Rozdział 1

3.2K 142 4
                                    

Minęło 19 lat odkąd Alfie i Klara wzięli ślub. Na świat przyszedł ich pierwszy syn James a rok później córka Sara. 10 lat temu urodził się ich drugi syn Tom. Klara pracuje jako pani psycholog, a Alfie w szkole plastycznej. Wciąż mieszkają w Londynie.
-Sara! Zejdź tutaj natychmiast!-krzyknęła moja mama. Jest surowa.
-Co chcesz?! Musisz krzyczeć!?-zapytałam wchodząc do kuchni.- O babcia, cześć-powiedziałam spokojniej widząc w kuchni starszą kobietę.
-Pojedziesz teraz z babcią do jej mieszkania i powiesisz jej firanki.-powiedziała
-Nie mam czasu teraz-powiedziałam co oczywiście nie było zgodne z prawdą.
-Masz czas dla babci-powiedziała
-Dlaczego James nie może tego zrobić?-zapytałam
-Jest na uczelni. A ja muszę jechać po Tomy' ego do szkoły-powiedziała
-Tata nie może tego zrobić?-zapytałam
-Przestań!-krzyknęła- Nie, nie może. Jedź z babcią do jej mieszkania-powiedziała. Babcia się wszystkiemu przyglądała z boku.
-Dobra!-podniosłam głos po czym ubrałam się i czekałam w holu na kobietę.
-Jesteś na mnie zła?-zapytała starsza kobieta ubierając swój płaszcz.
-Nie babciu...masz 80 lat...jakbym mogła być zła na taką przyjemną staruszkę-powiedziałam uśmiechając się.
Pojechałam z babcią do jej mieszkania. Jej mieszkanie jest dość stare i każdy ruch równa się skrzypiąca podłoga co brzmi szczególnie w ciemności przerażająco.
-Gdzie masz te firanki?-zapytałam rozglądając się po salonie.
-Wiesz Saro, skoro tutaj już jesteś poszłabyś do piwnicy i przyniosłabyś takie stare pudło? Jest ono podpisane moim imieniem. Rozpoznasz je bo jest różowe, na pewno będzie zakurzone mocno, ale myślę, że się domyślisz które to. Stoi niedaleko mojego roweru. Wiesz gdzie trzymam rower, prawda?-powiedziała przez co przeszedł mnie nie przyjemny dreszcz.
-Jeździsz jeszcze na rowerze?-zapytałam
-Nie, ale kto wie. Może mi się jeszcze przyda-powiedziała. Zmarszczyłam brwi.
-Mhm...na pewno ci się przyda. Dobra, pójdę po to pudło-powiedziałam po czym wyszłam z mieszkania. Zeszłam 3 piętra niżej i znalazłam się na parterze. Drzwi do piwnicy były małe i brązowe. Otworzyłam je i od razu poczułam bardzo nieprzyjemny zapach.
Weszłam w głąb. Włączyłam latarkę w telefonie przez co nie było mi trudno znaleźć różowe pudło. Podeszłam do niego i otworzyłam by zobaczyć co w niem jest.
-Twoje?-usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się gwałtownie.
-Nie...mojej babci-powiedziałam
-Jasne...-powiedział zbliżając się do mnie.
-Kim Pan jest?-zapytałam po czym przyświeciłam mu na twarz. Drzwi piwnicy zamknęły się robiąc przy tym duży hałas. Mężczyzna był mniej więcej przed 30-tką, albo już ją miał. Ciężko mi było stwierdzić.
-Nie po oczach, dziewczyno!-krzyknął
-Proszę się do mnie nie zbliżać!-krzyknęłam
-Bo co? I tak cię tutaj nikt nie słyszy-powiedział spokojnie
-O co Panu chodzi? Co Pan mi chce zrobić?!-wykrzyczałam.
Widziałam za sobą jakiś kij chciałam go chwycić, ale mężczyzna był na tyle blisko, że na pewno by mi go wyrwał szczególnie patrząc na to, że po jego wysportowanej sylwetce mogłam uznać, że ma dużo siły. Mój oddech przyśpieszył, a ręce się spociły. Nawet nie wiem jak mam opisać te emocje.
-Powiedz mi dziecko jak się nazywasz?-zapytał
-Nie powiem! Proszę się nie zbliżać!-krzyczałam
Dłoń mężczyzny powędrowała na mój policzek. Przeszły mnie ciarki.
-Nie bój się mnie.-powiedział swoim tym razem łagodnym głosem.

WspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz