Rozdział 93 List Edena

2.4K 293 41
                                    

I to ostatni! Dzięki __nixy__, że ostrzegłaś mnie o mojej pomysłce i sprawiłaś, że nie dodalam o jeden rozdział za dużo ;)

– Askalon –


Bolała mnie twarz, lecz mimo to dalej szedłem przed siebie, nie okazując żadnych uczuć. Bolało mnie zachowanie Vivian. Jednak wiedziałem, że sobie na to zasłużyłem. Przez te dwa dni nawet nie przyszedłem na nią spojrzeć. Zajmowałem się cały czas czymś innym, lecz nie było to żadnym wytłumaczeniem; sam znajdowałem sobie różne zajęcia. To nie tak, że byłem na nią zły. Po tamtej rozmowie z Arin zrozumiałem parę rzeczy, lecz kiedy ją zobaczyłem z martwym ciałem swojego brata... Coś we mnie pękło. Poczułem się niepotrzebny, ponieważ po raz kolejny to ona zrobiła coś, czego ja nie potrafiłem dotąd zrobić. Wiedziałem, że nikt mnie przez to nie osądzi lub skrytykuje, no może oprócz niej. Ale to, co powiedziała było prawdą. W czasie, kiedy ona zmagała się ze wszystkimi przeciwnościami losu, ja tkwiłem w zamku zajmując się w większej mierze czymś z goła innym. Na dodatek przegrałem dwa razy. Westchnąłem, kręcąc głową. Eren mnie pokonał, może nie było to w pełni uzasadnione zwycięstwo, lecz klęska jest klęską. Yiner natomiast użył może niehonorowej metody, lecz skutek był taki sam jak w przypadku Erena. Tylko ja ze wszystkich stron tego dziwnego konfliktu używałem sprawiedliwych metod, stosowałem się do zasad. Jednak czy było warto? Jeśli chodzi o skutki to nie, ale według mnie honor jest czymś niezbędnym dla osoby, która chce prowadzić ludzi. Ale czy to prawda? Mój ojciec porzucił matkę. Czy coś takiego jest honorowe? Nie, a ja nie jestem wcale od niego lepszy. Uznałem własną żonę za zdrajczynie, choć nie miałem nawet najmniejszego dowodu na ten akt. Zachowałem się jak głupiec, choć po głębszym zanalizowaniu swoich decyzji i zachowań, stwierdzam, że naprawdę nim jestem.

Vivian pytała mnie, co do niej czuję. Odpowiedz jest dla mnie prosta, ale ona ma wątpliwości. Zaśmiałem się cicho, a ja przechodząca obok mnie służka, podskoczyła. Wcale się nie dziwię, że ja ma. Tyle razy ją zawiodłem i przez własną dumę nawet jej nie przytuliłem. Na bogów! Ja rozmawiałem z nią tak, jakby była jakimś insektem! Wszedłem do sali tronowej i spojrzałem na półmrok w niej panujący. Skłamałem nawet, że mam teraz spotkanie, kiedy to ma się rozpocząć dopiero za dwie godziny. Pokręciłem głową. Nie rozumiem, jak Vivian mogła poświęcać się dla człowieka takiego, jak ja. Kocham ją, lecz okazywanie tego uczucia jest o wiele trudniejsze. Wcześniej, uważałem, że nasza więź nie będzie potrafiła na mnie wypłynąć – myliłem się. Samo to w jaki sposób do niej mówiłem, sprawiło, że czuję dziwny ból w sercu. Czym jest to uczucie? Czy to, to co inni nazywają wyrzutami sumienia?

– Tak, to wyrzuty sumienia zżerają cię od środka.

Uniosłem nieznacznie głowę do góry i zauważyłem przed sobą Arin i jednego z jej braci. Jeśli dobrze pamiętam nazywa się on Yosam i jest Nefisem, który służył Yinerowie. Zastanawia mnie to w jaki sposób Vivian przekonała go do siebie. Moja żona zaprawdę jest bardzo utalentowana.

– Co tu robicie? Nie powinniście być z Vivian i jej pocieszać? – spytałem opanowany. Tylko Arin wie, o czym myślę i jest to dość kłopotliwe.

Temperatura w pomieszczeniu wzrosła, a Yosam zbliżył się do mnie, uśmiechając w dość przerażający sposób.

– Wiesz, że ona cierpi, a mimo to... – zacisnął dłonie w pięści. – Mam cię upiec – naprzeciw niego pojawiły się kulę ognia – czy też zamienić w proch?

Arin pokręciła głową.

– Yosamie, uspokój się – poprosiła, lecz jej słowa nie zadziałały na wzburzonego Nefisa. – Jeśli coś mu zrobisz, Vivian będzie smuta – dodała, a płomienie znikły. Wystarczy tylko tyle, by je przekonać? Jak bardzo one muszą cenić Vivian?

– Nie zmienia to jednak faktu, że zrobiłeś coś złego – oznajmiła, tym razem zwracając się do mnie.

Spojrzałem w górę na sufit.

– Wiem, lecz nie potrafiłem inaczej. – Spojrzałem na nich, krzywiąc się. – Czy wiecie jak to jest, kiedy ktoś inny robo coś czego ty sam nie potrafiłeś? Vivian osiągnęła to, czego ja nie zdobyłem. Moja duma nie...

– Skończ bredzić! – wtrącił Yosam. Zmrużyłem oczy. – Dla twojej wiadomości cała nasza trójka wie jak to jest, kiedy ktoś ci bliski posiada coś, co dla ciebie jest w pełni odległe. – Westchnął. – Nie ma potrzeby byś znał naszą historię w całości, ale coś ci powiem. Mieliśmy jeszcze jedną siostrę, jednak zabiłem ją.

Pokręciłem głową. Wkręca mnie. Zabicie Nefisa jest niemożliwe.

– Wiem, o czym możesz teraz myśleć, ale mylisz się. Nasza siostra nie była Nefisem, nie w pełni. Zazdrościłem jej tego, że jest wyjątkowa. Z powodu mojej urażonej dumy, zabiłem ją. Dopiero teraz dostrzegam, że popełniłem błąd – przyznał. – Jeśli nie zapomnisz o tej swojej pożal się Pesterze, dumie. Stracisz osobę, którą kochasz. Ja popełniłem ten błąd i poniosłem za niego odpowiedzialność. Wiedz, że nie warto.

Po policzku Arin spłynęła łza. Czyżby dalej przeżywała śmierć siostry? Aż tak mocno ją kochała?

– Tak, mimo upływu tylu wieków, jak dalej ją kocham. Mam też nadzieję, że kiedyś ją spotkam i zamknę w swoich ramionach... – wyszeptała speszona, poprawiając swoje żółte włosy.

Yosam westchnął teatralnie, kładąc się w powietrzu. Arin pokręciłam zrezygnowana głową, po czym skierowała się do mnie.

– Askalonie, pamiętasz jak spotkali samy się po raz pierwszy? Mówiłeś, że robisz to wszystko dla swojej ukochanej? Co się zmieniło, że teraz nawet na nią nie spojrzysz? Czyżbyś przestał ją kochać? – spytała. Zaprzeczyłem ruchem głowy. – Właśnie. Kochasz ją dalej, ale dopóki nie zaakceptujesz tego, że to nie zawsze ty będziesz w świetle chwały, stracisz ją. Pokonaj swoje dziwne ograniczenia i nie popełnij błędu mojego młodszego brata – poprosiła. Miała rację. Jeśli nie zmienię swojego zachowania stracę ją i to na zawsze.

Nagle drzwi do sali się otworzyły, a w progu stanął zdyszany Verian. Zmarszczyłem brwi, zauważając, że trzyma w dłoniach zwinięty kawałek papieru.

– Królu, Eden Loister wysłał ci wiadomość – wydyszał. Podszedłem do niego i odebrałem list. Nie czekając na nic, przerwałem pieczęć i zacząłem czytać.

Czas się zmierzyć. Już dość mam czekania, zresztą Neriosowi też się to wszystko nie podoba. Twój lud nie jest godny życia, ale można ich naprawić. Ciebie niestety już nie.

Jeśli nie rozumiesz, to napiszę wprost. W imię swoje i naszego jedynego boga, wypowiadam Edgerii i jej tchórzliwemu królowi, wojnę.

Powiadomię z góry, że mój brat nie ma z tym nic wspólnego. Ten tchórz nie chciał walki. Nie martw się, zamknąłem go w lochu, by nie przeszkadzał w naszym przedstawieniu.

Eden Lositer, obecny władca Nerfersu.

Zgniotłem dokument i odrzuciłem na bok. A więc tak chce się bawić... Dobrze, niech bogowie rozstrzygną nasz spór. On ma po swojej Neriosa, a ja Miecz Zapomnianych. Chociaż czy na nie zasługuję? Nim poproszę o nie Vivian, muszę naprawić to, co zniszczyłem.

CDN

Kolejny już we wtorek.

(Data opublikowania tego rozdziału: 03.12.17r)

AskalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz