HENRY
Zadzwonił telefon. Zawstydzony odsunąłem się od dziewczyny, która oblała się rumieńcem i z cichym ,,Przepraszam", sięgnęła po urządzenie z szafki nocnej.
Ubrałem pospiesznie kurtkę i skierowałem się w stronę drzwi.
— Henry, poczekaj — rzuciła nieśmiało Alicja, kiedy miałem nacisnąć na klamkę. — Pepe się pyta, jak sprawa z jachtem.
Cholera, na śmierć o nim zapomniałem.
— Dzisiaj miałem porozmawiać z mamą — skłamałem. — Dobranoc, Alicjo.
Zbiegłem po schodach, wyminąwszy się z Georgem, po czym rzuciłem się do wyjścia.
Pędziłem przez śliskie chodniki, przebijając się przez śnieg. Zarówno ten padający, jak i ten, który już spadł.
Drogę oświetlały słabe światła latarni.
Głowę zaprzątały mi różne myśli.
To było głupie. To był nieodpowiedni moment. Mina Alicji nie zdawała się mówić zbyt wiele, ale z pewnością była zaskoczona.
Mijając rzekę Ast, o mało co nie zwiało mi szalika, który dostałem kiedyś od mamy.
Zacisnąłem go mocniej na szyi i pognałem dalej.Wpadłem do domu zdyszany, napotykając pogaszone światła i chrapanie taty.
Usłyszałem jednak ruch, który jednoznacznie oznajmiał, że ktoś nie śpi.
Mama wychyliła się z sypialni w koszuli nocnej i spojrzała się na mnie wyczekująco.
Wypuściłem powietrze z płuc ze świstem, zdając sobie sprawę, że to będzie dluga noc.Usiedliśmy przy kuchennym stole, po przeciwnych jego końcach.
— Tu nawet nie chodzi o to, że jest po północy i się nie odmeldowałeś — zaczęła matka. — Nie wiem kiedy się tak na mnie zamknąłeś. Nic mi nie mówisz, chociażby o tych czarnych pasemkach.
Przewróciłem oczami.
— A ty nie mówisz mi prawdy. Dziadek żyje i ma się dobrze.
Kobieta spojrzała się na mnie krzywo.
— O czym ty mówisz?
— Nie powiedziałaś mi, że w naszych żyłach od pokoleń płynie ogień. Że dziadek się go zrzekł, żeby móc poślubić babcię. Znajduje się na Wyspie Potępionych, jeśli chciałabyś wiedzieć — burknąłem.
Kamienna twarz opadła, ukazując matczyną troskę.
— Ach, czyli już wiesz... No cóż, chciałam ci o tym powiedzieć sama, prędzej czy później. Owszem, nie jesteśmy już błogosławioną rodziną. Co więcej, napotkaliśmy gniew boga Feritema, który nie zrozumiał, jak z miłosnych powódek można zrzec się tak wspaniałego daru. Nikt z nas jednak nie ubolewa, że tak się stało. Życie bez krwi ognia nie jest złe.
— Skoro o tym mowa... Do naszej rodziny wrócił pocałunek ognia. I to ja go noszę.
Jej wzrok był nieodgadniony. Ni to się cieszyła, ni to była zła. Siedziała tak dobrą chwilę, zanim postanowiła się odezwać.
— Nie przyszło ci do głowy, żeby spytać się mnie albo ojca o zdanie? To niesie ze sobą dużą odpowiedzialność, godziny treningów. — Przełknęła głośno ślinę. — Ale dobrze, poczekaj chwilę, to poszukam starej bransoletki dziadka — powiedziała, wstając od stołu.
— Nie sądzę, żeby to było konieczne — wymamrotałem.Opowiedziałem mamie historię minionych tygodni, pomijając niektóre kwestie, jak na przykład burzliwą sytuację z Alicją, albo dzisiejsze wydarzenie.
— Nie popłyniesz — rzekła matka, przeciągając się na krześle.
— Co? — spytałem z niedowierzaniem.
— To co słyszałeś. To zbyt niebezpieczne, ale skoro Alicja i Phoebe chcą płynąć, to mogą przecież coś wypożyczyć.
Parsknąłem.
— Od kiedy obchodzi cię moje bezpieczeństwo?
Kobieta wydawała się zbita z tropu.
— W oceanach żyje dużo niebezpiecznych stworzeń, jak choćby rozwścieczone kerifezy, stuokie walery, czy zwykłe rekiny ludojady.
— Błagam cię, bardziej prawdopodobne jest, że przygniecie mnie lodówka, niż zje rekin.
— Powiedziałam nie i koniec! — Kobieta uderzyła ręką o stół. Z pokoju Franka i Lucasa słychać było jakieś szelesty.
— W takim razie ucieknę. Choć i tak pewnie tego nie zauważysz. Tak jak nie zauważyłaś kiedy zacząłem dojrzewać. Tak jak nie zauważyłaś, że przez te wszystkie lata miałaś inne dziecko niż Lucasa, Franka i Kate — bąknąłem, zapinając bluzę. Dom był wychłodzony, bo za dnia nikomu nie przyszło na myśl, żeby podkręcić kaloryfery.
— Henry, bądź rozsądny...
— Tu chodzi o dziadka! Przynajmniej odzyskam kogoś, kto zawsze mnie szczerze kochał.
Te słowa bolały. Mnie i matkę. Widziałem, że to ją zrani, ale musiałem to w końcu z siebie wyrzucić. Nie wiedziałem co to matczyna miłość. Myślałem, że wszystkie matki takie są. Dopóki nie spotkałem mamy Alicji. Kochającej, troskliwej kobiety.
— Ja... Nie wiedziałam, że czujesz się odtrącony...
— No jasne, skąd mogłaś wiedzieć, przecież trójkę dzieci, którymi musisz się przez ten czas zająć.
W brązowych oczach zebrały się łzy.
— Henry, pozwolę ci płynąć, jeśli...
— Jeśli co?
— Jeśli mi wybaczysz, synu.

CZYTASZ
Kiedy morze pozostawi swe znamię
Fantasy,,Płacz nocy objawia się spadaniem gwiazd. Płaczem dnia są promienie słońca, które łaskoczą po twarzy. Płacz chmur jest deszczem, niosącym szczęście. Płacz morza to piana, zwiastująca strach." Alicja kochała wodę. Życie, jakie w niej znalazła. Wraz...