09

316 19 2
                                    

***kilka dni później***

Stoję przy recepcji, na ramieniu mam torbę z rzeczami Nicka i czekam na jego wypis.

-Dziękuję – mówię i posyłam ciepły uśmiech kobiecie która podaje mi dokumenty.

Idę na salę, na której przez ostatnie dni przebywał chłopiec. Otwieram przeszklone drzwi i od razu do moich uszu dociera śmiech pewnych dwóch, bardzo dobrze znanych mi osób.

-To co? Jedziemy do domku? - zapytałam.

-Bella, czy tata może zostać u nas na noc? - zapytał chłopczyk, kompletnie nie zawracając sobie głowy odpowiedzią na moje pytanie.

-Nick... - chciał przerwać mu Harry, wyraźnie zawstydzony tą sytuacją.

-Jasne, że tak – powiedziałam nie pozwalając dokończyć brunetowi.

Jego zielone oczy rozszerzyły się w zdziwieniu i skupiły się na mojej twarzy. Posłałam mu uśmiech który on powoli odwzajemnił.

-No to raz, dwa – zaklaskałam w dłonie – ubieramy się i do auta.

Harry prowadził samochód, a ja siedziałam obok niego i dyskutowałam z chłopcem siedzącym z tyłu.

-Ja chcę telefon! - krzyczał.

-Kupię ci telefon jak pójdziesz do szkoły.

-Nie! Ja chcę szybciej! - wściekał się.

-Jeżeli się w tej chwili nie uspokoisz dostaniesz karę – powiedziałam i odwróciłam się w stronę małego krzykacza.

-Tato! - krzyknął – kup mi telefon!

-Słyszałeś co powiedziała Bella – powiedział spokojnie Harry skupiając się na drodze.

Nick fuknął pod nosem i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Siedział naburmuszony, nie wydając z siebie żadnego więcej dźwięku.

-Jesteśmy – powiedział Harry gdy wyłączył silnik samochodu.

Wysiadłam z auta i otworzyłam tylne drzwi z zamiarem uwolnienia chłopca z fotelika. Malec najszybciej jak to było możliwe wysiadł i udał się, obrażony, w stronę klatki schodowej. Ja razem z Harry'm ruszyliśmy za nim. Weszliśmy na trzecie piętro, a ja odkluczyłam drzwi i wpuściłam wszystkich do środka. Nick szybko zdjął buty i od razu pobiegł do swojego pokoju.

-Kiedy mu przejdzie? - zapytał Harry.

U tego chłopca zdarzają się takie foszki, zresztą jak chyba u każdego dziecka. Nie kupię mu na razie telefonu bo, moim zdaniem, jest na to za mały i jak na ten moment telefon nie jest mu do niczego potrzebny.

-Jak zgłodnieje, a biorąc pod uwagę to jak go karmili w szpitalu, nastąpi to niedługo – zażartowałam.

-Właśnie, jak już mówimy o jedzeniu to będzie jakiś obiad? Umieram z głodu.

-Tak, będzie – zaśmiałam się – kurczak z warzywami z patelni.

-Brzmi świetnie.

Chłopak podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i poprowadził do salonu. Usiadł na kanapie, a mnie pociągnął jednocześnie sadzając na swoich kolanach.

-Ten tydzień był męczący – powiedział i ukrył twarz w moich włosach.

-Wiem – westchnęłam, oparłam policzek o tors loczka i przymknęłam oczy.

-Może dasz się zabrać na jakoś imprezę jutro? - wyszeptał w moje włosy.

-Jutro mam pracę. Właśnie został byś z małym? Nie chcę go od razu zostawiać w przedszkolu.

-Jasne, przyjdę. Ale w sobotę zawozimy go do mojej mamy na noc i jedziemy do klubu.

-Chcesz go zostawić na noc u kobiety którą pozna tego samego dnia?

-Uwierz mi będzie najlepszą babcią pod słońcem. Będzie go rozpieszczać – zaśmiał się - a potem biedna będziesz musiała mu przypomnieć pewne zasady.

-Dobrze, zgadam się – westchnęłam.

Harry pocałował mnie delikatnie w czoło i mocniej przytulił. Zamruczałam cichutko, było mi tak dobrze, że zaczęłam zasypiać.

Zasnęłam w ramionach chłopaka, czując się tak bezpiecznie jak nigdy wcześniej.


Your son h.sWhere stories live. Discover now