5

621 95 24
                                    

Ignorował wiadomości jakie przysyłał mu Harry, decydując, że przeanalizuje je jutro. Wolał skupić się na tabletkach, jego ukochanych tabletkach.

Stęskniłem się, pomyślał, jak tylko wrzucił jedną do buzi. Przepił ją wodą, a potem obrócił się na bok w łóżku. Podłożył dłoń pod głowę, przyciągając nogi do klatki piersiowej i próbował zagłuszyć osądzające myśli na temat loczka. Naprawdę nie mógł sobie wyobrazić, że chłopak byłby zdolny do zabrania mu lekarstwa. Ale z drugiej strony zawiódł się wystarczającą ilość razy by wiedzieć, że nawet najmniej podejrzany może być winnym.

Zamknął oczy i myślał... Czy powinien udowodnić, że to wcale nie on podpalił historyczną? To miało jakikolwiek sens?

*^*

Następny dzień uderzył w Louisa naprawdę mocno. Na tyle by zdał sobie sprawę, że był piątek i pierwsza lekcja w klasie, którą podobno podpalił.
Nadal zastanawiał się dlaczego jego wizyta nie została przełożona na wcześniejszy termin skoro posunął się do takiego przewinienia, jednak nie narzekał, w końcu znalazł pudełko.

Ach, Harry...

Chwycił telefon i zaczął przeglądać wiadomości od bruneta, a raczej wiadomość.

To opakowanie wypadło ci z szafki, gdybym  wiedział jak zareagujesz to oddałbym ci to od razu. Przepraszam, Lou.

Nic więcej, błahy tekst, a namącił w głowie Louisa. Nie wiedział czy wierzyć Stylesowi i mu wybaczyć, czy zignorować całą sprawę, pełnić swoje obowiązki, czy zachowywać się jak naburmuszone dziecko, co nie było w jego stylu.

Zdecydował na początku się wysikać, potem mógł zadecydować... no może dopiero po tym jak wypije kawę.
Tak, to był bardzo dobry plan, jednak najpierw łazienka.

*^*
Kawa sparzyła jego język, kiedy wziął łyk, jednak wcale go to nie zraziło. Skrzywił się jedynie, by potem ponownie upić łyk, jednak tym razem ostrożnie.

Wtedy do kuchni wpadła roześmiana Lottie, którą goniła Elizabeth.
Louis obdarzył je przelotnym spojrzeniem zanim wrócił do delektowania się swoim napojem.

- Jesteś głodny?- zapytała matka, obracając się w jego stronę.- Znowu? Naprawdę przesadzasz z kawą, przy lekach to niewskazane.

- Jest dopiero ranek, sama zaraz wypijesz- zauważył, uśmiechając się do Lottie, która zajęła miejsce obok niego.

- Ale ile ja wypiję, a ile ty pijesz przez cały dzień. To szkodliwe.-  Odwróciła się w stronę blatu, wyciągając garnek.
Może Louis pił kawę trzy razy dziennie... uch, zależało od dnia.

- Super, wiesz, że i tak będę ją pił, więc nie trać czasu- skwitował.

- Jak u Harry'ego? Mam nadzieję, że nic mu nie zrobiłeś, chociaż Annie mi cię chwaliła.

- Nic- odparł krótko. Ostatnio jakoś żałował picia kawy, w związku z okolicznościami... A może bardziej towarzystwem.

Matka nigdy nie lubiła go chwalić, a jeżeli cudem ktoś to robił to zazwyczaj nie dowierzała. W tym wypadku, sam Louis nie wiedział, czy to przez to, że zapracował sobie swoim zachowaniem, czy może bardziej już taka była. Jedynym co lubił w Elizabeth był fakt, że troszczyła się o Lottie i zajmowała się nią ze zdecydowanie większą troską niżeli nim.

*^*
Louis jadł swoją drożdżówkę, czytając regułki z fizyki, obok Zayn studiował ten sam dział co kilka minut przytakując sobie głową.
Tak właśnie za kilka minut mieli sprawdzian.

Louis nie widział Harry'ego, co było radosnym odczuciem, chociaż mała cząstka jego świadomości rwała z ciekawości, a może ze  zmartwienia gdy widział jak Liam kręcił się dość chaotycznie po głównym korytarzu.

kawa i xanax |Larry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz