Rozdział 73 Turniej Czarnego Kła

2.9K 310 19
                                    

اغنيه angel of Darkness مترجمه

– Vivian –

Zamrugałam parę razy, nie rozumiejąc dlaczego wspomniał o moim towarzyszu i tym wydarzeniu. Ludzie z zaułku także o nim mówili.

– Czym takim jest ten turniej? Dlaczego uważasz, że Pait ma pecha? – spytałam z przekąsem.

Amater wydawał się nie być zaskoczony moimi słowami. Chociaż czy ktoś, kto zna całą moją sytuacje, mógłby nie spodziewać się tego? Odpowiedź jest prosta.

– Turniej Czarnego Kła – zaczął – to święto, które w Nerfersie obchodzone jest co rok. Udział w walkach biorą zazwyczaj jeźdźcy, lecz czasami zdarzy się, że dołączy do nich jakiś szlachcic czy biedak. – Nagle spoważniał. – Podczas tego święta składa się ofiarę Neriosowi, by ten podarował królowi i jego bratu większą potęgę. Zazwyczaj ofiarami są to nienarodzone dzieci. Mówi się, że im większy poziom królewskiej krwi płynie w ofierze tym potężniejszą moc otrzymają Loisterowie. Mimo wszystko, nie jest to dość ciekawe widowisko – mruknął, wykrzywiając usta w grymasie.

Zrobiło się mi niedobrze. Jak Diwis może pozwalać na coś takiego? Zdaję sobie sprawę, że Edenowi nie obce jest krzywdzenie innych, ale Diwis? Może i traktował tych ludzi z zamku, z wyższością i chłodem, jednak mam wrażenie, że czuje o wiele więcej niż jego brat. Chociaż... Czy mogę być tego pewna? Znam go na podstawie tylko tych kilku wspomnień.

~ Wiesz, że może po to było im twoje dziecko? ~ zapytał nagle Kelpie.

~ Myśli, że oni...

Nawet myślenie o tym, przyprawia mnie o ból głowy. Niestety, ale wszystko na to wskazywało. Loisterowie chcieli zrobić z tej niewinnej istotki ofiarę dla swojego boga. To ohydne.

– Jesteś pewien, że nie damy rady ominąć tego turnieju?

Amater uniósł głowę do góry, marszcząc czoło.

– Hym... To nie tak, że zostaniemy do końca, ale chodzi bardziej o to, że nasz transport trochę się opóźni – wyjaśnił szybko.

Skinęłam głowa. Na szczęście... Lekko się uśmiechnęłam. Może uda mi się ominąć dzień, w którym będą składać swoją ofiarę.

– Nawet jako król złodziei nigdy nie widziałem czegoś tak cennego! – szepnął, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Co?

Ruchem dłoni wskazał na moją szyję.

– Twój naszyjnik. Wygląda na bardzo drogi, chociaż... Nie jestem tego pewien. – Wyszczerzył się. – Dasz mi go zobaczyć?

Od razu chwyciłam za wisiorek. Może to i niegrzeczne, lecz nie chcę by go dotykał. To jedna namacalna rzecz, która jest dowodem istnienia mojego paktu z Kelpim.

– Nie – odparłam. – Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę by ktoś go dotykał. To... Coś dla mnie ważnego – dodałam.

Amater skrzyżował ręce za głową, uśmiechając się.

– Szkoda, ale jeśli patrzeć na moje przyzwyczajenia... – rozmarzył się. – Zapewne byś już go nie odzyskała.

Mogłam się tego spodziewać...

~ A co się dziwisz? Tak nauczył się żyć ~ przypomniał Kelpie.

Mentalnie przyznałam mu rację. Podparłam głowę na łokciach i przyjrzałam się reszcie gości. Ciekawe kiedy dołączy do nas Pait? Chciałabym się dowiedzieć, jak wygląda sytuacja z transportem...

– Powiedz, – poprosił – nie chcesz wracać do brata, prawda?

Przeniosłam wzrok na swojego rozmówce.

– To chyba logiczne – odparłam. – Chcę powrócić do Edgerii i swojego męża. Mój brat... On... – Nabrałam powietrza do płuc, by po chwili je wypuścić. – Yiner zabił naszych rodziców i próbuje odebrać mi wszystko, co kocham. Jednak... Nie potrafię go znienawidzić. Wiem, że dalej mnie kocha i chce tylko chronić. Doceniam to, ale teraz jestem królową, a on zagraża mojemu państwu. Muszę podjąć decyzję, która przyniesie moim ludziom pokój.

Skinął głową.

– Domyślałem się, że powiesz coś takiego. – Westchnął. – Masz zbyt dobre serce. Nie wiem, co bym czuł, gdybym znalazł się na twoim miejscu, ale na pewno nie byłby tak miły. Możliwe, że przełożyłbym swoje szczęście ponad życie innych.

Wiele osób by tak zrobiło. Rain jest jedną z nich. Ojciec Maliorsa zrobiłby wszystko, byle zatrzymać swój majątek i władzę. Nie obchodzi go życie innych. Z większością szlachty jest tak samo. Nie wiem dlaczego jestem inna. Może to dlatego, że przez pewien czas żyłam jak biedak? Poznawałam wrogi nam kraj od środka? Zresztą, dlaczego światem ciągle wstrząsają wojny? Ludzie z Nerfersu i Edgerii nie różnią się niczym poza tradycjami i bogami, których czcią. Jednak spory pomiędzy nimi trwały już od wieków. Nie widzę nawet cienia szansy na to, by te dwa kraje mogły kiedykolwiek zawrzeć pokój.

– Pait!

Podskoczyłam, słysząc rozradowany głos Amatera. Uniosłam nieznacznie głowę, a moje oczy spotkały się z tymi zielonymi należącymi do Paita. Nastolatek zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, po czym usiadł obok.

– Amater, miałeś jej nie straszyć! – syknął wściekły.

Zielonwłosy wzruszył ramionami.

– Nie moja wina, że jestem przerażający – mruknął, a ja nieznacznie uniosłam dłoń, chcąc przerwać ich rozmowę.

– Pait, – zwróciłam się do czarnowłosego – Amater, nie zrobił nic złego – zaczęłam bronić złodzieja, po czym odchrząknęłam. – I co z naszym transportem? Wiem, że będziemy mieć opóźnienie, lecz ile...

– Jeden dzień – wtrącił.

Zagryzłam wargę. Nie podobało mi się to, że przerwał moją wypowiedź, ale przynajmniej udzielił odpowiedzi na moje pytanie.

– Rozumiem...

Jutrzejszego dnia, postawię kolejny krok ku powrocie do swojego ukochanego. Askalonie... Wreszcie spotkamy się w rzeczywistości.

– Całkowicie zapomniałem o tym turnieju! – zawołałam Pait, ciągnąc za końcówki swoich włosów. – Gdyby tylko Kelpie nie chciał spać, zapewne dotarlibyśmy tu przed rozpoczęciem całego tego syfu – burknął.

~ Niech ja go tylko dorwę... ~ syknął Nefis. ~ Vivian idź z nim do jakiegoś osobnego pomieszczenia. Mam zamiar go zabić!

Zaśmiałam się.

– Co cię tak rozbawiło? – spytał Amaters z swoim charakterystycznym wyrazem twarzy.

– Kelpie, ma zamiar cię zabić Pait – odpowiedzialna, a na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie.

– To ja może lepiej przyjdę po ciebie jutro? – spytał przerażony.

Zaśmiałam się. To mogłoby być dość ciekawe, gdybym miała spędzić resztę dnia sama. Zresztą moim zdaniem Kelpie nie jest aż tak przerażający. Może i ma czasami te swoje durne pomysły, lecz w dalszym ciągu nie zrobiłby nikomu – większej – krzywdy. Amater poderwał się do góry.

– Kim jest Kelpie?! – huknął. Oczy większej ilości ludzi, przeniosła się na niego. Posłał im tylko zirytowane spojrzenie, po czym z powrotem opadł na swoje miejsce.

Przez następne kilkanaście minut tłumaczyłam złodziejowi kim jest Nefis. Kelpie co jakiś czas poprawiał mnie, dodając sobie cechy, których tak naprawdę nie posiada. Pait uznał, że będzie spotykać się ze mną tak rzadko jak kto tylko możliwe, po czym cała nasza trójka udała się do osobnych pokojów na piętrze. Kiedy wchodziłam po schodkach na górę, barman posyłała mi ukradkowe spojrzenia, a goście nie skrywali swojego zaskoczenia. Nie wiem, o co im chodzi, lecz przeczuwam, że to wcale się mi nie spodoba.

CDN

Kolejny w czwartek :)

(Data opublikowania tego rozdziału: 14.11.17r)

AskalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz