Rozdział 14

311 18 7
                                    

"Czy mogłabym zrobić dla nich więcej? Podałam im miejsce - w dodatku bardzo konkretnie. Mieli do niego blisko, mieli przewagę, mieli element zaskoczenia. Ale czego można się spodziewać, skoro nie zauważyli, że wróg jest tuż pod ich nosem?" - zastanawiała się Clary, wchodząc do Instytutu.

Przy wejściu zatrzymał ją Jorah.

- Co znowu?! - warknęła. - Przecież dobrze wiesz do kogo i po co tu przyszłam!

- Zaostrzono przepisy odwiedzin - wytłumaczył, nie odrywając od niej wzroku.

- W takim razie idź po Jace'a! - machnęła niecierpliwie ręką.

- Nie możesz wejść. Według nowych przepisów do Instytutu mogą wejść jedynie Podziemni zaproszeni przez jego zarządcę na oficjalne rozmowy - Jorah przybrał urzędniczy ton.

- Świetnie! Kolejne przepisy! Czy jest coś na co nie macie przepisów?!

- Gdybyś jeszcze się nie zorientowała, Clave to jedynie biurokracja. Już dawno zrezygnowało z prawdziwej walki na rzecz regulaminów i stalowego prawa - głos mężczyzny się zmienił - pogłębił i znikąd pojawiła się chrypa, jakby nie odzywał się przez dłuższy czas. 

- Gdzie twoja pusta duma? - zadrwiła Clary. - Pierwszy raz słyszę by Nephilim krytykował nieomylność Clave. Nie karzecie za to śmiercią?

Jorah podszedł bliżej Clary.

- Być może ty i ja jesteśmy do siebie bardziej podobni niż ci się wydaje - w piwnych oczach Nocnego Łowcy pojawiły się niebieskie drobinki.

- Czy ty usiłujesz mnie poderwać? - śmiech Clary był pusty.

Jorah zmierzył ją zaskoczonym spojrzeniem i otworzył usta by coś powiedzieć. Jednak zanim to zrobił na jego ramię spadła ciężka ręka i gwałtownie odciągnęła go kilka kroków w tył. Clary ze zdziwieniem odnotowała w myślach, że nie zauważyła kiedy podszedł tak blisko. Zaskoczony Jorah kilkukrotnie zamrugał - niebieskie drobinki zniknęły z jego oczu, a na twarz powrócił zwykły, obojętny wyraz twarzy.

- Nie, on z pewnością cię nie podrywał - Clary zerknęła ponad Joraha. Twardy bezlitosny ton należał do Jace'a. - Prawda?

- To śmieszna sugestia - magnetyzująca chrypka także zniknęła. Został zwykły, bezbarwny Jorah. - Czarownicę?

Ścisk na ramieniu stał się mocniejszy. Jorah syknął.

- Lepiej będzie jeśli wrócisz do swoich obowiązków - powiedział Jace tym samym tonem. - A my niestety musimy znaleźć sobie ustronne miejsce poza Instytutem.

Ton jakim zwrócił się do Clary był odrobinę cieplejszy od tego jakim potraktował Joraha.

- Dura lex sed lex - mruknęła Clary, wychodząc za Jace'm z przedsionka Instytutu. - Twarde prawo, ale prawo.


Isabelle, zostawiwszy Simona w zatęchłym akademiku (naprawdę nie rozumiała jak ktokolwiek mógł mieszkać w takich warunkach), skierowała się w stronę Instytutu.  Była głodna i śpiąca. (Całe szczęście dla Jace'a i Aleca, że była także zbyt zmęczona by gotować.) Po drodze myślała o Simonie. Było jej żal Przyziemnego, który nie mając pojęcia o ich świecie - o Świecie Cieni, wylądował w samym jego centrum. Do tego mając za jedynego przyjaciela czarownicę pokroju Clary. Mając takie szczęście w ciągu najbliższego tygodnia zostanie sprzedany jako składniki zaklęć i eliksirów.

To nie tak że Isabelle była uprzedzona do jakichkolwiek Podziemnych (w końcu jej chłopak był faerie), ale na widok Clary miała wrażenie, że w jej głowie zapala się czerwona lampka. Z rudowłosą coś było nie w porządku - po prostu pewnego dnia, zupełnie znikąd, pojawiła się w mieszkaniu Magnusa, wyglądając na małą nastolatkę (nie to żeby w oczach Isabelle teraz wyglądała szczególnie dorosło) i zaczęła rozstawiać świat po kątach. Dla Isabelle nie było w niej nic wiarygodnego - czarownicy potrafią manipulować rzeczywistością na wiele sposobów, dlatego czarnowłosa chciała zakończyć sprawę Valentine'a (co oczywiście nie mogło być ani łatwe, ani szybkie) lub przynajmniej odwołać Clary i zatrudnić innego czarownika. Na przykład Magnusa Bane'a, z którym w teorii ona, Jace i Alec dobili targu.

I need U || FF Dary AniołaWhere stories live. Discover now