Rozdział 68 Prawdy życia

3K 334 17
                                    

Blood+ opening 1 english sub

– Vivian –

Patrzyłam w dal, milcząc. To wspomnienie... Myślałam, że odzyskałam pamięć już w pełni, lecz najwyraźniej myliłam się. Zaczęłam się cofać, trzymając dłoń na swojej klatce piersiowej. Ile to wszystko ma jeszcze trwać? Chciałabym, by wszystko się uspokoiło... Za życia rodziców byłam zła, że o niczym mi nie mówią, lecz teraz czasami mam wrażenie, iż lepiej byłoby żyć w tej iluzji szczęścia. Może wtedy to wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej? Nie, Yiner i tak walczyłby z Askalonem, a Eden i Diwis wciąż nastawaliby na życie mego męża. Jestem egoistką. Poświęciłam tak wiele i sprawiłam ból osobom, które na niego nie zasługiwały. Życie jest jednak okrutne. Moje plecy zetknęły się z ścianą, a ja uniosłam głowę do góry i spoglądając na bezchmurne niebo. Mówi się, że jeśli chce się coś zyskać, pierw trzeba coś stracić. Czyż to nie śmieszne? Parsknęłam cicho. Ale i jednocześnie prawdziwe. Jeśli chcę wrócić i sprawić, by wreszcie zapanował pokój muszę poświęcić o wiele więcej niż do tej pory. Jestem królową i chyba do tej pory w dalszym ciągu nie rozumiałam, jak wielka odpowiedzialność ciąży na mnie i Askalonie. Władca nie może patrzeć na szczęście swoje czy pojedynczej jednostki, on musi brać pod uwagę wszystkich.

~ Vivian, pokój może oznaczać... ~ zaczął zmartwiony strażnik, lecz przerwałam mu:

~ Wiem, Kelpie. Bez buntowników Eden nie będzie wstanie zagrozić Askalonowi, lecz zdrajcy będą istnieć do momentu, w którym mój brat nie wyda ostatniego tchnienia ~ powiedziałam do niego. ~ Jeśli by się poddał, może dane byłoby mu żyć. Nie, nie mogę się okłamywać. Askalon zabije go za wszystko, co zrobił. Wiem, że tak trzeba, ale moje serce nie potrafi tego zaakceptować.

~ Ja... To znaczy... Znam...

Nie chciałam, by mnie pocieszał. Przecież on sam musi żyć odseparowany od swojej rodziny. Rozumie mnie, przynajmniej tak mi się wydaję. Poklepałam się po policzkach. Czas zająć się czymś istotniejszym.

~ Kelpie, czy naszyjnik od Edena ma na sobie jakieś zaklęcia?

Nie otrzymałam odpowiedzi, lecz Nefis pojawił się przede mną, trzymając w dłoniach wspomniany przeze mnie przedmiot. Kręcił nim na jednym palcu, przypatrując się mi badawczo.

– Tak, posiada kilka uroków – burknął zirytowany.

Pokręciłam głową.

– Więc dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

To było dla mnie dziwne. Kelpie nie należy do osób, które zignorowałby coś takiego, a więc z jakiego powodu mi o tym nie powiedział?

Strażnik położył się na powietrzu, zamykając oczy. On chyba nie ma zamiaru pójść spać?

– Chciałem cię chronić przez tym człowiekiem – wyszeptał, a ja wszystko już zrozumiałam. On to robił, by oddzielić mnie od Askalona.

Westchnęłam, kręcąc głową. Zazdrość to naprawdę potężna siła, nie ma ku temu żadnych wątpliwości. Chociaż to trochę zabawne, że dała radę zwieść mojego małego obrońcę. Uśmiechnęłam się. Nie potrafię być na niego zła, za to co zrobił, ale teraz musimy zniszczyć naszyjnik.

– Jak go zniszczyć? – Zamrugał parę razy. – Jestem wręcz pewna, że zdjęcie tych zaklęć może przynieść ze sobą bardzo przykre konsekwencje. Nie mylę się, co nie?

Nefis rzucił w moją stronę błyskotką. Złapałam naszyjnik w ostatnim momencie. Co on knuje?

– Twoje przypuszczenia są słuszne, lecz jeśli go zniszczę, ten człowiek dowie się gdzie jesteś. Lepiej go wyrzuć – polecił, po czym znowu znikł.

Mam go tak po prostu wyrzucić? Nie lepiej dać go komuś, by ten go sprzedał? Na dodatek martwi mnie to, że jeśli Eden jest wstanie namierzyć moment, w którym zostanie zniszczony, to czy przypadkiem nie wie gdzie teraz przebywam?

~ Zna obszar, lecz nie może zrobić tego dokładnie. Rozpraszam moc wisiorka już od samego początku. Tak jak mówiłem wcześniej, lepiej go wyrzucić ~ powtórzył, ziewając. ~ Spać mi się chce...

Podskoczyłam, słysząc czyjeś kroki. Cholera! Nie powinnam zostawiać w miejscach takich jak te tak długo. Dwójka zgarbionych mężczyzn o brudnych ubraniach, zbliżyła się w moją stronę. Oddech mi przyśpieszył. Rozglądałam się nerwowo, chcąc znaleźć coś, co pomoże mi się bronić w razie gdyby sytuacja stał się niezbyt miła. Niestety, oprócz szczurów i szczątków jakiś zwierząt wokół mnie nie było niczego.

– Tarniej... Kadionema wiza... – bełkotał jeden z nieznajomych. – ...krowa miala byca na nem! – wrzasnął do swojego towarzysza, klepiąc go delikatnie po ramieniu.

To koniec. Oni zaraz mnie zobaczą i będę musiała wezwać Kelpiego, a ten ich zabiję. Zmrużyłam powieki, przypominając sobie wszystko zwłoki, które dotąd widziałam.

~ Przejdź obok nich, jak gdyby nigdy nic ~ rzekł Nefis, a ja miałam ochotę się zaśmiać. ~ Jeśli się zawahasz czar się nie uda!

Wzięłam gwałtowny wdech i policzyłam do dziesięciu, mając nadzieję, że to mnie choć trochę uspokoi. Wyprostowana ruszyłam w stronę wyjścia z alejki. Oby się udało! – błagałam w myślach. W momencie, kiedy poczułam na skórze promienie słoneczne, a do nozdrzy dotarła woń świeżego pieczywa, odetchnęłam z ulgą. Kelpie po raz kolejny uratował mi życie. Spojrzałam na trzymany w dłoni naszyjnik. Dalej nie wiem, co zrobić z tym cholerstwem. Nefis milczy, najprawdopodobniej zasnął, ale zasłużył na odpoczynek. Bez namysłu zaczęłam iść w lewo, chowając biżuterie do torby. Takie rzeczy jednak czasami się przydają.

Szłam, nie przejmując się upływającym czasem. Obserwowałam spokój tych ludzi z zachwytem. Ja też kiedyś wiodłam takie życie, jednak teraz nadszedł dla mnie dzień próby. Bogowie zgotowali mi dość mroczy, jak i jasny los. Może gdy się słucha opowieści o bohaterach myśli się, że to musiałobyś wspaniałe, lecz to wszystko nigdy nie jest tak kolorowe. Ludzie, którzy dzierżą wielką moc i władzę, muszą nieść na swoim barkach ogromny ciężar. Dlaczego czytając książki o Złotym Smoku, nigdy nie dostrzegłam tej prawdy?

Nagle spostrzegłam siedzącą na ziemi dziewczynkę. Wszyscy omijali ją, chociaż ta płakała, a jej policzek zdobił wielki siniec. Zacisnęłam dłonie w pięści. Ktoś ją uderzył. Jaki potwór mógł skrzywdzić dziecko? Nie myśląc, zbliżyłam się do niej. Rudowłosa wyczuwając na sobie czyjś cień, skuliła się jeszcze bardziej.

– Ja naprawdę nie mam już pieniędzy... – wyszlochała żałośnie.

Uklękłam naprzeciw niej, kładąc dłoń na ramieniu. Rudowłosa wydawała się zadrżeć, nie uniosła jednak głowy. Sprawiała wrażenie, czekającej na karę.

– Nie chcę twoich pieniędzy ani niczego innego – zaczęłam spokojnie, a ta nieznacznie podniosła na mnie swoje spojrzenie. – Nazywam się Navivi i... Widziałam, że płaczesz, więc chciałam zapytać się o powód twoich łez.

Dziecko zdawało się być zaskoczone. Wpatrywało się we mnie wielkimi oczyma.

CDN

Pamiętacie jak kiedyś dodałam przez przypadek rozdział 69?  

[SPOJLER]Jego tytuł to imię tego dziecka [SPOJLER]

Kolejny już w sobotę ;)

(Data opublikowania tego rozdziału: 02.11.17r)

AskalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz