Ostatni tydzień minął Lisie bardzo przyjemnie mimo dużej ilości zajęć. Codziennie rano widywała Marco, który wybierał się na trening, więc zawsze zaczynała dzień z uśmiechem. Nawet praca nie mogła zepsuć jej humoru. Nowa szefowa okazała się być przemiłą kobietą, więc siedzenie osiem godzin w biurze, a czasami wyjazdy do mieszkań, nie było dla brunetki katorgą. W połowie tygodnia spotkała się nawet z Marcelem na kolacji u niego w domu, który mógłby być na okładce jednego z lubianych przez Braun magazynów dekoracyjnych. Spotkanie minęło im bardzo przyjemnie, a dania, które przygotował blondyn bardzo smakowały dziewczynie. Oboje nie chcieli wtedy się rozstać, ponieważ tematy do rozmów nie kończyły się, ale musieli iść nazajutrz do pracy.
Lisa właśnie wybierała się do pracy, kiedy dostała wiadomość od Schmelzera, który życzył jej miłego dnia. To był taki jego rytuał, który bardzo podobał się brunetce. Szybko wrzuciła telefon do torby i wyszła z mieszkania, kierując się do biura. Wróciła do domu wymęczona, ciągłym jeżdżeniem na budowę i pomaganiu klientom w doborze koloru paneli. W ciągu tego tygodnia nie polubiła tego typu dni. O wiele bardziej wolała siedzieć w biurze i na laptopie dekorować mieszkania. Leżąc bezczynnie na kanapie zdała sobie sprawę, że musi coś zjeść, bo nie dożyje wieczora. Szybko chwyciła za telefon i już miała wybierać numer do jej ulubionej pizzerii, kiedy zdecydowała się, że lepiej będzie spędzić obiad w towarzystwie Marco. Szybko wysłała do niego wiadomość, na którą blondyn szybko twierdząco odpisał, po czym zamówiła dwie pizze. Reus po chwili pojawił się w jej mieszkaniu z butelką czerwonego wina, która zaraz otworzył i zaczęli rozmowę, ciągnącą się bez końca. Koniec końców wylądowali pod jednym kocem, zajadając się pizzą i oglądają świąteczną komedię romantyczną. Marco patrzył się co jakiś czas na skupioną Lisę i marzył o tym aby to oni byli jedną z par z dzisiejszego filmu.
-Dzięki, że mi dzisiaj potowarzyszyłeś.-powiedziała Braun, kiedy jej sąsiad wybierał się do siebie. Tak bardzo chciała, żeby z nią został, ale wiedziała, że nie może pozwolić sobie na zarwanie nocki w dni robocze.
-Przyjemność po mojej stronie. Może powtórzymy to w jutro u mnie, tylko zamiast pizzy zrobię kolację?- zaproponował nieśmiało dziewczynie, na co niezwłocznie odpowiedziała twierdząco. -W takim razie widzimy się o 18.
Lisa była szczęśliwa, że relacja z Marco wróciła na odpowiednie tory. Bała się jedynie, że nadejdzie moment, w którym będzie musiała przedstawić Marcela swojemu sąsiadowi, a ten nie zaakceptuje jej kolegi. Ale czy na pewno kolegi? Martwiła się o uczucia, którymi dążyła Schmelzera. W końcu jej pierwszą miłością był Reus i nie chciała tego zmieniać, lecz starszy mężczyzna budził w niej takie emocję, że sama nie umiała tego opisać.
Lisa szybko szła po ulicach białego Dortmundu, aby nie spóźnić się na kolację do Marco. Już była na swoim piętrze, kiedy dostrzegła kogoś czekającego pod jej drzwiami. Zbliżając się do wejścia zauważyła, że tą osobą jest zapłakana Delfina.
-Delfina, co się stało?- zapytała się brunetki, kiedy otwierała drzwi, po czym gestem ręki zaprosiła mulatkę do mieszkania. Wizyta przyjaciółki trochę zepsuła jej plany, ale przecież nie mogła jej zostawić w takim stanie. Lisa nalała d szklanki wodę i postawiła przed przyjaciółką.
-H-Hans mnie zostawił-powiedziała coraz bardziej płacząc, a Lisa podała jej pudełko chusteczek.-i oświadczył mi, że nasz związek był kłamstwem, że robił to wszystko,aby wkurzyć swoją byłą dziewczynę.
-Ale z niego łapserdak!- odparła brunetka na co obie się zaśmiały.
-Czy ktoś jeszcze mówi w tych czasach ,,łapserdak''?
-Chyba nie, ale to takie wdzięczne słowo.- powiedziała Braun cały czas chichocząc.
-Wiesz co Lisa, jako singielki powinnyśmy teraz pójść się porządnie upić!- wymyśliła mulatka wycierając spływającą maskarę z jej policzków.
-Wiesz, ja już jestem umówiona z Marco.- powiedziała niepewnie, wyczekując na reakcję przyjaciółki.
-Jasne, zapomniałam, że tylko ja jestem samotna w gronie moich przyjaciół.
-Nie przesadzaj. Ja nadal jestem singielką!
-Ale masz dwójkę adoratorów i to w dodatku przystojnych,- odrzekła przewracając oczami. -może oddasz mi któregoś z nich?
-Chyba byłoby to nieetyczne oddawać komuś drugiego człowieka, ale mam inny pomysł. Popraw makijaż, a ja wykonam jeden telefon.
Przyjaciółka zwlokła się z kanapy i smętnie ruszyła w stronę łazienki ze swoją torebką. Lisa w tym czasie zadzwoniła do Marco, przeprosiła za spóźnienie oraz poprosił go czy nie mógłby zaprosić, któregoś z kolegów na dzisiejszą kolację. Oczywiście brunetka zapewniła go, ,że wszystko mu wyjaśni, kiedy w końcu u niego będzie. Reus niechętnie zgodził się na pomysł sąsiadki.
-Jestem gotowa.- rzuciła Delfina wracając z toalety i kładąc się na kanapie.
-To ja się przebiorę i zaraz lecimy!
-Gdzie idziemy?- zapytała się zdezorientowana Niemka.- Przecież nie chciałaś iść do baru.
-Ruszamy na podwójną rand-spotkanie.
-Randkę? Z kim się umówiłaś?
-Przejęzyczyłam się, to tylko spotkanie- poprawiła się Braun i chwyciła swoją torebkę- już wychodzimy.
Puściła przyjaciółkę przodem i zamknęła drzwi od jej mieszkania, po czym zapukała do wejścia wcześniejszego lokum.
-Czyli Marco.-wyszeptała z zadowoleniem Kastner, na co brunetka przewróciła oczami. Po chwili drzwi się otworzyły a dziewczyny ujrzały blondyna.
-Cześć Lisa i... Przypomnij mi jak się nazywała twoja przyjaciółka-ostatnie słowa wyszeptał do Lisy, na co się zaśmiała i przedstawiła obojga, po czym weszli do mieszkania. Na kanapie siedział przystojny szatyn.- Poznajcie Kevina.
-Hej, jestem Delfina.-odezwała się mulatka i od razu zajęła chłopaka rozmową.
-Siadajcie, zaraz podam kolację.-rzekł Reus krzątając się po kuchni. Zaraz po wypowiedzianych słowach do pomieszczenia weszła jego sąsiadka.
-Dziękuję, Delfina przyszła do mnie z płaczem, że chłopak ją zostawił i nie mogłam jej zostawić, w końcu to moja przyjaciółka.
-Rozumiem, nie mogłaś odmówić. Masz dobre serce.-powiedział blondyn, na co dziewczyna się lekko zaczerwieniła.
-Jeszcze raz dziękuję, wynagrodzę Ci nasze nieudane spotkanie czymś innym.- obiecała i pomogła mężczyźnie zanieść jedzenie na stół.
-Nie wiemy czy nieudane, a może będziemy się świetnie bawić we czwórkę?- szepnął dziewczynie na ucho kiedy byli już na tyle blisko, że przyjaciele mogli ich usłyszeć przy normalnym tonie głosu.
Koniec końców Marco miał rację. We czwórkę czas minął im wybornie, a Delfina jeszcze nigdy nie wyglądała na szczęśliwszą niż dziś.
CZYTASZ
Sąsiedzi
FanfictionMyślała całe dnie o nim. O tym przystojnym blondynie z mieszkania obok. O Jego umięśnionym ciele kiedy wracał z treningów swojego klubu. Tak było odkąd skończyła piętnaście lat. Odkąd poznała go na szkolnej stołówce. Była tak zadowolona kiedy prze...