Rozdział 12

379 23 2
                                    

Izzabelle właśnie wychodziła z Hotelu DuMort, gdy natknęła się na Simona. Chłopak był zamknięty w klatce, w infantylnym, dziewczęcym pokoju.

- Dzięki Bogu! – zawołał, gdy ją zobaczył. – Nie mam pojęcia skąd Cię znam, ale błagam, pomóż mi, zanim ta wariatka tutaj wróci!

Ciemnowłosa zareagowała szybko. Więżenie ludzi było niezgodne z Porozumieniami. I nie zależnie od tego czy Simon rzeczywiście był jedynie zabawką Clary (co także było wbrew Porozumieniom, ale Izzy, Alec i Jace poszli do niej po pomoc, więc przymknęli oko na to nadużycie) czy też miał własny rozum, który wpakował go w tę sytuację, obowiązkiem Izzabelle było go uwolnić. I zaprowadzić do Raphaela by się z tego wytłumaczył.

Simon ze zdziwieniem obserwował bransoletkę zsuwającą się z nadgarstka dziewczyny, która następnie przekształciła w metalowy bat. Izzabelle błyskawicznie szarpnęła ręką, najpierw w prawo, a następnie w górę i z całej siły pociągnęła w swoją stronę. W klatce, jeszcze przed chwilą niemożliwej do otworzenia pojawiła się wyrwa.

- Wiesz, który wampir cię tu wsadził? – spytała Izzabelle, gdy Simon wygramolił się przez otwór.

- Wampir? – chłopak spojrzał na dziewczynę z obawą, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że przecież tylko mgliście ją kojarzy i tak naprawdę nie ma pojęcia kim ona jest, więc równie dobrze może być kolejną wariatką. Albo gorzej. Te dwie są w zmowie i to jakaś chora gra.

Izzy westchnęła cierpiętniczo.

- Nieważne. Musimy cię stąd wydostać. Resztą zajmiemy się oficjalnie – złapała go za nadgarstek i pociągnęła w stronę drzwi. – Ruszaj się. Nie mamy całej nocy.

Wyszli na korytarz i ruszyli w kierunku klatki schodowej. Żeby wydostać się z budynku musieli zejść dwa piętra niżej, na parter i przejść przez opuszczoną recepcję. Na dworze byli by niemal bezpieczni. Czwarta nad ranem oznacza wschód słońca – bezpieczeństwo przed nieznanym wampirem łamiącym Porozumienia.

Właśnie weszli do pełnej kurzu i pajęczyn recepcji, gdy do budynku weszła Maureen.

- Simon! – wrzasnęła ze złością dziewczyna, rzuciła papierową torbę i błyskawicznie znalazła się przed Izzy. – Ukradłaś go! – powiedziała do niej oskarżycielskim tonem.

- Odsuń się, wampirzyco – ostrzegła Izzabelle. – Złamałaś Porozumienia i mam prawo ukarać cię od razu jeśli będzie sprawiać problemy.

Maureen się zaśmiała.

- Nie możesz nic mi zrobić, człowieku! Jestem niepokonana!

- Jesteś młoda i głupia – sprostował Izzabelle, wyciągając serafickie ostrze. – Odsuń się zanim uznam to za atak na Nocnego Łowcę.

Maureen poczerwieniała ze złości.

- Nocni Łowcy! Wciąż was nie odróżniam od zwykłych ludzi... ale podobno jesteście pyszni! – z tymi słowami rzuciła się na Izzy.

A raczej chciała, bo krzyki i zamieszanie ściągnęły na dół kilka wampirów, w tym Raphaela, który właśnie zaciskał palce na karku młodej wampirzycy.

- Co ja ci mówiłem o łamaniu zasad? – głos chłopaka był monotonny i znudzony, a mimo to przerażał. Niewinne, dziecięce ciało, przeczyło sile z jaką trzymał Maureen – dziewczynkę odrobinę niższą i tęższą od niego. Gdyby nie okoliczności można by wziąć to za zabawę między dziećmi z podstawówki.

- Raphael! – w głos dziewczyny wkradł się płaczliwy ton. – Puść mnie! Chłopak należy się mi! Nie możesz znowu mi tego zrobić!

Przywódca klanu westchnął.

I need U || FF Dary AniołaWhere stories live. Discover now