2

828 112 39
                                    

Następnego dnia, Louis czuł się jak nowo-narodzony. Był zupełnym przeciwieństwem siebie z wczoraj. Tym razem zebrał się nieco żwawiej w łazience z uśmiechem dostrzegając, że jego worki pod oczami zanikały.

Rano kuchnia była pusta, a szatyn zabrał się do przygotowania kawy oraz szybkiego śniadania.
Kładł na kromkę ser, gdy czajnik zaczął piszczeć. Zalał kawę, napawając się przy tym jej cudownym zapachem.

Następnie zaczął pożerać śniadanie, popijając to gorącym napojem. Zawsze po tak dobrze spędzonej nocy, nabierał ochoty do jedzenia i do życia.
Nawet sprawa z salą nie zmieniła jego humoru, z małym uśmieszkiem jechał żwawo do szkoły.
Tam zabezpieczył rower, a potem pokonał schody, mijając co krok jeden.
W drodze na lekcję, dopadł go zdyszany Zayn, stając przed nim.

- Co do kurwy, stary. Od kiedy masz taki motorek w tyłku?- zapytał, a Louis roześmiał się lekko, klepiąc go po ramieniu.
Mulat wyprostował się na to, unosząc brew w górę.

- Wziąłeś to- stwierdził, kręcąc głową.

- Tak wziąłem, zapisali mi- odparł Louis przekręcając z ciekawością głowę w prawo.
Oczy zabawnie rozszerzone w radości, a usta wywinięte w górę.

- Miałeś powiedzieć, żeby zmienili ci to świństwo, wiesz, że to uza...

- Wiem!- odparł gwałtownie, odsuwając się nieco.

- Powiem na następnej wizycie- westchnął, krzyżując ramiona. Doceniał, że jego przyjaciel od dzieciństwa szczerze o niego dbał. Był niezmiernie wdzięczny, bo na dobrą sprawę miał tylko jego.

- Dobra. Co to była za akcja, wczoraj?- zapytał Zayn, opierając dłonie na swoich biodrach.

- Nic, zostałem oskarżony o podpalenie klasy- odpowiedział, wbijając wzrok w ścianę. Ciekawiło go, czy Zayn uwierzył innym, czy raczej nie.

- Kto cię tak znieważył?

Znieważył, czyli wierzył, że szatyn nie był winny.
Louis uśmiechnął się lekko, przytulając Zayna.

- Dzięki. Nieważne zajmę się nim, jeszcze dzisiaj, ale dyskretnie- szepnął, obejmując go nadal.

- Jestem z tobą Louis.

Przytaknął, ściskając go mocniej.
Czuł to.

*^*
Dłoń pchnęła chłopaka, który odbił się od ściany i znowu na niej zatrzymał.

- Po co ci to było?- zapytał wolno Louis, zbliżając się do Paula, który przycisnął się mocniej do tyłu.

- Myślałeś, że mnie wywalą i nie wrócę skopać ci tyłek?- zakpił, opierając dłoń z lewej strony głowy wystraszonego faceta przed nim.

- Nawet jeżeli by do tego doszło to i tak... Wróciłbym specjalnie do ciebie- dodał, by po chwili znowu się odezwać.

- Powiesz mi kto naprawdę to zrobił? Czy będziesz srał w majtki. Nie dostaniesz w swoją cenną mordę, ale jeżeli podasz mi fałszywe dane to przysięgam, dorwę twoją dupę, a wtedy szczerze ci współczuję.

- J-ja...

- Louis lekcja, musimy spadać- przewał Zayn, wchodząc do zaułku, na terenie szkoły. Louis otrzepał dłonie, odsuwając się od ofiary przed nim, zanim nie odwrócił się w stronę Mulata, który czekał cierpliwie.

- Jeszcze pogadamy, w międzyczasie zmień, albo załóż pampersa- powiedział z uśmiechem, a potem ruszył z Zayn'em w stronę wejścia do szkoły.

*^*
Każdy zwracał na niego uwagę, to było wiadome. Sala historyczna była odnawiana, a straty niewielkie (dzięki Bogu), ale to nie powstrzymywało tłumu od plotkowania. Louis czuł mdłości na samą myśl o bzdurach, które wymyślali, ale wolał siedzieć cicho, niż gorączkowo zaprzeczać i pławić się w rozpaczy.

kawa i xanax |Larry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz