***kilka dni później***
Stoję przy recepcji, na ramieniu mam torbę z rzeczami Nicka i czekam na jego wypis.
-Dziękuję – mówię i posyłam ciepły uśmiech kobiecie która podaje mi dokumenty.
Idę na salę, na której przez ostatnie dni przebywał chłopiec. Otwieram przeszklone drzwi i od razu do moich uszu dociera śmiech pewnych dwóch, bardzo dobrze znanych mi osób.
-To co? Jedziemy do domku? - zapytałam.
-Bella, czy tata może zostać u nas na noc? - zapytał chłopczyk, kompletnie nie zawracając sobie głowy odpowiedzią na moje pytanie.
-Nick... - chciał przerwać mu Harry, wyraźnie zawstydzony tą sytuacją.
-Jasne, że tak – powiedziałam nie pozwalając dokończyć brunetowi.
Jego zielone oczy rozszerzyły się w zdziwieniu i skupiły się na mojej twarzy. Posłałam mu uśmiech który on powoli odwzajemnił.
-No to raz, dwa – zaklaskałam w dłonie – ubieramy się i do auta.
Harry prowadził samochód, a ja siedziałam obok niego i dyskutowałam z chłopcem siedzącym z tyłu.
-Ja chcę telefon! - krzyczał.
-Kupię ci telefon jak pójdziesz do szkoły.
-Nie! Ja chcę szybciej! - wściekał się.
-Jeżeli się w tej chwili nie uspokoisz dostaniesz karę – powiedziałam i odwróciłam się w stronę małego krzykacza.
-Tato! - krzyknął – kup mi telefon!
-Słyszałeś co powiedziała Bella – powiedział spokojnie Harry skupiając się na drodze.
Nick fuknął pod nosem i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Siedział naburmuszony, nie wydając z siebie żadnego więcej dźwięku.
-Jesteśmy – powiedział Harry gdy wyłączył silnik samochodu.
Wysiadłam z auta i otworzyłam tylne drzwi z zamiarem uwolnienia chłopca z fotelika. Malec najszybciej jak to było możliwe wysiadł i udał się, obrażony, w stronę klatki schodowej. Ja razem z Harry'm ruszyliśmy za nim. Weszliśmy na trzecie piętro, a ja odkluczyłam drzwi i wpuściłam wszystkich do środka. Nick szybko zdjął buty i od razu pobiegł do swojego pokoju.
-Kiedy mu przejdzie? - zapytał Harry.
U tego chłopca zdarzają się takie foszki, zresztą jak chyba u każdego dziecka. Nie kupię mu na razie telefonu bo, moim zdaniem, jest na to za mały i jak na ten moment telefon nie jest mu do niczego potrzebny.
-Jak zgłodnieje, a biorąc pod uwagę to jak go karmili w szpitalu, nastąpi to niedługo – zażartowałam.
-Właśnie, jak już mówimy o jedzeniu to będzie jakiś obiad? Umieram z głodu.
-Tak, będzie – zaśmiałam się – kurczak z warzywami z patelni.
-Brzmi świetnie.
Chłopak podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i poprowadził do salonu. Usiadł na kanapie, a mnie pociągnął jednocześnie sadzając na swoich kolanach.
-Ten tydzień był męczący – powiedział i ukrył twarz w moich włosach.
-Wiem – westchnęłam, oparłam policzek o tors loczka i przymknęłam oczy.
-Może dasz się zabrać na jakoś imprezę jutro? - wyszeptał w moje włosy.
-Jutro mam pracę. Właśnie został byś z małym? Nie chcę go od razu zostawiać w przedszkolu.
-Jasne, przyjdę. Ale w sobotę zawozimy go do mojej mamy na noc i jedziemy do klubu.
-Chcesz go zostawić na noc u kobiety którą pozna tego samego dnia?
-Uwierz mi będzie najlepszą babcią pod słońcem. Będzie go rozpieszczać – zaśmiał się - a potem biedna będziesz musiała mu przypomnieć pewne zasady.
-Dobrze, zgadam się – westchnęłam.
Harry pocałował mnie delikatnie w czoło i mocniej przytulił. Zamruczałam cichutko, było mi tak dobrze, że zaczęłam zasypiać.
Zasnęłam w ramionach chłopaka, czując się tak bezpiecznie jak nigdy wcześniej.
YOU ARE READING
Your son h.s
FanfictionIsabella to młoda kobieta wychowująca samotnie dziecko. Jednak nie swoje. Wychowuje syna swojej, świętej pamięci kuzynki. Ojciec chłopca to dupek który nawet nie wie, że ma syna. Bella obiecała swojej kuzynce, że zrobi wszystko by Harry nie dowiedzi...