Fifth Chapter

190 18 5
                                    


Lisa wstała dzisiaj bez problemu, czego nie było można powiedzieć o Delfinie, której ból głowy nie opuszczał. Obie jedząc śniadanie nie mówiły nic. Obie z różnych przyczyn. W pewnym momencie rozległ się donośny głos dzwoniącego telefonu. Braun ze zdziwieniem wstała od stołu i chwyciła swój aparat, leżący na kanapie.

-Halo?- odezwała się nieśmiało Lisa, odbierając połączenie od nieznanego numeru.

-Cześć, może dasz się zaprosić dziś na kawę?- zapytał się męski głos w telefonie.

-Przepraszam, ale kim Pan jest i skąd ma Pan ten numer?

-Jestem tym chłopakiem z klubu, dostałem go od twojej przyjaciółki.-powiedział, a Lisa w myślach przeklęła Delfinę.

-A, no tak, pamiętam Pana.

-To, w takim razie zgadzasz się?

-Nie wiem czy mogę Panu zaufać, w końcu się nie znamy prawie.-odpowiedziała niepewnie, wpatrując się na mulatkę już prawie leżącą na stole.

-Oj, nie daj się dłużej prosić!- rzekł blondyn już lekko chichocząc do telefonu.

-Dobrze, zgadzam się. Odpowiada Ci kawiarnia ,,Pajdeja" o trzynastej?- zapytała się sprawdzając w swoim kalendarzu czy nie a żadnych obowiązków tego dnia.

-Mi pasuję, w takim razie do zobaczenia!

-Pa!- rzuciła brunetka i rozłączyła się, kładąc telefon na stoliczku. Chwilę jeszcze siedziała na kanapie myśląc, o tym czy dobrze postąpiła zgadzając się na spotkanie z praktycznie nieznajomym. W końcu jednak, przestała się zadręczać i wróciła do jedzenia.

-Kto dzwonił?

-Chłopak z klubu, któremu wczoraj dałaś mój numer.-odpowiedziała z lekką złością.

-Dałam nieznajomemu twój numer?- zapytała całkiem nieświadoma-Przepraszam, w takim razie. Powiedz robiłam coś jeszcze nietaktownego?

-Oprócz tańczenia z umięśnionymi zboczeńcami patrzącymi się tylko na twój tyłek, to nie.-powiedziała w spokoju wkładają talerz do zmywarki.

-Proszę, następnym razem, zabierz mi alkohol sprzed nosa.-rzuciła Delfina i poszła do toalety wziąć prysznic.

Lisa w tym czasie posprzątała kuchnie po śniadaniu na błysk i włączyła w telewizji dzisiejsze wiadomości. Kiedy łazienka byłą już wolna, Lisa wybrała strój i poszła się przygotować na spotkanie.

-Słyszałaś, że opozycja chcę odwołania kanclerza?

-Nie, a mają na nią jakieś zarzuty?- odpowiedziała Lisa nalewając sobie soku.

-Na razie tylko mówią, że nie umie rządzić tym krajem.

-Co za bzdury, jej rządy to najlepsze co mogło nas spotkać!- odrzekła lekko oburzona, po czym zerknęła na ekran telewizora.-O Jezu, muszę już iść, bo się spóźnię. Zostawiam Ci klucze!

Delfina tylko przytaknęła i patrzyła jak jej przyjaciółka opuszcza mieszkanie.

Mężczyzna siedział już w kawiarni i czekał na lekko spóźnioną brunetkę. Nerwowo przekręcał w rękach telefon, kiedy zauważył, że kobieta wchodzi do kafejki i kieruje się w stronę stolika.

-Cześć!-odparł zadowolony blondyn.

-Hej, zapomnieliśmy się chyba sobie przedstawić przedstawić-powiedziała lekko chichocząc-Lisa Braun.

-Marcel Schmelzer, miło mi.

-Kojarzę Cię.-odrzekła Lisa zastanawiając się skąd zna te nazwisko.-Kiedy byłam na meczu z Marco, mówił mi o tobie.

-Z kim byłaś?- dopytywał się Marcel.

-Um... Z kolegą.-rzuciła dziewczyna, po czym zaczęła zastanawiać się, kim tak naprawdę był dla niej Marco. Po ich pocałunku można by było pomyśleć, że kimś więcej, lecz to tylko złudzenie.

Wszystkie złe przeczucia Lisy, odleciały po tym, kiedy zaangażowała się w rozmowę i miała szanse poznać Marcela, który był bardzo ciekawą osobą. Miał wiele zainteresowań zaczynając od opieki nad swoimi ukochanymi psami, a kończąc na pisaniu wierszy.

-Lisa, może dasz się zaprosić na kolację po jutrze u mnie w domu?- zapytał się Marcel, kiedy wychodziliśmy już z kawiarni i mieliśmy rozejść się w swoje strony.

-Z wielką chęcią.- odpowiedziała brunetka z uśmiechem i odchodząc krzyknęła- wyślij mi swój adres!

Kiedy dziewczyna była już przy drzwiach od swojego mieszkania, zauważyła leżącą na wycieraczce kartkę.

,,Wróciłam już do siebie. Klucze zostawiłam u sąsiada ;)''

Braun przesunęła się w prawo, tak aby stać naprzeciw wejścia do mieszkania Marco i zapukała trzy razy. Po chwili jej oczom ukazał się blondyn będący w samych spodniach.

-Moja przyjaciółka zostawiła chyba u ciebie klucze.-odpowiedziała speszona wpatrując się zamiennie w jego oczy i pięknie wyrzeźbioną tors.

-A tak-odrzekł i wszedł w głąb apartamentu-proszę.

-Dzięki.

-Lisa-zatrzymał mnie-może wejdziesz na kawę czy herbatę?

-W sumie, to czemu nie.-odpowiedziała po krótkim namyśle.

Marco zaparzył herbatę i położył je na niewielkim drewnianym stoliczku. Lisa upiła jeden łyk gorącego napoju i zatraciła się w jego nieziemskim smaku zielonej herbaty. Przez całą rozmowę blondyn ani razu nie poruszył wątku ich relacji. Rozmawiali o czysto przyjacielskich rzeczach i ich pracy. Reus wypytywał się również o jej przyjaciółkę, co wywołało lekką zazdrość u Lisy. W pewnym momencie brunetka zauważyła wychodzące z jednego z pomieszczeń kotki. Małe, puchate kocięta. Od razu wstała nie zważając na chłopaka i chwyciła jedno ze zwierząt. Marco jedynie patrzył się na dziewczynę trzymającą małe stworzenie.

-Jest przesłodki.-powiedziała Braun siadając z powrotem koło piłkarza na kanapie.-Jak się nazywa?

-Alek, a ta mała kruszynka to Lila-mówił biorąc na ręce, drugiego kotka.

Siedzieli wspólnie z kotami w salonie i rozmawiali, tak jak chcieli będąc w liceum. Kompletnie nie mieli wyczucia czas, lecz kiedy Marco odebrał telefon od swoich przyjaciół, że spóźnił się na spotkanie, szybko się pożegnali i rozeszli w inne strony.

Przez resztę dnia Braun przygotowywała się do jutrzejszego dnia w pracy. Z maila wynikało, że pracuje od jutra w dziale projektowania wnętrz, co było jej marzeniem zawodowym. W stresie przygotowań dziewczyna położyła się spać dopiero po północy, kiedy usłyszała, że jej sąsiad wrócił już do domu.

SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz