Rozdział X - "Kocham kwiaty!"

225 20 16
                                    

2 dni później...

- Sultanım, przyniosłem dla ciebie posiłek. - szepnął Sinan Pasha wchodząc do lochu - Postanowiłem sam ci je przynieść, bo tylko tak mogę sie z robą skontaktować, a muszę z tobą pilnie porozmawiać. - Pasha usiadł obok Sułtanki i podał jej małą tackę z jedzeniem.

- Czyżbyś wymyślił jakiś plan dotyczący mojej ucieczki z tych przeklętych lochów? - zapytała Gülbahar i zaczęła spożywać posiłek składający sie z chleba i wody.

- Niestety nie o tym chciałem porozmawiać. Ta sprawa dotyczy zamachu...

- Ciszej! Nikt nie może usłyszeć! - przerwała mu Sułtanka wpychając Sinanowi duży kawałek chleba do buzi. - Mam nadzieję, że wymyśliłeś coś realnego.

- Oczywiście, jak usłyszysz ten plan to zwali cie z nóg!

- Możliwe... tym bardziej, że siedzę. Jedyne co, to może spaść mi tacka, ale nie przedłużajmy już. Mów co spłodził twój mózg. - powiedziała i ugryzła kawałek chleba.

- A więc... - Sinan przybliżył sie do Sułtanki i zaczął opowiadać szeptem przebieg planu. Gdy skończył, Gülbahar z zachwytu upuściła chleb, który spadł na ziemię.

- Sinanie Pasho! Jesteś genialny! Aż sie dziwię, że ja sama tego nie wymyśliłam! - kobieta złożyła na ustach Pashy pocałunek, a następnie złączyła ich ręce.

- Obiecuję, że następnym razem przyjdę do ciebie z opracowanym planem związanym z twoją ucieczką. - uniósł lekko kąciki ust i spojrzał w oczy swojej ukochanej.

- Mam nadzieję, bo ja w tym smrodzie nie wytrzymam dłużej niż dwa miesiące.

***
Pałac Topkapi - wieczór

Kemankeş w pośpiechu zmierzał w stronę Komnaty Sułtanki Kösem. Zamierzał wyznać jej, co do niej czuje. Od dwóch dni rozmyślał jak jej to powiedzieć; bał sie jej reakcji. Co zrobi, gdy usłyszy, że Sułtanka nie odwzajemnia tego uczucia? Możliwe, że go wyśmieje, a następnie powiadomi władcę o jego zachowaniu. Wtedy w trybie natychmiastowym opuści ten świat.
Czasami, gdy przypominał sobie, że jeszcze kilka tygodni temu jej nienawidził, nie mógł uwierzyć, jak mógł być taki głupi i nie widzieć, że ma przy swoim boku tak wspaniałą kobietę.
Zakochał sie w Sułtance, która uwiodła go swoją urodą, odwagą, wdziękiem i nieugiętością; nie mógł przestać o niej myśleć; śniła mu sie po nocach, a za dnia nie mógł odwrócić od niej wzroku. Teraz nie był w stanie nawet pomyśleć o niej, jako o wrogu.
Cieszył sie, że uważa go za przyjaciela, ale chciałby być kimś więcej. Teraz, gdy szedł do niej nie obchodziło go, że za słowa, które za moment wypłyną z jego ust może stracić głowę; chciał jej powiedzieć, iż dla niej jest w stanie zrobić wszystko i nigdy jej nie zostawi; że będzie dla niej pomocną dłonią w najtrudniejszych chwilach.
Zawsze będzie ją kochać, nawet jeżeli go odrzuci.

Kilka minut później dotarł pod drzwi Komnaty i zaczekał, aż strażnik go zapowie. Gdy dostał pozwolenie na wejście, skierował sie do środka.

- Sultanım... - ukłonił sie przed siedzącą na ottomanie kobietą i spojrzał na nią niepewnie.

- Kemankeş, coś sie stało, że przychodzisz do mnie o tej porze? - zapytała Kösem i wskazała ręką na puste miejsce obok niej. Pasha podszedł powoli i usiadł obok Sułtanki.

- Bo ja... - podrapał sie nerwowo po głowie i spuścił wzrok na podłogę. - ja chciałem coś powiedzieć.

- Słucham. - uśmiechnęła sie lekko w stronę mężczyzny.

- No bo ja kocham... kocham kwiaty! Kwiaty są cudowne, moimi ulubionymi są róże i frezje...

- A wiesz, że róże symbolizują miłość i szczęście, a frezje flirt?

- Tak? Nie wiedziałem... to znaczy wiedziałem! Ja wszystko wiem. Podoba mi sie jeszcze groszek, symbolizuje on... - Kemankeş zamyślił sie i spojrzał na rozbawioną Sułtankę.

- Symbolizują pocałunek.

- Na Boga! Pocałunek? - westchnął Pasha i schował twarz w dłoniach. - Ale ja właśnie dlatego przyszedłem do Sułtanki, to znaczy chciałem porozmawiać, bo ja... - Kemankeş z nerwów nie mógł usiedzieć w miejscu, dlatego wstał z ottomanu. Chciał wyjść na balkon, ale gdy odwrócił sie w jego stronę i postawił do przodu jedną nogę, zahaczył o mały gwóźdź wystający z podłogi, chciał uchronić sie od upadku i w tym celu chwycił za mały stoliczek, na którym stała mała, diamentowa figurka, wyprodukowana w XIV wieku, warta kilka milionów akçe. Stoliczek przewrócił sie, a przedmiot upadł z hukiem i rozpadł sie na małe kawałeczki.

- Kemankeş, nic ci sie nie... - Sułtanka spojrzała na pozostałości po jej figurce. Czuła, że za moment wybuchnie z wściekłości. - Coś ty zrobił! Chodzić jak człowiek nie umiesz?! Masz 5 sekund aby zniknąć mi sprzed oczu!

- Sułtanko, ja...

- Nie chcę już na ciebie patrzeć! Won!! - wskazała ręką na drzwi. Pasha zerwał sie na równe nogi i wyszedł z Komnaty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tragedia... *dramatyczna muzyczka* Kemi stłukł doniczkę... to znaczy figurkę xD Przyzwyczaiłam sie już do tej doniczki... T^T

Postawmy dla niej znicz [*]
Niech jej Ziemia lekką będzie...
Amen

Wrogowie Złączeni W Miłości | Kösem&Kemankeş     {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz