Rozdział 7

415 23 3
                                    

Tom siedział na uczcie i obserwował stół swoich podopiecznych, informacja o zmianie opiekuna wywarła na nich wrażenie. To samo było przy pozostałych stołach.

- Thomasie jesteś spokrewniony z tymi Blackami? - zapytała nauczycielka zielarstwa Pompona Sprout.

- Zbieżność nazwisk. - odpowiedział . - Moi krewni pochodzili z Walii. -

- Faktycznie,  chodziłam do szkoły z Elizabeth Black. Biedaczka zginęła z rąk sam-wiesz-kogo. -

Dlatego Tom wybrał to nazwisko, nikt nie mógł zaprzeczyć jego tożsamości. Specjalnie wszczepił informację o sobie starszym mugolom w miasteczku, na wypadek jeśli ktoś by postanowił go sprawdzić.

- Nie było mnie wtedy w kraju, badałem dziwne zachowanie wampirów w Egipcie. Zostałem sam z rodu. -

- Więc szkoła zyskała dobrego nauczyciela obrony przed czarną magią. -

- Trudno być gorszym od Gilderoy'a Lockhart'a. - zauważył chłodno Snape.

Żaden z nauczycieli nie potwierdził jego słów, wiedzieli jednak że mistrz eliksirów trafił w sendo. Nawet śmierciożerca Bartemiusz Crouch Junior podszywającego  się za Szalonookego był lepszym nauczycielem.

- To dobrze że Harry z Ronem poszli uratować pannę Weasley. Gdyby nie ich odwaga nie było by jej teraz z nami. - wtrąciła Minerva. - Co prawda było to nie rozważne. -

- A co było z panną Granger? -

- Odkryła prawdę o bazyliszku, niestety została spetryfikowana. - wtrącił Dumbledore.

Harry więc to ty z Weasleyem zabiliście bazyliszka? Ciekawe co byś zrobił gdyby twoja cenna sowa zginęła. 

-  Nie mów tego Potterowi, pomyśli że wszystko mu wolno. - powiedział  chłodno Snape do opiekunki gryfonów. - Niewiele się różni od swojego ojca. -

- Severusie nie odmówisz mu jednak talentu jako szukającego. -pochwaliła Harrego Hooch, nauczycielka latania. - James był wspaniałym ścigającym,Potterowie chyba  mają w genach Quidditch . Pamiętam jak byłam zaskoczona kiedy Harry powiedział że pierwszy raz latał na miotle. -

- Nie samym sportem żyje człowiek. -uciął temat.

- Dobrze że przyjaźnią się z panną Granger,  potrafi zapanować nad ich zapałem. -

 Tom obserwował Harrego  i   skrzywił się nieznacznie jak zobaczył że Ron wziął jedzenie z talerza Harrego. Zamierzał wstać lecz zatrzymał go Snape.

- Proszę nie zwracać uwagi na nich, Weasley jest wiecznie głodny.-

***

Ron spojrzał na stół i westchnął, ostatni kawałek kurczaka zabrał Dean.

- Kto pierwszy ten lepszy. -powiedział jedząc brunet. - Weź sobie sałatkę. -

- Sam se jedz sałatę jak królik. - odgryzł Ron.

- Jak sam widzisz mam kurczaka. - zadrwił gryfon.

Harry przysunął swój talerz przyjacielowi. Co prawda zostawił sobie kurczaka na później ale uznał że na noc sałatka jest bardziej odpowiednia i lżejsza. Wiedział że przyjaciel lubił sobie dużo pojeść.

- Weź mój jeszcze nie jadłem. -

- Dzięki Harry, jesteś przyjacielem. Nie to co ten złodziej. -

Dean wzruszył ramionami i uznał że pora na deser. Ron w jednym miał rację, nie byli przyjaciółmi.  Harry nałożył sobie  sałatki ignorując niezadowolony wzrok przyjaciółki .

- Harry czemu opiekun ślizgonów gapi się na nasz stół? - zapytał Ron.

- A myślałam że nie widzisz nic poza swoim talerzem. - zadrwiła Hermiona.

- Pewnie Snape zdążył mu opowiedzieć jacy jesteśmy źli. - Dean skończył ciasto i brał kolejny kawałek.

- Nie podoba mu się twoje obżarstwo. - wtrąciła chłodno Ginny patrząc z odrazą na brata.

- Ty śm... -

Harry powstrzymał przyjaciela kopiąc go w kolano, Hermiona umyślnie przewróciła swój sok i oblała rudzielca.  Ron zrobił się czerwony na twarzy, poczuł że przyjaciele zrobili z niego pośmiewisko.









Harry Potter i PaktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz