Eighth Chapter

157 19 3
                                    

Minął tydzień od pierwszego pocałunku dwójki sąsiadów. Siedem dni od kiedy zostali niepełnoprawną parą. Dziś Marco miał zamiar zadać te ważne pytanie dziewczynie z mieszkania obok. Lisa wróciła z pracy wyczerpana i marzyła jedynie o gorącej kąpieli, ale przeszkodziło jej w tym pukanie do drzwi.

-Cześć, nie przeszkadzam?- w wejściu pojawił się Marco z siedmioma różami. Lisa codziennie w inny sposób dostawała róże i codziennie było to o jeden kwit więcej. 

-Miałam właśnie wziąć kąpiel, ale proszę wejdź.- powiedziała, a kiedy chłopak wręczył jej bukiecik pocałowała go czule w policzek.

-W takim razie, pójdziesz teraz do wanny, a ja zrobię Ci pyszną kolację.- mówił obejmując dziewczynę i patrząc jej w oczy.

-Nie chcę Cię wykorzystywać.

-Ale to będzie przyjemność dla mnie.- oznajmił, ale tym razem nie pozwolił odpowiedzieć brunetce i złożył pocałunek na jej pomalowanych, ciemno-różowych ustach.

-To w takim razie wrócę za jakiś czas.- odrzekła Braun i udała się do łazienki, a w tym czasie Marco założył fartuch, który znalazł w jednej z szafek w kuchni. Mężczyzna wyglądał komicznie ubrany w czarne dresy i fartuszek z nadrukami różnorodnych kur. Włączył radio i przyglądał się zawartości lodówki, aby wymyślić jakieś wyszukane danie, które zadowoli podniebienie dziewczyny. Wiedząc, że nie ma za dużo czasu wyjął jajka i inne najpotrzebniejsze składniki i zaczął gotować spaghetti. Lekko ubrudzony z talerzem makaronu i lampką najlepszego wina, które znalazł w swoim mieszkaniu na tacy, zapukał do drzwi łazienki. Po dłuższej chwili usłyszał proszę i wszedł do pomieszczenia, w którym zastał Lisę stojącą w grubym szlafroku w paski i mokrych włosach.

-Zrobiłem obiad i pomyślałem, że będzie Ci przyjemnie zjeść je podczas kąpieli,ale widzę, że się spóźniłem.- powiedział i odstawił tackę na niewielką półeczkę. 

-Jesteś wspaniałomyślny.- zachichotała brunetka i rozczesała swoje włosy.- Lepiej jak zjemy wspólnie przy stole.

Marco przytaknął i oboje wyszli z łazienki zabierając jedzenie, po czym Lisa stanęła i wróciła się ze śmiechem, aby się ubrać. Wyszła po kilku minutach i zastała na stoliku elegancko podane danie i nieduży, zapalony świecznik.

-Chciałem zrobić romantyczny nastrój, ale miałem trochę mało czasu.- odrzekł drapiąc się po karku jak to miał w zwyczaju kiedy się peszył. Braun podeszła do niego i ucałowała go delikatnie w policzek.

-Jest pięknie.

Zjedli posiłek w miłej atmosferze co jakiś czas żartując. Po tym Marco szybko pozmywał naczynia, mimo namowom Lisy, aby tego nie robił i podał na stół ciasteczka w kształcie serca. Trochę pretensjonalne, ale Braun i tak nie mogła się nadziwić, że ma do czynienia z tak wspaniałym facetem. 

-Ja wiem, że nie jest to idealny moment, ale muszę wiedzieć na czym stoimy.- odrzekł pewnie,a ale jego odwaga malała z sekundy na sekundę. Lisa wpatrywała się w sąsiada z wielkim zaciekawieniem,a wszystko dookoła niej nie było teraz ważne.- Czy ty, znaczy my jesteśmy razem?

Lisa była lekko zaszokowana pytaniem. Nigdy nie zastanawiała się nad tym dłużej. Myślała, że jeżeli się spotykają i darzą się uczuciem, to wszystko jest jasne. Marco był już lekko zawiedziony kiedy przez kilka minut nie odpowiedziałam mu na pytanie.

-Jeśli chcesz, to jestem na tak.- odparła z lekkim chichotem, a na twarzy Reusa momentalnie zawitał uśmiech. Szybko wstał od stołu i przytulił mocno swoją dziewczynę. Nie mógł uwierzyć, że doczekał się swojej szansy na szczęście przy boku cudownej kobiety.

-Może jakoś uczcimy nasz związek?-zapytała Lisa szukając czegoś w swojej lekko znoszonej, beżowej torbie, do której miała straszny sentyment.- O mam! Dostałam kilka dni temu z pracy dwa bilety do teatru. Taki wiesz bonus, za sumienną pracę. Sztuka podobno całkiem dobra.

-Jestem za.- odpowiedział Marco i wstał od stołu i spojrzał na swój strój- Tylko powinienem chyba się przebrać.

-To będę u Ciebie za piętnaście minut.- powiedziała Lisa, po czym cmoknęła mężczyznę w policzek i odeszła w kierunku parapetu, na którym leżała jej kosmetyczka. Marco szybko wyszedł z mieszkania i również zaczął się przygotowywać do wspólnego wyjścia. Sam nie mógł się zdecydować co powinien założyć, więc napisał do swojego przyjaciela, co będzie najlepszym wyborem. Lisa za to bez namysłu założyła swoją ulubioną ołówkową sukienkę w kolorze granatowym, sięgającą do kolan i ulubione niewysokie, czarne szpilki. W pędzie przepakowała torebkę i wyszła ze swojego lokum. Poprawiając płaszcz czekała, aż Reus otworzy jej drzwi, a kiedy go zobaczyła lekko się uśmiechnęła. Blondyn stał w rozpiętej koszuli i zwisającej na prawym ramieniu muszce. Lisa weszła do mieszkania, a piłkarz szybko się pozapinał. 

-Pomożesz mi z tą muszką?- poprosił Marco, kiedy kolejna prób zawiązania tego ustrojstwa mu się nie udała. Nigdy nie był w tym dobry. Często prosił Mario, którym był w tym mistrzem, aby zrobił to za niego. Tym razem Gotzego nie było w pobliżu. Lisa z uśmiechem wstała z kanapy i zaczęła zawiązywać muchę, co jakiś czas spoglądając na skupioną twarz Marco. Wreszcie miała przy sobie mężczyznę, którego tak bardzo pragnęła od dziesięciu lat.

-Skąd się tego nauczyłaś?- zapytał się Marco przyglądając się muszce w całej okazałości- Może jest jeszcze dla mnie nadzieja.

-Od taty, odkąd pamiętał wpajał mi, że będę musiała mężowi w tym pomagać, więc powinnam mieć na ten temat sporą wiedzę.

-Jak mnie nauczysz, to już nie będziesz na to skazana przez resztę życia.- zaśmiał się Marco otwierając drzwi i podając mi rękę. 

-A może specjalnie Cię nie wyedukuję, abyś mnie nie zostawił.

W zabawnej atmosferze opuścili swój blok i skierowali się do auta. W centrum jak zawsze były korki mimo późnej godziny. Lisa lekko już panikowała, że nie zdążą na sztukę i cały misterny plan się zawali. Marco jedynie uspokajał dziewczynę i obiecywał, że nie pozwoli, aby aktorzy zaczęli bez nich, co doprowadzało Braun do śmiechu.

-Nie mam biletów!- powiedziała Lisa z szybkim biciem serca, kiedy stali już z Marco w kolejce, aby wejść na salę.- Musiałam je wyjąć z torebki, ale jak mogłam o tym zapomnieć.

Brunetka była trochę załamana swoją pamięcią. Nigdy nie zdarzyło jej się coś takiego. Reus próbował wpoić jej, że nic się nie stało, że zaraz coś wymyśli, ale dziewczyna nadal nie potrafiła się pozbierać. Nie wiedział czemu Lisa, aż tak źle przyjęła swoją pomyłkę, ale wolał poprawić jej humor niż się dopytywać. Szybko napisał do kogoś wiadomość i kiedy dostał odpowiedź spojrzał na Braun.

-Chodź, pokaże Ci coś!- powiedział Marco i wstał z fotela ciągnąć przy tym rękę brunetki. Oboje wyszli z teatru i udali się w nieznaną dziewczynie stronę. Po pewnym czasie znaleźli się nad rzeką, gdzie czekał na nich cały piknik.

-Może jest trochę chłodno, ale mamy kocę.- odrzekł blondyn siadając z Lisą na jednym z pledów. Chwycił mocno jej dłoń i przysunął ją do siebie.- Podoba Ci się?

-Jest pięknie. Dziękuję, jesteś cudowny.- odpowiedziała gładząc policzek mężczyzny. - Nie zasługuję na kogoś takiego jak Ty.

-Masz rację, zasługujesz na kogoś lepszego, ale ja się napatoczyłem pierwszy i tak jakoś mnie przygarnęłaś.- 


SąsiedziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz