Recenzja "Bulimic"

340 79 0
                                    

Głos w głowie, który namawia cię do złego. Złudne odbicie w lustrze. Nagły napad głodu, obżarstwo, a później płacz i wstręt do samej/samego siebie. Wystające kości. Brak chęci do życia. I ta przerażająca pustka w oczach.

    Oto zaburzenia odżywiania - niestety tak bardzo gloryfikowane w obecnych czasach...

    "Niby zwykły głód.

Jednak gdy zaczynałem jeść, nie potrafiłem przestać.

A potem jedzenie, które miałem w żołądku, zaczynało parzyć.

Kuć.

Więc wymiotowałem."

    "Bulimic" to idealny przykład tego, jak nie pisać opowiadań o zaburzeniach psychicznych. Autorzy powinni wychodzić z założenia "nie mam o czymś wystarczającej wiedzy, nie piszę o tym", bo właśnie w taki sposób powstają głupstwa. I taką też gafę popełniła Apatycznie.

    Zacznijmy od tego, że bulimia, czy też inaczej żarłoczność psychiczna, to złożona choroba, która nie ogranicza się jedynie do tak zwanej "Mii" siedzącej w naszej głowie. To zaburzenie nie polega tylko na głosie w naszej głowie, który namawia nas do niejedzenia i wymiotowania oraz na spalaniu kalorii. Jednak w taki sposób przedstawiają to niedoinformowane osoby. I tak jest również w przypadku recenzowanego przeze mnie opowiadania.

Główny bohater, jak można się domyślić, ma bulimię. Niestety poza tym, że ma napady głodu, po których wymiotuje oraz iż Mia zabrania mu jeść pod pretekstem "że będzie gruby i nieszczęśliwy", nie dowiadujemy się niczego istotnego ani o postaci, ani o jej chorobie. Autor raczy nas minimalną ilością informacji. Ograniczają się one do niejedzenia, obżarstwa lub wymiotów. Zero informacji o tym, co doprowadziło głównego bohatera do takiego stanu, brak też chociażby napomknięcia o innych objawach, czy nawet przeżyciach wewnętrznych chłopaka. Wszystko skupia się wokół "błędnego koła", jak to autorka ładnie napisała w jednym z rozdziałów "napad=wyrzuty=wymioty", a także głosu Mii w głowie... Po prostu ręce opadają.

Historia jest niestety bardzo okrojona. Ciężko ją nazwać nawet opowiadaniem, bo rozdziały są niezwykle krótkie i na dodatek ubogie w treści. W większości z nich pojawia się ten sam motyw obżarstwa prowadzącego do wymiotów. Co ja mówię, tam nawet nie ma obżarstwa, wystarczy zwykła porcja jedzenia. Czy tak właśnie wygląda rzeczywistość ludzi chorych na bulimię?

Nie, nie i jeszcze raz — nie. Taki obraz jest błędny. Kreują go sobie ci, którzy o zaburzeniach odżywiania wiedzą niewiele i nie zdają sobie sprawy, co to jest za choroba. W obecnych czasach, gdzie jest hype na choroby typu depresja, anoreksja i bulimia, nastolatkowie lubią tworzyć sobie inny wizerunek tych chorób. Najczęściej błędny.

"Bulimic" zdecydowanie cierpi na niewiedzy autorki, mizernych rozdziałach i... na czym jeszcze?

Poza błędami stylistycznymi, a także zmianami w narracji, kiedy to główny bohater — chłopak — posługuje się czasownikami niemęskoosobowymi, masą przecinków lub kompletnych ich brakiem? Cóż...

Zdecydowanie na braku opisu jakiejkolwiek próby walki z chorobą. Jednak czegóż wymagać od opowiadania, gdzie sama choroba nie jest praktycznie w ogóle opisana. Brak przedstawienia jej genezy, podłoża, nie mówiąc już o profilu psychicznym bohatera. Skutkuje to brakiem jakiejkolwiek logiki i sensu w historii. Rozdziały wydają się być wyrwane z kontekstu i w kółko mówić o tym samym. Po przeczytaniu opowiadania mam wrażenie, że było ono jedynie o wymuszaniu wymiotowania po zjedzeniu czegokolwiek przez Nicka.

Oczywiście, nie obeszło się również bez perełek, które uświetniły swoja obecnością jakże krótką historię naszego bulimika. Połknięcie siedmiu tabletek przeczyszczających, a później jeszcze zmuszanie się do zwracania jedzenia? Dlaczego nie? Jakże typowe: cięcie się po nadgarstkach? Również obecne. Nie ważne, że pojawia się nagle, wyrwane z kontekstu, bez powodu i uzasadnienia. Po prostu pocięte nadgarstki to taki must have tego typu historii.

Opowiadanie bogate jest w nonsensowne sytuacje i powtórzenia, ale niestety ubogie w wiedzę na temat choroby, czy też opis przeżyć bohatera, problemów, z jakimi się zmaga i jego walki, czy też upadku. Niestety, tego typu opowiadań na Wattpadzie jest masa. Są one pewnego rodzaju plagą, przed którą zdecydowanie powinniśmy się bronić. Zaburzenia odżywiania to nie to samo, co miłość nastolatków. Podczas gdy o zakochanych pisać może każdy, kto doświadczył tego uczucia czy też obejrzał/przeczytał romans, bo nikomu nie zrobi się tym krzywdy, tak o poważnych chorobach nie powinno się wypisywać głupstw. Do tego typu opowiadań mają dostęp osoby w różnym wieku i często przez to budują sobie błędne wyobrażenie chorób psychicznych jako jeszcze młodzi, niedoinformowani nastolatkowie. Nie podkładajmy im pod nos złych wzorców, nie ukazujmy rzeczywistości taką, jaką nie jest.

Beautiful pain #8Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz