojrzenie Ślizgona, przechylając lekko głowę. To była obietnica.

- Zapamiętam. - Wyzwanie przyjęte. Pogłaskał kościsty grzbiet zwierzęcia i wzbił się w powietrze, rozdmuchując resztki mgły. - Do zobaczenia, Tommy!

Czarny Pan posłał w jego kierunku bolesną klątwę tnącą. Uśmiechnął się do siebie, gdy usłyszał zaskoczony pisk, dopiero zakryciu zniekształconej, wężowej twarzy obszernym kapturem. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś patrzył. Nie wiedział jeszcze co powinien zrobić z nastolatkiem, lecz teraz nieszczególnie go to zmartwiło. 

Bezczelny bachor.

Nie tak miało być  |DRARRY|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz