⇨5⇦ (wspomnienia #1)

641 101 31
                                    


Mark szedł ulicą z uśmiechem na twarzy. Dziś były jego urodziny. Miał już piętnaście lat.

Jak co roku chciał ten dzień spędzić ze swoim przyjacielem. Gdy wszedł do domu rodzice złożyli mu życzenia, przytulili i wręczyli prezent. Mark podziękował i pobiegł do swojego pokoju.

Wziął telefon i postanowił zadzwonić do Jinyounga. Telefon odebrał jego kuzyn.

- Halo?

- Oh, cześć Yoonoh. Jest Jinyoung?

- Tak, Mark. Zawołam go. I przy okazji wszystkiego najlepszego, młody.

- Dzięki, hyung.

Po chwili usłyszał w słuchawce głos przyjaciela. Głos, który kochał ponad życie.

- Hej Mark-hyung! Wszystkiego najlepszego! - Jinyoung krzyknął wesoło.

- Dzięki, Jinnie. Spotkamy się w galerii o 17?

- Jasne, hyung. Wybierzesz sobie prezent. Nie zdążyłem ci nic kupić, przepraszam.

- Nic się nie stało, ważne że pamiętałeś o urodzinach. Prezent to najmniej ważna rzecz. - zaśmiał się Mark.

- Ej, prezent jest ważny. Ale okej, do zobaczenia, hyung.

- Do zobaczenia Jinnie.

Mark odłożył telefon i westchnął. Jinyoung już dawno miał specjalne miejsce w jego nastoletnim sercu. Mógł szczerze stwierdzić, że go kocha. Kocha go najbardziej na świecie. Może to brzmieć absurdalnie. Piętnastoletni dzieciak i miłość? Dwóch chłopców? Przecież to nienormalne. Ale Mark był pewien swoich uczuć. I dziś zamierzał wyznać to Jinyoungowi. Nie ważne było dla niego, co pomyśli sobie przyjaciel. Bo przyjaciele powinni być wobec siebie szczerzy, prawda?

Mark chwycił w ręce zeszyt. Zeszyt, w którym przez dwa lata zapisywał w postaci piosenek i wierszy, to co czuł do Jinyounga.

Każdy, kto przeczytałby tę twórczość, mógłby stwierdzić, że chłopak ma ogromny talent. To, jak potrafił opisywać odczucia ze swojego życia, w piosenkach, było niesamowite. Do tego pięknie grał na gitarze.

Mark wrzucił zeszyt do torby. Pokaże go Jinyoungowi. Miał nadzieję, że jego twórczość spodoba się chłopakowi. I że nie wyśmieje go, gdy wyzna mu miłość.

Ale Mark nie wiedział, że nie zdąży tego zrobić.

***

Chłopak wysiadł z autobusu i wolnym krokiem szedł chodnikiem. Do spotkania miał jeszcze 20 minut, a centrum handlowe było tuż za rogiem.

Mark wszedł do galerii i usiadł na ławce czekając na Jinyounga. Co chwilę zerkał na zegarek. Mieli spotkać się o 17. Była już 16:55 a chłopaka nie było. Mark pomyślał, że Jinyoung zapewne się spóźni. Możliwe, że autobus stoi w korku.

Mark postanowił przejść się po sklepach, żeby nie nudzić się czekając na przyjaciela. Jednak, gdy minęło już pół godziny a jego nadal nie było, Mark zaczął się martwić. Wyjął telefon i zadzwonił do chłopaka. Nie odbierał. Drugi raz. Nadal nic. Mark westchnął. Wybrał numer jeszcze jeden raz. Nareszcie odebrał.

- Halo? - odezwała się kobieta po drugiej stronie.

- Dzień dobry pani Bae. Czy wie pani, co z Jinyoungiem? Miał się ze mną spotkać pół godziny temu w galerii.

Głos kobiety ucichł. Dopiero wtedy Mark usłyszał, że mama Jinyounga płacze.

- Pani Bae? Proszę pani, co się stało?

- Ji-jinyoung jest w szpitalu. Potrącił go samochód.

I wtedy serce Marka stanęło w miejscu.

love songs ✨ markhyuck (COMPLETE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz