Wzrok

527 54 26
                                    

Phichit od zawsze był wzrokowcem. Nie ważne, czy chodziło o naukę w szkole, czy choreografię, czy też ważne wydarzenia z życia jego i jego znajomych. Dopóki nie użył kolorów, tak długo jak nie zobaczył czegoś, chociażby na zdjęciu, nie było szans, żeby to zapamiętał. Dlatego miał tak wielką manię na punkcie selfie i wszelkich mediów społecznościowych.

Młody Tajlandczyk po prostu taki był. Trochę zwariowany chłopak, lubiący wiedzieć wszystko, od razu, na każdy temat. Kolorowe obrazki i notatki pokreślone wszystkimi możliwymi mazakami z pewnością mu w tym pomagały. Pewnie, gdyby Yuuri nie mieszkał z nim w akademiku tych kilka lat, myślałby, że Taj ma na ścianach korkowe tablice pełne powiązanych sznurkiem karteczek, rodem z filmów kryminalnych. Ale nie. Aż takim psychopatą jeszcze nie był.

W każdym razie przez swój głód wiedzy Phichit wykształcił w sobie umiejętność natychmiastowego rozpoznawania postów z ważnymi, bądź ciekawymi informacjami, w morzu zwyczajnie nudnych relacji z siłowni i powtarzalnych memów. Chwalił sobie ten dar, dzieląc się nim tylko z najbliższymi przyjaciółmi, którzy niestety nie radzili sobie w wirtualnym świecie tak dobrze jak on.

Jedną z tych ważnych i ciekawych informacji było, pozornie zwyczajne zdjęcie wrzucone na profil Victora Nikiforova, dzień przed rozpoczynającym się dla Chulanonta dwutygodniowym urlopem. Fotografia przedstawiała Żywą-Legendę-Światowego-Łyżwiarstwa w towarzystwie narzeczonego, a Phichitowego najlepszego przyjaciela, spędzających radośnie czas w gorących źródłach. Oczywiście zdjęcie zrobił Nikiforov i, jakże by inaczej, musiało być wykonane, gdy Yuuri nie patrzył. Bo o ile Tajlandczyk dobrze kojarzył, w japońskich gorących źródłach był zakaz fotografowania i Katsuki, gdyby wiedział co robi narzeczony, z pewnością by się na żadne sesje nie zgodził.

Zdjęcie okazało się istotne z kilku powodów:

Po pierwsze – dotyczyło Yuuriego Katsukiego. Kompletnie nieporadnego życiowo chłopaka, który mieszkał z nim w jednym pokoju w akademiku tak długo, aby Chulanont wykształcił instynkt nie tylko pakowania go w kłopoty, ale też wyciągania z takowych. Yuuri u wszystkich budził rodzicielskie instynkty.

Po drugie – Phichitowi tego dnia strasznie się nudziło. Od jutra zaczynał wakacje, a wszyscy znajomi jak na złość byli akurat zajęci. Wiedział, że będzie się nudził jeszcze bardziej, jeśli nie znajdzie sobie jakiegoś kreatywnego lub wybuchowego zajęcia.

Trzecią sprawą było to, że Taj potrafił dosyć dobrze kojarzyć pewne fakty. Victor i Yuuri wspólnie spędzali urlop -> Wyjechali z Rosji (Tam nie było teraz tak ciepło) -> Gorące źródła to typowo Japońska rozrywka -> Yuuri nie miałby powodu, żeby płacić za gorące źródła, jeśli jego rodzina prowadziła jeden z najlepszych onsenów -> Pojechali na urlop do Hasetsu -> Phichit nigdy jeszcze nie był w Hasetsu.

Ta ostatnia myśl wprawiła chłopaka w święte oburzenie. Jak to? Najlepszy przyjaciel nie zaprosił go nigdy do swojego domu, a z byle rosyjskim kochankiem jeździ sobie do prywatnych onsenów? Bez niego? Kiedy on się tak nieludzko nudzi?

W myśl zasady, że znudzony Phichit to niebezpieczny Phichit (tak jakby on kiedykolwiek był bezpieczną osobą), ubrania, dodatkowe karty pamięci i zapasowe baterie do kilku aparatów bezładnie wpadały do wielkiej walizki. Dosłownie kilka sekund później, nieśmiertelny smartfon znów był w dłoni chłopaka, a rezerwacja na bilety do Japonii właśnie nabierała mocy prawnej. Yuuri Katsuki, jego rodzina i narzeczony, oczywiście nie mieli pojęcia, ale czy to nie Victor powtarzał zawsze jak ważny jest element zaskoczenia? Phichit powinien się przecież uczyć od największego idola łyżwiarskiego świata!

Chłopak znał trochę Japoński, a rodzice Yuuriego uczyli się przecież podstaw angielskiego. Nawet jak przyjaciel nie będzie miał czasu by zapewnić mu atrakcje, to z rodziną na migi powinien się dogadać.

Tak więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Japonia jest pięknym krajem, pełnym kolorowych widoków i ciekawych atrakcji. Z pewnością ciekawszych niż pusty akademik i dobrze poznane już lodowisko. Kontrast między tradycyjnym hotelem państwa Katsuki i super nowoczesnymi miastami znajdującymi się w sąsiedztwie, wyglądał z pewnością bardzo niecodziennie, a niecodzienne widoki były tym, co dobrze poinformowane Tajskie tygryski lubiły najbardziej. Tak więc „Witaj Japonio!"

-------------------------------------------------

Uff... pierwsze publikowanie czegokolwiek w internecie za mną. Jak wyszło?

Zmysłowy Challenge Yuri on ICEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz