Na językach

809 125 12
                                    

Mój pierwszy post jako redaktora „What's up Watt?" zaczął się żartem. Podobno tradycje się pielęgnuje, sama byłam pewna, że rzucę tu coś zabawnego. Jednak potem dowiedziałam się o tematyce numeru i zrobiło mi się... zwyczajnie przykro. I to nie z powodu tematu, broń Boże! Chodzi o fakt, jak bliski jest on mojemu sercu. Kto mnie zna, ten wie, że psychologowie czy depresja to nie są dla mnie pojęcia obce. A kto nie wie... ten już wie, ha! O, spójrzcie, jednak jakiś żart mi się udał. A jak nie udał, to proszę o tym nie wspominać i nie ranić mojego ego.

Czym są zaburzenia psychiczne? Według Wikipedii to ogół zaburzeń czynności psychicznych i zachowań, zwykle będących źródłem cierpienia lub utrudnień w funkcjonowaniu społecznym, które są przedmiotem zainteresowania psychiatrii klinicznej, w tym takich jej działów jak: diagnostyka, leczenie, profilaktyka, badania etiologii i patogenezy. A według osoby, która miała z tym do czynienia (a przynajmniej według mnie)? To taki irytujący głosik w głowie, który każe Ci coś zrobić. Albo ciągle Cię ocenia.

Wattpad roi się od opowiadań o zaburzeniach psychicznych. Czasem lepszych, czasem gorszych. Dość szybko da się rozróżnić, gdy autor do przedstawienia choroby używa jedynie pojęć z Google od tego, który wie, o czym pisze. Niejednokrotnie miałam ochotę zrobić sławnego „Facepalma", gdy widziałam przedstawienie bohatera jako człowieka, który „tnie się, chce się zabić, a chwilę później jest już całkowicie zdrowy, bo kogoś spotkał". Otóż nie, moi drodzy. Wychodzenie z depresji to naprawdę długa droga i nie dzieje się jak za dotknięciem magicznej różdżki – Bum! Magia! Depresji nie ma.

Zacznijmy od pytania: Kto zna RJBScarletRain? Rączki do góry, zaczynam widzieć ten las! A dla tych, którzy nie wiedzą, spieszę z odpowiedzią. Różowowłosa piękność posługująca się nickiem „Scarlet Rain" ma na imię Wioletta, patronuje naszą gazetkę i zdobyła nagrodę za swoje opowiadanie „Potwór w moim łonie" w konkursie Wattys 2016. W skrócie historia opowiada o kobiecie, która od zawsze nienawidzi dzieci i jest zmuszona do urodzenia jednego potomka.  Opisane są tam jej zachowania oraz myśli. Dlaczego historia chwyta za serca? Bo jest oparta na prawdziwych wydarzeniach i opisane są również uczucia autorki, która boryka się z problemem tokofobii, czyli panicznego lęku przed ciążą i porodem. W końcu Scarlet Rain odważyła się opowiedzieć stricte o swojej chorobie i w „O tym się nie mówi!" opisuje swoje zmagania z zaburzeniami. To właśnie ten „pamiętnik" przeczytałam z zapartym tchem i z niecierpliwością czekam na aktualizację. Swoją drogą, jeśli ktoś czeka jak ja, to pragnę wspomnieć, że autorka przeprasza za brak obecności na Wattpadzie i obiecuje, że kiedyś wróci!

Wioletta okazała się naprawdę cudowną osobą gdy zapytałam ją o tokofobię. Od razu zaprosiła mnie do lektury swojego „O tym się nie mówi" i wspomniała, że: „Jest na bardzo dobrej drodze do przełamania swoich lęków, a to wszystko dzięki ciężkiej pracy nad sobą samą". Czuję się dumna, pomimo iż znam ją jedynie z Wattpada. Zadałam jej i kilku innym osobom prawie identycznie pytanie:

DreamerEmma: Jak się czujesz gdy trafiasz na postać w opowiadaniu, która ma podobne zaburzenia, ale autor opierał się tylko i wyłącznie na researchu? Czy pojawia się w Twojej głowie lampka w stylu „To nie tak!" Albo „wtf?"? Na wattpadzie ostatnio stał się modny temat zaburzeń psychicznych/odżywiania i każdy chce wrzucić tam coś swojego, jak czujesz się z taką „modą" na zaburzenia?

RJBScarletRain: To normalne, że jeżeli ktoś nie przeżył czegoś sam, to musi przeprowadzić research. Pół biedy, kiedy zrobi to dobrze. Wiadomo, że najlepiej czyta się ze świadomością, że autor doskonale wie, o czym pisze, ponieważ sam danej rzeczy doświadczył. Jeszcze nie spotkałam się z inną pracą na temat tokofobii, więc nie mam tego „to nie tak", ale reaguję „agresywnie", kiedy widzę w internecie komentarze w stylu „Wymyśla, przesadza, każda się trochę boi ciąży i porodu. To nie jest żadna fobia". A co do „mody" na zaburzenia psychiczne... Wolę się nie wypowiadać na ten temat, bo jeszcze do niedawna uważałam, że to faktycznie moda na bycie smutnym, skrzywdzonym i z samodzielnie zdiagnozowaną depresją. Dopiero kiedy odstawiłam plastry antykoncepcyjne i przeżyłam burzę hormonalną, podczas której całkowicie straciłam nad sobą kontrolę i doświadczyłam myśli samobójczych (a przypominam, że jestem całkowitą przeciwniczką tego), zrozumiałam, że depresję można mieć „tak o", nie tylko z powodu „wielkiego smutku" lub jakichś konkretnych przyczyn. Dlatego uważam, że nie mam prawa oceniać, kto naprawdę cierpi, a kto sobie „wymyśla". Nie lubię kiedy mi wmawiają „wymyślanie", więc sama też tego nie robię.

Nasza rozmowa nie skończyła się na tym. Moja rozmówczyni wspomniała o planach na najbliższą przyszłość, a mi zostaje jedynie pogratulować jej, życzyć wypoczynku i zdrowia i czekać na więcej informacji, które zaskoczą nas wszystkich.

Kolejną cudowną osóbką, do której odważyłam się napisać w ostatnich dniach, jest DramaWolf, znana z Wattpad Poland jako Marry Grant. Nie napisałam do niej na temat tego reportażu, ale rozmowa sama potoczyła się w odpowiednim kierunku. Poszukiwałam osób, dla których słowo „anoreksja" czy „zaburzenia odżywania" nie są obce. Potrzebowałam podzielenia się uczuciami, poznania historii początków. Dowiedziałam się, jak niewinnie to się zaczyna i jak łatwo popaść w nieodpowiednie koło. Przez kilka dobrych minut siedziałam z uchylonymi ustami i nie wiedziałam co odpisać, bo samo „Okej, dzięki" wydawało mi się zwyczajnie niemiłe. Czułam się jak dziecko, które nic nie wie o świecie i nie wie jak zachować się w danej sytuacji. Dostałam wszystkie potrzebne informacje i zdobyłam uczucie, że dziewczyna wcale nie jest taka straszna, jak się wydaje i nie powinnam się wstydzić do niej pisać. PS. Jest cu-do-wna!

Dlatego wróciłam do niej kilka dni później z prośbą, by odpowiedziała mi na kilka pytań. Zapytałam ją o to samo, co wcześniej RJBScarletRain. Odpowiedź znowu była wyczerpująca i nie skończyła się na kilku wyrazach, aby się odczepić.

DramaWolf: Szczerze powiedziawszy, dosyć często wpisuję w wyszukiwarkę hashtag „anoreksja" lub „depresja", ale wszystko kończy się na przeczytaniu opisu, ewentualnie prologu/pierwszego rozdziału (niepotrzebne skreślić). Jest tak nie dlatego, że trudno mi się o tym czyta, bo sama tak mam, a dlatego, że te opowiadania często reprezentują bardzo niski poziom. Są przedstawione jak „Hej, jestem XYZ, nie jem, bo tak". Często mam w głowie coś takiego, jak sama napisałaś. Że od razu mam ochotę strzelić facepalma, bo niektórzy wypisują bzdury. Przeczytałam na wattpadzie chyba trzy opowiadania, od których bolała mnie potem głowa, bo bohaterki przestawały być anorektyczkami, kiedy ktoś im powiedział, że są chore. Od razu przestawały się głodzić/zwracać wszystko, a każde opowiadanie miało schemat: - Dziewczyna, gruba, chudnie, bo się głodzi/zwraca – Poznaje chłopaka, który mówi "Hej, to jest złe, jesteś chora, „przestań" - Przestaje.

Zupełnie szczerze - oprócz dwóch one shotów, nie przeczytałam na wattpadzie opowiadania o zaburzeniach odżywiania, które pokazywałyby, jak jest naprawdę. Mało w którym opku opisane są takie rzeczy jak włosy na całym ciele lub ciągle odczuwane zimno. Każdy skupia się na tych fajnych aspektach, czyli „Już jestem chuda, więc jest ok." albo „Poznałam super chłopaka dzięki temu.". Sama piszę opowiadanie, w którym główna bohaterka ma anoreksję i sama często myślę, że wciąż nie przedstawiam tego realnie. Staram się opisywać ciągłe myśli, odczuwany ból, to, jak bohaterka postrzega samą siebie i choćby to, że ona wciąż wypiera się tego, że jest chora i brnie dalej, udając, że je, by inni dali jej spokój. Mało w którym opku opisane są myśli i wstręt do samej siebie. Ale mimo to, wciąż sprawdzam te opowiadania, z czystej ciekawości, a później boli mnie czoło od setnego facepalma.

Marry zawarła w wypowiedzi odpowiedź na kolejne pytanie, które chciałam zadać i dotyczyło tego, czego oczekiwałaby od dobrego opowiadania. Zapytałam, czy wyżej wspomniane opowiadanie jest formą terapii, a ona zaznaczyła, że zaczęła pisać je w lutym, a chorobę uświadomiła sobie później. Opowiadała o zaprzeczaniu postawionej diagnozie i wypieraniu jej z głowy. Tak jest zawsze przy zaburzeniach, bo jak wspominałam wcześniej – to wszystko nie jest takie łatwe. Zresztą, hej! Komu łatwo jest powiedzieć: „O kurde, jestem chory!". W dalszej części konwersacji dziewczyna opowiadała o bliskich jej osobach, które pomogły jej przejść przez trudny czas i tkwiły przy jej boku przez wszystkie złe dni. Z całego serduszka dziękuję Marry za szczerość i zaufanie, którym mnie obdarzyła. Mnie i całą redakcję „What's up, Watt?", bo wiem, jakie było to dla niej trudne.

Temat zaburzeń psychicznych to temat rzeka i ten artykuł mógłby spokojnie mieć więcej niż tysiąc czterysta słów. Żyjemy w czasach, gdzie depresja, zaburzenia odżywiania, wszelkie fobie przestają być tematem tabu i coraz głośniej się o nich mówi. Projektanci ubrań nie chcą przyjmować modelek o figurze wieszaka, ludzie bez krępowania się zapisują się na wizyty do lekarza, a wizyta u psychiatry już nie jest powodem do wstydu. Wiem, że i pewnie wielu z Was boryka się z podobnymi problemami do moich, Scarlet czy Marry, ale... ale życie jest jedno i żyjmy najpiękniej jak się da, pokonując własne słabości i pnąc się ku górze!

Emma xx

Beautiful pain #8Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz