Ona była martwa.
On żył, choć nie powinien.
Jedyne co mu pozostawało to odległe wspomnienia szczęścia, które niegdyś były rzeczywistością.
❝Never even realized how lost I was without her.
But I always was.
Just some lost soldier who forgot he eve...
Barnes siedział przy stoliku w rogu średniej wielkości sali o niskim suficie. Na środku znajdował się obszerny, długi, drewniany bar, gdzie za plecami barmanów stał pokaźnych rozmiarów regał z alkoholami ze wszystkich stron świata.
Przed hotelem zauważył kilka okazałych harleyów i ciężarówek, ale teraz przekonał się, że zjeżdżał się tutaj cały okoliczny półświatek. Trochę otyli, ale napakowani mężczyźni pili kolejne piwa, śmiejąc się głośno i klepiąc kobiety obok nich po udach, piersiach czy innych częściach ciała. Światła przygaszono, ale niektórzy dalej trzymali ciemne okulary na nosie. Dym papierosowy unosił się w powietrzu tworząc delikatną mgłę, przez którą wszystko wydawało się senne i ociężałe.
Zgasił papierosa o dno popielniczki i już miał zawołać młodą kelnerkę, która co jakiś czas posyłała mu zalotne spojrzenie, gdy zauważył, że do sali weszła Natasha. Przerzuciła rude włosy przez ramię i przystanęła, szukając wzrokiem Barnesa.
Bucky nie widział nigdy, by mężczyźni tak wygłodniałym wzrokiem patrzyli na kobietę jak tamci harleyowcy, taksując każdy centymetr powabnego ciało agentki Romanoff. Ona jednak przyzwyczajona do tego rodzaju prymitywnych zachowań ruszyła pewnie w kierunku Bucky'ego, któremu udzieliła się ogólna atmosfera zachwytu Natashą. Obejmował wzrokiem jej skryte pod czarnymi jeansami szczupłe nogi, idealnie zaokrąglone biodra. Na ramionach miała skórzaną kurtkę, w której kieszenie włożyła ręce, rozchylając ją tak, żeby widział delikatnie zarysowane pod swetrem sutki. Bezbłędnie stąpała w butach na koturnie.
Zasiadła na przeciwko i nagle wszystkie niechciane spojrzenie wróciły do dawnych pozycji, wydając ze swoich ust westchnienie rozczarowania, że piękna nieznajoma nie jest sama.
Zamówili jedzenie i gdy już mieli je przed sobą, ciągle w milczeniu, zaczęli powoli spożywać. Niespodziewanie kelnerka podeszła do nich i postawiła na środku stoliku półlitrową butelkę Jack'a Danielsa i dwie szklanki.
- Na koszt firmy - odparła i już jej nie było.
W tym samym momencie położyli dłonie na szkle. Chociaż ich serca zakołatały szybciej, szybko je opanowali.
Znowu dotyk powodował, że tracili zmysły. Barnes wstał, usiadł obok Natashy, która oparła się plecami o ścianę i podsunęła mu szklankę, by jej polał. Tak też zrobił i gdy wypili dwie kolejki, powiedział:
- Mi pomogłyby dopiero trzy takie butelki.
- Spokojnie mamy dużo czasu - zawyrokowała Natasha i znów sobie polała.
Barnes przysunął się do agentki, która automatycznie zauważyła ten ruch. Połączyła ich oczy w długim spojrzeniu, zbliżając się do niego, aż znalazła się niewiele oddalona o jego twarzy. Barnes dopił swoją whisky. Pachniał papierosami.
Natasha delikatnie ułożyła rękę na jego kolanie i on spojrzał na nią zdziwiony, ale nie chciał by przestała.
- Jesteś spięty - wyszeptała.
Otwartą dłonią sunęła po jego umięśnionym udzie, a on dyskretnie przygryzł czubek języka, domyślając czego szuka Natasha. Podobała mu się ta gra, bo wiedział, że on ma następny ruch, który będzie o wiele bardziej wyrafinowany od tego agentki. Czuł, że jest ona już prawie u celu i chociaż przejrzał jej ruchy, czuł podniecenie.
Natasha wyciągnęła paczkę papierosów z kieszeni jego spodni i włożyła filtr od ust. Wzięła zapalniczkę z blatu i podpaliła tytoń.
Barnes już zaplanował kolejne posunięcie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.