Lisa wstała tego dnia ze strasznym bólem głowy. Miała ochotę dzisiaj leżeć w łóżku i nie wstać z niego do następnego ranka, ale nie mogła opuścić dnia w pracy. Niczym zombie wywlokła się z sypialni i wybrała do pracy. Kiedy jechała autobusem, ludzie przyglądali jej się ze zdziwieniem. Przez chwilę myślała, że na twarzy zostały resztki soku,albo co gorsza śniadania, ale przejrzawszy się w ekranie telefonu, nic nie zauważyła. Będąc w pracy jedna z współpracownic zauważyła w jakim stanie jest Lisa i podała jej herbatę z lekami przeciwbólowymi, które akurat miała w torebce. Brunetka nawet nie spodziewała się, że dziewczyna, którą ledwo zna okaże jej aż takie współczucie.
Po skończonej pracy, nadal ze złym samopoczuciem zadzwoniła do Marco z prośbą o podwózkę do domu. Mężczyzna bez zastanowienia wsiadł w samochód i po kilkunastu minutach stał pod biurem swojej dziewczyny.
-Jesteś strasznie blada. Jak się czujesz?-zapytał się troskliwie Marco zanim odjechał z Lisą spod biura.
-Źle, ale to tylko ból głowy, nic wielkiego-odpowiedziała układając się wygodnie na przednim siedzeniu opierając głowę na oszronionej szybie.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć.-odparł Reus i spoglądając co jakiś czas na brunetkę, wyruszył do domu.
Całą drogę siedzieli w ciszy. Kiedy podjechali pod blok wszedł z nią domieszkania i od razu włączył czajnik. Znalazł w jednej z szafek herbaty, które kiedyś dziewczyna kupiła na jego przyjście i zaparzył dwie torebki.
-Obiecaj mi, że pójdziesz jutro do lekarza.- powiedział Marco podając Lisie, jej ulubiony kubek i okrywając ją ciepłym kocem, który leżał na fotelu.
-Marco, to naprawdę nic wielkiego. Po prostu się przeziębiłam.- odparła i pociągnęła łuk herbaty-Jezu, gorące! Oparzyłam się przez Ciebie!
-Dopiero zaparzyłem, odczekaj chwilę.- odrzekł i postawił oba kubki na niewielkim stoliczku. Chwilę wpatrywał się w brunetkę i dodał- Wiesz, nic się nie zmieniłaś od czasu liceum.
-Zapuściłam włosy, nie zauważyłeś?-zaśmiała się Lisa i od razu jej stan lekko się poprawił- Co z Ciebie za chłopak, że nie widzisz taki zmian!
-Przepraszam, kochanie.- odrzekł z uśmiechem i pochylił się nad Braun, aby ją pocałować.
-Nie wybaczam!- powiedziała stanowczo i odepchnęła delikatnie twarz blondyna. Chłopak jednak nie przestawał i coraz bliżej przysuwał swoją głowę w stronę malinowych ust dziewczyny.- I Boli mnie głowa!
-Lisa, nie o to mi chodzi!- odparł ze śmiechem i dopiął swego zatapiając usta w pocałunku.
-Jakoś od razu lepiej się czuję.
-A mogłabyś wyzdrowieć, gdyby nie bolała Cię głowa.- odparł Marco biorąc kubek do ręki i włączając wiadomości w telewizji.
-Marcooo, bo już mi przeszło, wiesz?- odrzekła Lisa i wtuliła się w tors blondyna. On jedynie zaśmiał się i spojrzał na nią, po czym zaczął bawić się jej włosami.
-Słyszałaś, że Ed Sheeran, będzie miał koncert w Dortmundzie? Może pójdziemy?
-Marco! Ja chciałam być romantyczna, a ty nawet nie reagujesz.-powiedziała Braun i wstała z kanapy, po czym skierowała się do innego pokoju. Reus powoli podszedł do białych drzwi, za którymi ukryła się dziewczyna i zapukał ostrożnie dwa razy. Nie doczekawszy się odzewy otworzył drzwi i zauważył lezącą na łóżku brunetkę. Ułożył się wygodnie obok niej i leżeli w ciszy kilka minut.
-Kocham Cię, Lisa.- wyszeptał Marco, wpatrując się w samotną żarówkę, która imitowała żyrandol. Braun złapała piłkarza za rękę i odpowiedziała.
-Też Cię kocham,Marco. Było już romantycznie, teraz wstajemy i idziemy coś zjeść,umieram z głodu!- powiedziała Lisa i wstała z łóżka ciągnąc za sobą swojego chłopaka.
-Może tu leży problem Twojego złego samopoczucia, za mało jesz.- odparł z pewnością i troską.
-Chyba nie widziałeś moich posiłków na oczy. Ja wprost kocham jeść! A teraz powiedz na co masz ochotę, pizza, sushi, a może indyjskie?- zaproponowała brunetka chwytając do ręki telefon i kilkanaście rozpisek najróżniejszych restauracji w okolicy. Oboje doszli do wniosku,że to nie taka prosta decyzja. Usiedli na kanapie rozkładając wszystkie ulotki i otwierając obok laptopa, aby sprawdzać oceny lokali w internecie. Trochę czasu zleciało dopóki para nie wybrała knajpki. Kolejną godzinę spędzili na wyczekiwaniu zamówionego jedzenia na kanapie przed telewizorem. Marco przy okazji opowiedział dziewczynie co ostatnio wydarzyło się na trening oraz ogłosił, że zabiera ją na najbliższy mecz w Madrycie. Na początku Braun sceptycznie podeszła do podróży. Nie była pewna czy urlop w pracy to najlepszy wybór, ale Reus błagający ją na kolanach był wystarczającym argumentem by zmieniła zdanie. Piłkarz nawet obiecał, że zajmie się wszystkim jeśli chodzi o kilka dni wolnego w pracy. Kiedy jedli już kolację, Lisa nie mogła pojąć ogromu szczęścia, które padło akurat na nią w życiu.
-Marco.- odrzekła delikatnie Lisa, na co chłopak przestał jeść i spojrzał na dziewczynę.- Wypadł Ci kurczak i ubrudziłeś mi kanapę.
-Myślałem, że już chcesz mi przypomnieć, że mnie kochasz, a ty przejmujesz się sofą.- zaśmiał się piłkarz i kontynuował jedzenie, przy okazji próbując chusteczką wytrzeć tłustą plamę. Po kilku nieudanych podejściach, rzucił papierkiem i odrzekł, że kupi jej nową kanapę, na co dziewczyna się zaśmiała.
-Jesteś niewiarygodny.- odparła Braun, wywracając przy tym oczami, po czym kontynuowała swój obiad, który zniewalał wszystkie jej zmysły prawie tak samo jak chłopak siedzący obok niej.
CZYTASZ
Sąsiedzi
FanficMyślała całe dnie o nim. O tym przystojnym blondynie z mieszkania obok. O Jego umięśnionym ciele kiedy wracał z treningów swojego klubu. Tak było odkąd skończyła piętnaście lat. Odkąd poznała go na szkolnej stołówce. Była tak zadowolona kiedy prze...