Cześć. Jestem Lili. Mam 10 lat. Obecnie jestem uwięziona......przepraszam obecnie mieszkam w sierocińcu. Okropnym sierocińcu. Nie wiem kim jestem i jak mam na nazwisko. Nikt mi go nie podał bo też go nie znają. Nawet w aktach nie ma go zapisanego. Dziwne nie? Mam kruczoczarne włosy i takie same oczy. Moja cera jest lekko ziemista i blada. Ale taka mi się podoba. Moje krucze włosy są aż do pasa. Tak wiem, są mega długie.
Z charakteru jestem trochę dziwna. Z jednej strony jestem miła, odważna i wrażliwa, a z drugiej....chamska, sprytna, mądrą, ambitna i sarkastyczna. To jest po prostu mieszanka wybuchowa. A i do tego jestem mega uparta. Taka jestem na prawdę. Niestety inni mnie znają jako cichą, smutną, tajemniczą i przestraszoną dziewczynkę. To po części jest prawda bo boję się dyrektorki sierocińca i pozostałych wychowawców. Nikt mnie nie lubi. Jestem pomiatana na wszystkie strony przez wszystkich nauczycieli, opiekunów i inne dzieci. Wyśmiewają mnie i to bardzo boli. Często też jestem bita przez wychowawców. Dostaję zawsze za byle co, nawet wtedy gdy nic złego nie zrobię.
Jedyną osobą, która mnie lubi jest stara kucharka ze stołówki. To ona jest przy mnie kiedy jest mi źle. Opiekuje się mną jak nikt inny. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, gdyby nie ona to bym chyba umarła. Raz tak prawie było po tym jak znalazła mnie zbitą, skopaną i zmarzniętą na podwórku w samym środku zimy w cienkiej sukience. Pamiętam to, miałam wtedy 5 lat. No ale dość o przeszłości. Teraz siedzę w niewielkim pokoiku. Siedzę na parapecie i patrzę w niebo na gwiazdy. Patrzę tak z nadzieją że wkrótce dowiem się kim jestem i że będę miała rodziców i miały dom. Dom, którego tak mi brak. Marzę wpatrując się w gwiazdy.... Słyszę kroki....Odwracam głowę w stronę drzwi.... Zeskakuję z parapetu i patrzę ze strachem w tamtym kierunku. O cholera! Drzwi się otwierają i staje w nich dyrektorka. .... Podchodzi do mnie i wyciąga mnie za koszulkę na korytarz. Jest tam półmrok bo jest środek nocy, a na korytarzu pali się tylko lampa wisząca po środku sufitu mniej więcej gdzieś w połowie korytarza.
Ta wredna baba znów mnie obraża i co chwilę policzkuje.......
**********************************
w tym samym czasie w Hogwarcie
Severus Snape siedzili w tej chwili u dyrektora razem z Minerwą McGonagall.
- Severusie ja już nie mogę tak dłużej patrzeć na to biedne dziecko. - powiedziała
- Minerwa ma rację - odparł Dumbledore
- A więc co zamierzasz robić? Dalej mamy ją obserwować moim patronusem? - zapytał Snape z wyrzutem
- Nie . Postanowiłem że ktoś z nas musi ją przygarnąć i się nią zająć. - powiedział Albus
- I kogo masz na myśli Albusie? - spytała Minerwa
- ...myślę, że najlepiej będzie jak zajmie się nią.....
Nie dokończył bo Snape poczerwieniał i wrzasnął:
- Cholera jasna. Dumbledore, czy ty widzisz co to babsko wyprawia z tą małą? Nie musisz się namyślać pod czyją będzie opieką. Sam się nią zajmę! I idę po nią zanim ta mugolka ją zabije!
I już go nie było.
********************
wracamy do sierocińca
Aportował się prosto do sierocińca do pokoju Miriam, swojej znajomej która była tu kucharką.
***Severus Pov***
- Miriam. Miriam budź się!!
- Co... Co się.... Severus co ty do cholery jasnej tu robisz? - powiedziała
- Przyszedłem po te dziewczynkę, Lili na na imię tak?
- Tak. I jak to po nią przyszedłeś?- spytała
- Normalnie. Nie mogę dłużej patrzeć jak ją katują. Zaprowadź mnie zaraz do tej małej.
- Już już. Choć za mną.
Miriam ubrała szlafrok i wzięła do ręki zapaloną świecę w kubku i wyszła na korytarz a ja zaraz za nią.
- Mam złe przeczucia Sev. Oby dzisiaj ta wredna jędza nie wciągnęła biednej Lili z pokoju. To babsko w końcu może ją zabić. Mam nadzieje że zdążysz dotrzeć do Lili przed nią... O nie tego się obawiałam... - powiedziała zmartwiona gdy coś usłyszała
- O czym ty mówisz Miriam? Co się tu dzieje w nocy kiedy.... - spytałem ale w taj chwili usłyszałem wrzask kobiety i płacz dziecka. Czym prędzej skierowałem się tam prawie biegiem.
***** Lili Pov= twoje pov*****
To babsko znowu mie uderzyło. Zaczęłam płakać i prosić aby mnie w końcu zostawiła.
- Proszę niech pani przestanie. To boli.... Dlaczego to pani robi? Proszę mnie puścić. Nic złego nie zrobiłem. Błagam niech mnie pani puści....
- Zamknij się mała guwniaro! Jesteś śmieciem! Nic nie nie wartym śmieciem!
I w tedy zaczęła mną szarpać i bić nie zwracając uwagi na zbliżające się kroki. Kiedy usłyszałam kroki, od razu je rozpoznałam, to szła szybko pani Miriam, ta kucharka. Chyba nie szła sama bo usłyszałam męski głos. Zaczęłam się wyrywać dyrektorce. Jednak nie miałam już tyle sił i zacząłem płakać coraz głośniej.
- Pomocy....- zaczęłam i w tym momencie ta jędza podniosła mnie i rzuciła o ścianę. Uderzyłam głową o ścianę i upadłam na podłogę. Już miała mnie kopnąć w brzuchu gdy coś ją odrzuciło dwa metry ode mnie.
Kręci mi się cholernie w głowie i nie mogę wstać bo nie mam siły. Jedyne co zrobiłam to popatrzyłam w drugą stronę. Zobaczyłam jak w moim kierunku biegnie pani Miriam i jakieś czarnowłosy mężczyzna z jakimś patykiem w dłoni. Obok niego lata świecącą kulka.
- Zwiąż te su.....to babsko i zabierz do Ministerstwa. Ja się zajmę małą. - powiedział
Po chwili pani Miriam wyciągnęła podobny patyk i dyrektorka była związana i zakneblowana. Po czym zniknęła razem z panią Miriam. Nieznajomy mężczyzna zaczął podchodzić do mnie. Skuliłam się na podłodze. Widząc mnie taką wystraszoną schował patyk do kieszeni dziwnego ubioru i podszedł do mnie powoli. Ze strachu i z powodu utraty krwi, bo miałam rozwaloną głowę, zaczęłam tracić przytomność. W tej chwili poczułam że mnie podnosi z podłogi i przytula.
- Nic się nie bój. Nie zrobię ci nic złego. Zabieram cię z tego piekła. Już jesteś bezpieczna. Nikt cię nie skrzywdzi więcej moje dziecko. - powiedział
To były ostatnie słowa jakie usłyszałam. Potem była już tylko ciemność.

CZYTASZ
Zaginiona córka Mistrza Eliksirów
FanficMała Lili jest piękną 10- letnią dziewczynką o kruczoczarnych włosach i takich samych oczach i lekko ziemistej i bladej cerze. Nie wie kim dokładnie jest i jak się nazywa. Wie tylko że ma na imię Lili i mieszka w sierocińcu odkąd pamięta. Nie ma ła...