Następnego dnia, Louis był unormowany jeżeli chodziło o jego humor.
Dzisiaj miał powiedzieć czy zajmuje się Harrym, czy odchodzi ze szkoły.
Przeżył pierwszą lekcję, nawet plotki powoli ustawały, więc wszystko zdawało się lepsze.Na kolejnej przerwie szatyn śmiał się przy swojej szafce wraz z Zayn'em, który opowiadał o ostatniej imprezie u Stana.
Sam Louis nie chodził na żadną, wiedząc, że nie skończyłaby się dobrze, w dodatku nie mógł pić podczas kuracji lekowej, wolał pławić się w spokoju nocy.
Mógłby faktycznie odlecieć, gdyby spróbował.- Hej.
Odwrócił się, patrząc na podjeżdżającego Harry'ego, który uśmiechał się radośnie. Louis podniósł brwi zaskoczony. Chłopak nie powinien być jakby załamany, skoro nie może chodzić? Chociaż nie wiedział ile czasu loczek spędził już na wózku, może się z tym pogodził?
Kompletnie nie przypominał sobie, czy kiedykolwiek zwrócił uwagę na tego chłopaka w czasie jego nauki w tej szkole, a uczył się w niej od małego.
- Cześć- urwał, patrząc jak chłopak podjechał do niego tyłem.
- Co ty robisz?- zapytał Harry'ego, który zaśmiał się, obracając tułów w jego stronę.
- No dalej, pomóż mi dostać się do szatni- odparł loczek, wydymając swoją wargę i spoglądając w górę na skamieniałego Louisa.
- Jeszcze nie powiedziałem jaką decyzję podjąłem- zauważył tępo i popatrzył na zdziwionego przyjaciela obok, który uśmiechał się cwaniacko.
To nie podobało się Louisowi.- Przewidziałem ją- odparł.- A teraz możemy jechać, albo spóźnimy się na lekcję, twój wybór.
- N-no dobrze- wyjąkał oszołomiony i chwycił za drążki, zaczynając pchać wózek.
- Do zobaczenia, Louis- krzyknął za nim Zayn, zanim roześmiał się, patrząc jak jego przyjaciel sobie nieporadnie radził.
Cóż to mogła być zabawa, tylko Louis jeszcze nie zdecydował dla kogo.
W końcu dojechali na wyznaczone przez Stylesa miejsce. Kilkoro chłopaków przybijało z chłopakiem piątki, a Louis obserwował wszystko spod swojej grzywki. Nikt nie mówił mu cześć, każdy z wyjątkiem Zayna się go bał, więc Tomlinson nawet nie zwrócił uwagi na to jak ignorowany był.
Harry za to, wszystko obserwował, jednak nawet jeżeli był wścibski to nie odezwał się słowem, jeszcze nie. Najpierw musiał zbliżyć się do zagadki, jaką był Louis.- Dzięki, do następnej przerwy- powiedział w końcu loczek, a Louis ze zdezorientowaniem obserwował jak Harry sunie swobodnie przez korytarz, rozpędzając się i ledwo trafiając pomiędzy framugę drzwi.
Louis być może potajemnie uśmiechnął się, kręcąc z politowaniem głową, a mały zaczątek złości wywołany pchaniem gościa nadaremno, skoro tak szybko zasuwał na tych czterech kółkach, zanikł pod rozbawieniem. A potem się opamiętał i wrócił do zwykłego nastroju, kierując się na biologię.
*^*
Kolejne przerwy spędzał na wożeniu Harry'ego, pod sale i uciekaniu przed rozmową z nim. Nie miał ochoty poznawać kolejnej osoby, która jak tylko sprawi, iż się do niej przywiążę, a potem go porzuci.Mógł tylko traktować go jako swój nowy obowiązek, nic poza tym.
Widział, że dyrektor obserwował go na każdej przerwie. To było dziwne, ale naprawdę zdziwił się, gdy na drugi dzień został poproszony do jego gabinetu, wtedy gdy wręcz rzygał na widok wózka inwalidzkiego.
Jego zdezorientowanie tylko się pogłębiło, gdy ujrzał w środku Harry'ego, który wyglądał na naburmuszonego.
CZYTASZ
kawa i xanax |Larry|
FanfictionLouis to osiemnastoletni chuligan, który zniszczył wiele rzeczy, przeszedł wiele w swoim życiu, jednak wciąż szedł przed siebie. Wtedy coś spadło na jego ramiona i przygnieciony pod ciężarem tej sprawy, zatracił się w obojętności, jednak do czasu. ...