12

286 14 1
                                    

Razem z Annie siedziałyśmy w kuchni. Ja myłam naczynia, ona natomiast wycierała je i chowała do szafek.

-Powiedz mi Bello, gdzie pracujesz? To musi być trudne utrzymać siebie i dziecko w tak młodym wieku.

-Jestem kelnerką. Jakoś dajemy sobie radę, oczywiście nie możemy sobie pozwalać na same rzeczy z najwyższych półek, ale biedni nie jesteśmy.

-Naprawdę cię podziwiam. Też kiedyś nie miałam łatwo, ojciec Harry'ego odszedł zaraz po tym jak urodziłam. A moja córka? Nie warta wzmianki. Na szczęście miałam rodzinę, która bardzo mi pomogła. Gdyby nie oni, nie wiem co by było. Ty za to... jesteś sama - spojrzała na mnie zaszklonymi oczami, odłożyła ręcznik i objęła mnie.

W jej objęciach poczułam się jak bezbronne dziecko. Poczułam się jak u mamy, której od tak dawna nie mogłam dotknąć. Biło od niej ciepło dzięki któremu czułam błogą beztroskę. Dałam upust wszystkim emocją, które kłębiły się we mnie od tak dawna. Płakałam w ramionach kobiety którą znałam zaledwie kilka chwil. Przyciągnęła mnie do siebie bliżej, a ja wtuliłam się w ciało kobiety.

-Byłaś sama, dziecinko - złapała moją twarz w dłonie i spojrzała w mokre od łez oczy - teraz zawsze możesz na mnie liczyć, bez względu na Harry'ego. Zawsze, ale to zawsze zaopiekuję się tobą i Nickiem. Razem damy sobie radę. Ze wszystkim.

-Dziękuję, tak strasznie ci dziękuje - wyszeptałam.

-Jesteś wspaniałą dziewczyną. Jeżeli mój syn pozwoli ci kiedykolwiek odejść to będzie skończonym głupcem.

Trwałyśmy w uścisku do momentu w którym do kuchni wszedł Harry. Oderwałyśmy się od siebie i szybko zaczęłyśmy ścierać jakiekolwiek ślady łez.

-Nie chciałem wam przeszkadzać - zaśmiał się nerwowo - wezmę tylko sok dla małego.


Wieczorem byliśmy już w domu. Nick był zmęczony, przez co stał się nie do zniesienia.

-Bella! - krzyczał gdy położyłam go już do łóżka.

-Co się dzieje, skarbie?

-Mogę jeszcze chwilkę pograć?

-No dobrze - wyjęłam komórkę z kieszeni i dałam ją chłopcu - wracam za 15 minut i zabieram co moje - pogroziłam palcem, pocałowałam czuło malca i poszłam do salonu.

Usiadłam na kanapie i oparłam głowę o ramię Harry'ego.

-Dzisiejszy dzień był męczący - powiedziałam i przytuliłam się do bruneta.

-Masz rację - objął mnie ramieniem i położył swój policzek na mojej głowie - o czym rozmawiałaś z moją mamą?

-Takie babskie sprawy - ziewnęłam - Anne jest wspaniałą kobietą. Cieszę się, że ją poznałam.

-Ona też bardzo się cieszy. Widziałem to w jej oczach, sposób w jaki na ciebie patrzyła... Dawno na nikogo tak nie patrzyła.

-Na kogo tak patrzyła Harry?

-Patrzyła na ciebie jak na Gemmę kiedyś. Zanim się stoczyła. Gemma to moja młodsza siostra. Kiedyś była zupełnie inna niż teraz. Była dziewczyną która nigdy nie myślała o sobie, a zawsze o innych. Troszczyła się o wszystkich dookoła, działała w organizacjach charytatywnych, pomagała w domu starców, ale najbardziej uwielbiała odwiedzać dom dziecka. Dzieciaki ją kochały.

-Więc co się stało?

-Poznała chłopaka. Ćpuna i kryminalistę. Na początku było jak w bajce. Każda grzeczna dziewczynka chce złego chłopca. Ona swojego znalazła.

-Nie musisz mi... - przerwał mi.

-Ale chce - westchnął i kontynuował - potem zaczął naciskać na seks. Uległa mu gdy zagroził, że ją zostawi. Potem zaczął dawać jej towar. Zaczął od zioła, miała tylko 16 lat. Potem jakieś tabletki, aż w końcu dał jej anfe. Uzależniła się. Gdy on wyjeżdżał na jakieś dziwne zjazdy, Gems była na głodzie, chciał ją od siebie uniezależnić, udało mu się. Uciekła z domu, zaczęła przychodzić do nas gdy kończył jej się towar. Awanturowała się, wyzywała matkę, groziła, że się zabije. Pewnego razu uderzyła mamę. Nie wytrzymałem. Wywaliłem ją z domu - jego szczęka była zaciśnięta, a oczy zaszklone.

-Nie miałeś wyjścia Harry, to nie twoja wina.

-Wyglądała tak strasznie. Chuda, blada, zniszczone i brudne ciuchy. Wciąż pamiętam jej oczy gdy uświadomiła sobie co zrobiła. Cała wściekłość i desperacja zniknęły, wszystko zniknęło. Jej oczy stały się tak przerażająco puste.

-A twoja mama? Jak to zniosła?

-Mama za każdym razem gdy moja siostra przychodziła błagała ją żeby została, żeby zostawiła tego dupka, że damy sobie razem radę, że może być tak jak było. To nie działało. Nic nie działało ani prośby ani groźby. Każdej nocy po takiej wizycie płakała i modliła się, prosiła Boga żeby oddał nam jej małą córeczkę. Zawsze na następny dzień robiła na śniadanie sałatkę, którą tak bardzo uwielbiała Gemma i mówiła, że przynajmniej wie, że ona żyje, że jeszcze nie zaćpała się na śmierć. Po tym jak ją uderzyła wszystko się zmieniło. Już po niej nie płakała. Powiedziała tylko, że jest skończona i nie ma już dla niej ratunku. Poddała się. W końcu zrozumiała, że naszej Gemmy już nie ma.

-To straszne. Wszyscy ranimy osoby które nas kochają, a czasem jest już za późno żeby to naprawić - przytulił mnie mocniej i lekko musnął moje usta.

-Teraz, Bello, oboje zaczynamy nowy rozdział naszego życia.

************

Wiem, że w rzeczywistości to Gemma jest starsza, ale na potrzeby opowiadania zmieniłam ten szczegół.

Your son h.sWhere stories live. Discover now