Rozdział II

755 51 0
                                    

Ze szkoły wróciłam prosto do domu, tak jak oczekiwał ode mnie mój tato, jednakże nie wszystko wyglądało by tak jakby się tego spodziewał. Wraz ze mną była Lydia, miałam nadzieję, że mój tato nie będzie taki zły z dodatkowego gościa na obiedzie, ponieważ sam darzył ją wielką sympatią. Urzekała ona swoją osobowością wszystkich dookoła i naprawdę niewiele osób jej nie lubiło, bo po prostu się tak nie dało. Poszłyśmy na górę do mojego pokoju i cierpliwie czekałyśmy, aż zostaniemy zawołane. Lydia przeglądała coś na moim laptopie, a ja za ten czas udałam się na dół, żeby poszukać mojego taty, miałam nadzieję, że jeszcze nie pojechał po tego swojego całego klienta. Pozbierałam na tacę wszystkie talerze, kubki i szklanki, które zgromadziłam w swoim pokoju przez kilka dni, jestem okropną bałaganiarą. Schodziłam ostrożnie po schodach, uważają na każdy stopień, cała konstrukcja z naczyń była bardzo niestabilna. Już prawie dotarłam do swojego celu, gdy nagle z czymś się zderzyłam. Upadłam z hukiem na ziemię razem z wszystkim co niosłam, hałas był taki, jakbym rozwaliła przynajmniej pół sklepu z porcelaną. Ostrożnie wstałam, żeby się nie skaleczyć, jednak na moje szczęście miałam już powbijane w dłonie kawałki szkła i leciała z nich krew. Byłam tak zaabsorbowana sobą, że nie zauważyłam drugiej osoby, która to w sumie była sprawcą całego zajścia. Podniosłam głowę z nad swoich rąk, które nie wyglądały na to, żeby były w dobrym stanie i moim oczom ukazał się chłopak, którego całkowicie się nie spodziewałam. Był mniej więcej w moim wieku, może trochę starszy, był wysoki i miał brązowe loki. Miałam wrażanie, że gdzieś już go widziałam i to na pewno nie był mój dom, ale na razie nie miałam czasu na dalsze rozmyślania. Trzeba było tutaj coś wyjaśnić.

- Po pierwsze kim jesteś i co robisz w moim domu? Bo nie wiem czy mam już krzyczeć i wzywać ochronę czy jeszcze nie. A po drugie co do cholery robiłeś na mojej drodze?

- Przepraszam, naprawdę przepraszam, nie chciałem - odpowiedział wyraźnie zmieszany, ale ja byłam tak zła, że nawet nie zauważyłam jego skruchy.

- Jakbyś nie zauważył to nie jest ani jedna odpowiedź na dwa postawione przeze mnie pytania. To jak?

- Oh no fakt, przepraszam.

- Nie przepraszaj już, tylko odpowiadaj, bo jakbyś nie zauważył czekam tutaj z szkłem wbitym w dłonie i tak jakby mi to trochę doskwiera.

Nagle z zza rogu wyszedł mój tato, w dodatku z uśmiechem na ustach. No brawo, jeszcze tego agenta tutaj mi brakowało. Czułam, że już powoli tracę moją cierpliwość.

- O Zoe! Poznałaś już Harry'ego? Co się tutaj w ogóle stało? Słyszałam ogromny hałas.

- Tak miałam przyjemność poznać już jakże twojego wspaniałego gościa, który nawet nie raczył mi się przedstawić i to jemu możesz podziękować ze ten wspaniały obraz tutaj na podłodze i moich rękach. Mam już tego wszystkiego dość, idę po Lydię i jadę na pogotowie, bo jakbyś nie zauważył mam wbite w nie szkło. W dupie mam ten cały twój obiad i twojego pieprzonego klienta. Nie będę udawała przed ludźmi, że jesteśmy szczęśliwą, kochającą się rodziną, skoro nie jesteśmy!

Ostatnie słowa prawie wykrzyczałam, stało się, straciłam nad sobą panowanie, w dodatku z tej złości zaczęły mi lecieć łzy, nie miałam już na to siły, odwróciłam się szybko i pobiegłam na górę, a do pokoju prowadziło mnie nawoływanie mojego imienia. Drzwi od pokoju zamknęły się za mną z hukiem, zaczęłam pośpiesznie pakować rzeczy do torebki, nie zważałam na ból i to, że prawie nic nie widziałam przez łzy. Przerwałam wtedy, kiedy Lydia podeszła do mnie i chwyciła mnie za nadgarstki. Zapytała co stało się tam na dole a ja zanosząc się szlochem zaczęłam jej wszystko opowiadać, jak to się posypało odkąd się wyprowadziła. Pomogła mi się uspokoić i pójść do samochodu, poprosiła szofera, żeby zawiózł nas na pogotowie, ponieważ te rany, jak sama uznała, zdecydowanie trzeba było opatrzyć, bo wygląda to tragicznie. Całą drogę szłyśmy dość umiejętnie i nie udało nas się na szczęście spotkać nikogo. Wiedziałam jednak, że po naszym powrocie prędzej czy później potrzebna będzie rozmowa. Nadal nie wiedziałam kim jest ten chłopak, który tak mnie zdenerwował i skąd go znam. Nie mógł być jednym z klientów mojego taty, bo po pierwsze takie młode osoby nie interesują się ani ubezpieczeniami ani innymi sprawami prawnymi. Tak moi rodzicie zajmowali się czymś w tym stylu, nie byłam pewna jak brzmiała dokładna kategoria ich działalności, jednak wiedziałam, że to jakieś ubezpieczenia i reprezentowanie prawne. To były dwie całkiem inne firmy, bo jedna należała do mojej mamy, druga do taty. Ale wracając do tematu, żaden nastolatek nie interesuje się takimi rzeczami, a po drugie bądźmy szczerzy, nie byłoby go stać na to, moi rodzice naprawdę się cenią, są dość popularni jeśli chodzi o te sprawy. Nie wiem zbyt wiele na te tematy, ponieważ teraz w ogóle się tym nie interesuje, jednak kiedyś jak byłam jeszcze mniejsza, pamiętam jak mi opowiadali jak wpinali się po szczeblach kariery.

Let Her Go || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz