Młody chłopak jak codzień siedział w prawie pustym autobusie, czekając aż dotrze do celu. Z głową podpartą na ręce, jak zwykle nie mógł się doczekać krótkiej przerwy, która tak bardzo poprawiała mu dzień. Zamknął oczy, mając nadzieję, że ten czas szybciej mu upłynie.
-Och jak dobrze, że od jutra będę mogła jeździć na targ o normalnej porze. Przez te roboty i opóźnienia musiałam czekać aż otworzą warzywniak!
-A weź nic nie mów! Ta stara panna, co prowadzi ten sklepik z bielizną, codziennie narzekała, że czekałam jako pierwsza aż otworzy! W dodatku Fifi była strasznie marudna, gdy rano z nią wychodziłam! Przecież wiesz, że ona lubi wychodzić po dziewiątej!
-Późniejsze linie są beznadziejne! Spóźniałam się na początek Dwóch zakochanych zdradzonych złamanych serc! Miguel próbuje powiedzieć Francesci, że ją kocha, ale zawsze mu coś przerywa! Ostatnio wpadł pod samochód i złamał sobie rękę! I jest w śpiączce! A Francesca nic o tym nie wie, bo Alberto ukrywa przed nią fakt, że są rodzeństwem.
-Co?! Jak to rodzeństwem?
-No normalnie! Matka Alberto, Rosalinda miała romans z ojcem Francesci - Bergoliem!
-Ach, jak to dobrze, że od jutra wraca stary rozkład jazdy! Będę wychodzić z Fifi o dziewiątej i zdążę nadrobić ten serial!
Słuchając paplaninę babć siedzących dwa rzędy za nim Jungkook (bo tak ten chłopak miał na imię) podniósł głowę, marszcząc brwi.
-Przepraszam- zwrócił się w stronę starszych panien.- Ale czy ja dobrze słyszę? Czy znów ten autobus będzie wyjeżdzał z pierwszego przystanku piętnaście po dziewiątej?- spytał.
-Ależ tak kochanieńki. Czyli, że ty też oglądasz Dwa zakochane zdradzone złamane serca?
Jungkook pokręcił głową. Po pierwsze, nie oglądał żadnej latynoskiej szmiry. Po drugie nie mógł uwierzyć, że od jutra nie zobaczy już ślicznego czerwonowłosego z sąsiedniego autobusu.
Nie za bardzo wiedział, co ma w takiej sytuacji zrobić. Oczywiście mógł wsiąść w jakąś linię i cały dzień jeździć po nieznanych ulicach Seulu, aby go spotkać, ale natłok ludzi w autobusie znacznie utrudniałby sprawę. Spojrzał przez okno zdesperowany. Gdy zobaczył, że zbliżają się do pamiętnych świateł, a sąsiedni autobus tak jak zawsze przystaje obok, niewiele myśląc pobiegł do łysiejącego kierowcy, o mały włos nie zabijając się o własne sznurówki.
-Ta linia- powiedział szybko, wskazując dłonią na autobus za oknem- jaki ma numer?
Kierowca zerknął we wskazaną stronę, po chwili powracając wzrokiem na drogę.
-203. Za chwilę skręca w prawo- mruknął.
-Wie pan, jaki ma następny przystanek?- zapytał nerwowo, wiedząc, że czerwone światło zaraz zmieni się na żółte.
-Pałac Changdeokgung, jakieś dwa kilometry stąd- odburknął starszy.
-Dobrze- pokiwał głową Jeon. -Proszę mnie wypuścić.
-Co?- zaśmiał się kierowca. -Nie mogę tego zrobić, to nie jest przeznaczone do tego miejsce.
-Zapłacę- odparł szybko, wyciągając portfel.
-Mam gdzieś twoje pieniądze gówniarzu. Nie i tyle.
Jeon rzucił w niego grubszym banknotem.
-Pieniądze i otwierasz, albo zaraz sam to zrobię, za pomocą młotka- zagroził.
Kierowca zmarszczył brwi.
-Masz pięc sekund- warknął.
Jungkook wyskoczył przez uchylone drzwi, o mały włos nie przycinając sobie kurtki.
-Rany ale palant- wymamrotał pod nosem.
Znajdował się na środku ruchliwej ulicy, a samochody znajdujące się dookoła, trąbiły na niego agresywnie. Uważając, by nie wpaść pod koła, zaczał biec w stronę wspomnianego przez kierowcę Pałacu. Na szczęście, wiedział, gdzie ma się kierować, co więcej, wiedział, że jeśli pobiegnie przez pobliski park, dotrze na miejsce szybciej.
A czas miał w jego planie duże znaczenie. Na jego szczęście, dzięki korkom na seulskich ulicach, miał wyrównane szanse w porównaniu z linią autobusową 203.
A więc biegł, przeklinając w myślach nowe spodnie, które nie rozchodzone hamowały mu ruchy. Biegł, zły na siebie, że nie wpadło mu wcześniej do głowy, aby spróbować odnaleźć czerwonowłosego. To była jego ostatnia szansa, bo nie miał pewności, czy nieznajomy chłopak na codzień jeździ linią 203, czy wybrał ją na czas robót drogowych.
Biegł przez park, potykając się o niezawiązane sznurówki, tracąc oddech. Łapiąc się za bok, biegł dalej, czując, że to najważniejszy bieg w jego życiu.
Gdy opuścił park, zaczepił przypadkowego przechodnia, pytając się o najbliższy przystanek autobusowy, po czym skierował się we wskazane miejsce, a kiedy stanął na przystanku autobusowym, złapał się za serce, bo od liceum nie ćwiczył tak intensywnie.
Właśnie miał zapytać, czy jechała już linia 203, kiedy przed przystankiem zatrzymał się wspomniany autobus.
Nie myśląc, wskoczył do pojazdu, rozglądając się na boki w poszukiwaniu ognistej czupryny, choć doskonale wiedział, gdzie zwykł siedzieć. Podszedł więc do przodu.
Widząc czerwone włosy, nerwowo przełknął ślinę i usiadł na wolne miejsce obok.
Nieznajomy zdziwiony obrócił głowę i zaskoczony spojrzał na twarz chłopaka, który od paru tygodni zaprzątał jego myśli.
-Jestem Jungkook.
-Taehyung.
Uśmiechnięci, razem przejechali życie aż do końcowej stacji.
~End~
Dziękuję wszystkim Słoneczkom za każdą gwiazdkę, każde miłe słowo. Całuję Was wszystkich i mam nadzieję, że się podobało ♡