Rozdział VII

479 21 2
                                    

Tak mijały mi kolejne tygodnie. Szkoła, spotkania z Przemkiem i ekipą, nauka i znowu szkoła. Aż do urodzin Piotrka 30 listopada. Planowaliśmy zrobić dla Pitera imprezę - niespodziankę. Imprezę zrobiliśmy na Ranczo Pawlickich, zaprosiliśmy najbliższych znajomych. Stwierdziliśmy, że jedzeniem i przystrojeniem sali zajmiemy się sami.
•Klaudia 29 listopada
~ Natalia daj te lampki wyżej.
~ Już się robi!
~ Kto by pomyślał, że będziemy musiały robić to same! - powiedziałam wściekła
~ No właśnie! Gdzie jest Maciej i Przemek?
~ Nie wiem. Przemek od rana nie daje mi znaku życia!
~ Może mają jakąś ważną sprawę.
~ Może...
Siłowałyśmy się przyozdabianiem sali od rana. Jest godzina 15 a Maćka i Przemka nadal nie ma.
~ Dobra została nam tylko scena i gotowe.
~ Co ty na to, żeby po ciężkiej pracy odpocząć przy winku i jakimś dobrym filmie? - zapytała z entuzjazmem Natalia
~ Nie mam nic przeciwko, ale najpierw dokończymy tą scenę.
~ Dobra! - krzyknęła z radością przyjaciółka
Na sali siedziałyśmy do 20.15, oczywiście żaden z chłopaków się nie pojawił. Wsiadłyśmy do mojego auta i ruszyłyśmy w stronę domku. Na miejscu wzięłam szybki prysznic i uszykowałam jedzenie oraz wino. Razem wybrałyśmy film, padło na "Lucy". Po filmie, pogadałyśmy jeszcze chwilę, dopijając wino. Nawet nie zauważyłam, kiedy Natalia zasnęła. Wyniosłam brudne naczynia i wróciłam do pokoju. Gdy poczułam miękkość poduszki, odrazu odpłynełam w krainę Morfeusza.
• 30 listopada
Impreza miała się zacząć o 19.00, my z Natalią wstałyśmy o 12.20. Do godziny 15 byłyśmy już ogarnięte, więc pojechałyśmy kupić przekąski i picie. W sklepie zeszło nam do 16.50. Pojechałyśmy zawieźć wszystko na salę i porozkładać, zajęło nam to 30 min. Wrociłyśmy do domu, żeby się przyszykować. Obie ubrałyśmy sukienki, pomalowałyśmy się i uczesałyśmy.
• W drodze na salę
~ Chłopcy się odzywali? - zapytała Natalia
~ Chyba w snach. Przyjdą sobie na gotowe, jestem na nich cholernie zła!!
~ Nie dziwię się, ja z resztą też!
O 18.45 podjechałyśmy pod salę, wszyscy już byli oprócz Macieja i Przemka, więc wytłumaczyłam, że się schowamy, zgasimy światło a jak wejdzie Piotrek z Dajaną to wszyscy krzykniemy "niespodzianka".
O równiej 19 pojawili się jaśnie panowie Przemysław i Maciej. Pawlicki podszedł do mnie
~ Hej! - powiedział chcąc dać mi buziaka
~ Chyba śnisz!
~ Ale o co ci chodzi?
~ Ty się jeszcze pytasz o co mi chodzi? Wczoraj nie dawałeś żadnego znaku życia, nie wspominając że musiałyśmy z Natalią odwalić całą robotę z przygotowaniem sali!
~ Całkiem zapomnieliśmy...
~ Ale o imprezie już nie! Pewnie najlepiej przyjść na gotowe, niech dziewczyny się męczą.
~ No przepraszam
~ Weź mnie już dzisiaj nie denerwuj i zejdź mi z oczu! Nie mam ochoty cię oglądać! Wkurzyłeś mnie mega mocno! - krzyknęłam. Z resztą ty Maciej też - dopowiedziałam odwracając się w stronę Janowskiego.
Kierując się spowrotem w stronę Przemka
~ Zostanę na tej imprezie tylko dlatego, że się meczyłyśmy z Natalią żeby przystroić sale. I dlatego, że są to urodziny Piotrka. Ciebie nie mam ochoty oglądać.
~ No Klaudia proszę cię, trenowaliśmy wczoraj.!
~ Cały dzień?!? I nie było chwilki żeby dać znać, że nie możecie nam pomóc? Jak bym wiedziała to poprosiłabym Szymona o pomoc.
~ Przepraszam!!
~ Daj mi spokój! A teraz zejdź mi z oczu i nie pokazuj się do końca imprezy! Dajana i Piotrek już idą. - powiedziałam kończąc rozmowę. Była to nasza pierwsza poważna kłótnia.
Chłopacy strasznie mnie zdenerwowali, nie mam ochoty z nimi rozmawiać ani się bawić.
* Perspektywa Piotrka
Dajana mnie gdzieś prowadzi, zasłoniła mi oczy jakąś chustą.
~ Dobra braciszku jesteśmy na miejscu - powiedziała radośnie moja młodsza siostra.
Zdjęła chustę, zobaczyłem że jesteśmy przed salą na naszym Ranczo. Dajana kazała mi otworzyć drzwi i wejść do środka. Tak też zrobiłem. Otwierając drzwi usłyszałem bardzo głośne "niespodzianka".
* Perspektywa Klaudii
Piotrek był strasznie zaskoczony, myślał że wyszyscy zapomnieli o jego 17 urodzinach. Podeszłam do niego jako pierwsza i złożyłam mu życzenia. W moje ślady ruszyła reszta gości. Zaśpiewaliśmy mu sto lat i zaczęła się impreza.
Nie tańczyłam siedziałam cały czas przy stole patrząc jak bawią się inni. W pewnym momencie podeszła do mnie starsza siostra Pawlickich Roksana.
~ Klaudia dlaczego się nie bawisz? I co się stało, że Przemek siedzi wściekły?
~ Roxi nie mam ochoty o nim rozmawiać, idź do niego niech on ci powie. Dobra?
~ No dobrze, ale pokłóciliście się?
~ Tak - odpowiedziałam po trochu wściekła i smutna.
Roksana poszła do Przemka, chwilę z nim rozmawiając i wróciła do mnie.
~ Masz prawo być na niego wściekła.- powiedziała uśmiechając się. Ale proszę nie gniewaj się na niego zbyt długo.
~ Zastanowię się - odpowiedziałam uśmiechająć się.
~ Dobra lecę się bawić, ty też chodź czeka na ciebie Jonathan! - krzyknęła radośnie.
Zatańczyłam z synkiem Roksany i wróciłam spowrotem do stołu, nie miałam ochoty na zabawę. Przez całą imprezę patrzyłam jak bawią się inni i raz po raz spoglądałam w stronę Przemka, który chyba postanowił się upić. Nie przejmowałam się tym za bardzo.
Ja podczas imprezki nie piłam, ponieważ zgodziłam się, że odwiozę miejscowych.
Zabawa skończyła się o 1.00. Poodwoziłam gości to zeszło mi do 2.30. Odwożąc ostatniego pasażera, zorientowałam się, że zapomniałam wziąć mojej torebki, całe szczęście miałam dokumenty w samochodzie. Wchodząc na salę, zauważyłam przy stole polewającego sobie samemu już pijanego w trupa Przemka. Podeszłam do niego zabierając mu butelkę
~ Oddaj mi to!! - krzyczał
~ Nie krzycz. Zbieraj się odprowadze cię do domu. - powiedziałam spokojnie
~ Klaaaaaaaudia przep-raszam! - powiedział nie zrozumiale.
~ Nadal nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
Już nie dałam odpowiedzieć Przemkowi. Wzięłam go pod ramię i doprowadziłam go do auta. Z sali do domu Pawlickich był kawałek, ale sama nie dała bym rady zanieść zwłok Przemka. Podjechałam pod dom Przemka, wyjęłam z kieszeni jego spodni klucze. Po cichutku zawlokłam Przemka do salonu, położyłam go na kanapie i przykryłam kocem. Wychodząc usłyszałam głos mamy Przemka
~ Dziękuję Klaudia, nas nie chciał słuchać.
~ Nie ma za co - uśmiechnęłam się do pani Wioletty.
~ Może zostaniesz u nas na noc, nie będziesz po nocy wracać sama.
~ Z chęcią bo już prawie zasypiam ale nie mogę.
~ Z powodu kłótni?
~ Tak.
~ To może zrobię ci kawę żebyś się trochę rozbudziła?
~ Nie chciałbym sprawiać kłop...
~ Ale do żaden kłopot, moment i kawa gotowa. - powiedziała radośnie mama Pawlickich
~ No dobrze - uśmiechnęłam się.
~ To chodź do kuchni kochana.
Pani Wioletta wstawiła wodę i nasypało kawy do kubków. Zanim woda się zagotowała rozmawiałyśmy na temat imprezy urodzinowej dla Piotrka.
~ Piotrek bardzo się ucieszył, miałaś świetny pomysł. - radośnie mówiła
~ Dziękuję. - odpowiedziałam uśmiechająć się.
Woda zaczęła się gotować, pani Pawlicka zalała kawę i podała mi kubek.
~ Dziękuję 😊
Piłyśmy kawę i rozmawiałyśmy.
~ Dziękuję bardzo za kawę ale będę się już zbierać jest już 4.
~ Dziecko kochane, proszę cię zostań. Nie będę mogła zasnąć, będę się martwić.
~ Ale nie chcę zobaczyć się z Przemkiem rano.
~ No ja rozumiem, ale do da się załatwić. Obudzę cię wcześniej. Dobrze?
~ No dobrze - zgodziłam się i tak wiedziałam że nie dałabym rady wrócić. Ale proszę mnie na pewno obudzić - zaśmiałam się.
~ Dobrze kochana. Będziesz spała u Przemka dobrze?
~ A jak  się obudzi i będzie chciał się położyć u siebie w łóżku?
~ Uwierz mi nie obudzi się, ale jak chcesz to przygotuje ci pokój gościnny.
~ Dobra będę spała u Przemka, najwyżej się zaklucze - odpowiedziałam śmiejąc się.
Zgodziłam się ponieważ nie chciałam sprawiać pani Wioletcie kłopotu z  przygotowaniem pokoju. Kładąc się do łóżka odrazu odpłynęłam.

Miłość i żużel ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz