P.O.V Alana
Rodzice byli zadowoleni, to było najważniejsze. Dziś była środa, po szkole razem z Carlosem poszliśmy na kawę a teraz leżymy u mnie i oglądamy bajkę. Uwielbiam się do niego przytulać, uwielbiam jego ciepło.
- Wiesz może coś na temat tego napastnika, lub tego co stało się tam z tobą. - zapytał a ja delikatnie westchnęłam.
- Ten napastnik był prawdopodobnie ze szkoły poza miastem, to zwykły dzieciak, który nie wiedział co się z nim dzieje, rodzice go szukają ale ja wolę by sam się zgłosił. Chcę mu pomóc by nie zrobił już sobie krzywdy. - powiedziałam.
- To miłe z twojej strony, a co z tobą? - dopytał.
- Dobra Wróżka napisała do Wiedźmy, która rzuciła czar na mojego tatę. Ona odesłała odpowiedź, że spełniło się proroctwo. Nie powiem Ci jak brzmiało, bo go nie pamiętam ale chodziło w nim o to, że po tym jak rodzicie zakochali się w sobie magiczna róża uschła, tata nie chciał jej wyrzucać bo uznał, że będzie dóbr pamiątką i, że jak zwatpi w siebie to po prostu spojrzy na nią. Gdy urodził się Ben ona ponownie zakwitła, każdy myślał, że to dlatego, że był owocem ich miłości. Ja urodziłam się wcześniakiem, lekarze nie dawali mi szans na przeżycie. Rodzice byli rozpaczeni, pewnego wieczora tate coś zaciągnęło do róży, tata wspomniał, że rozpłakał się i błagał ją by coś zrobiła. A ona uschła, chwilę po tym lekarz zadzwonił do niego. Przeżyłam i byłam zdrowa. Róża oddała mi swoją moc. - zakończyłam swój monolog.
- Dlaczego wcześniej się nie objawiało? Moc się nie objawiała. - zapytał patrząc na mnie.
- Mama poprosiła Dobrą Wróżkę by zabrała mi większość mocy bym nie była jakaś zapatrzona w siebie, wiesz o co chodzi. - odpowiedziałam.- Wiem, ale nie wyrosłaś na taką, jesteś śliczna, mądra i piękna. - powiedział. Uśmiechnęłam się po czym pocałowałam go, nasze pocałunki stawały się coraz bardziej nachalne, w pewnym momencie nasze koszulki wylądowały na podłodze a następnie oboje położyliśmy się pod kołdrą.
*
Biegłam szkolnym korytarzem, mając nadzieję, że Mędrek wpuści mnie do sali.
- Jestem, przepraszam za spóźnienie! - powiedziałam wchodząc do sali.
- Prawie na koniec lekcji! - odpowiedział nauczyciel. - Gdzie ty byłaś?
- Zaspałam, tak wiem znowu ale ta cała sprawa z koronacją Bena i z tym napadem i ciągle chodzimy po lekarzach i...
- I ciągle jesteś zdenerwowana, tak wiem, siadaj i bądź już cicho. Jeszcze jeden raz i odwiedzisz Dobrą Wróżkę. - wtrącił się po czym wskazał na moje miejsce. Acha, ponoć jesteś jednym z tych miłych krasnali.Usiadłam obok Arii, po czym dołączyłam się do lekcji, po jej zakończeniu wyszłam z sali razem z Aria i Hanną.
- Rok szkolny nie zaczął się jeszcze dobrze a tobie już grożą dyrektorką. - zaśmiała się Hanna zakładając torebkę na ramię.
- Jesteś szybsza ode mnie. - odpowiedział Jonathan, starszy brat Arii, kiedy przechodziliśmy obok sali w której miał lekcje.
- Jest po prostu lepsza. - wtrąciła się Aria. - Nienawidzę go, na bestie! - dodała gdy usiadła już przy stoliku. Zaśmiałam się.
- Hanna, ty coś z Jonathanem? Tak? - spytałam poruszając brawiami. Dziewczyna się uśmiechnęła i spuściła wzrok, spojrzałam na Arie, która patrzyła na dziewczynę z zmarszczonymi brwiami.- Podoba mi się. - przyznała.
- No nie. - jęknęła Aria. Spojrzałyśmy się na nią ze zdziwionym wzrokiem. - Nie mów, że będziecie razem! Mam dość was osobno a co dopiero razem! - marudziła jak małe dziecko. Chciało mi się śmiać ale wiem, że Hannie zrobiło się smutno, dziewczyna wstała od stolika i szybko od nas odeszła.- Hanna! To tylko żarty! - krzyknęłam za nią. Obserwowałam jej ruchy aż w końcu zatrzymała się patrząc w jednym kierunku, kilka osób także tam patrzyło. Zmarszczyłam brwi, co się dzieje? Razem z Arią wstałyśmy od stolika i ruszyłyśmy w stronę zbiorowiska, gdy podeszłam bliżej zauważyłam smutnego Ben, który szybko wycofał się i zaczął odchodzić z miejsca.
Moje oczy rozszerzyły się do rozmiaru monety gdy dojrzałam całujących się Jonathana i Audrey, byli w sali apelowej, w której zamiast ściany jest szyba, większość okien była zasłonięta tylko to jedno okno zostało pominięte. Od razu podeszłam do szyby i kilka razy zapukałam w nią, byłam zła.- Nie macie co robić?! Idźcie jeść bo przerwa mija! - krzyknęłam w stronę tłumu. Uczniowie zaczeli się rozchodzić a na korytarzu ponownie słychać było szepty i rozmowy.
- Gdzie Hanna? - spytałam Jane, która stała wyraźnie czekając na mnie.
- Pobiegła gdzieś za Arią, idź tam, czuje, że coś się wydarzy. - powiedziała szybko i bardzo cicho, wskazywała palcem prawą stronę korytarza.- Weź proszę moje rzeczy, dziewczyn też. - powiedziałam idąc szybkim krokiem w kierunku wskazanym przez córkę Dobrej Wróżki.
Kłótnia. W pomieszczeniu była kłótnia, słyszałam stłumiony przez zamknięte drzwi męski głos i żeński krzyk. Weszłam do pomieszczenia i prawie dostałam zawału, Audrey siedziała wystraszona patrząc w stronę trzymającego się za nos syna Gburka. Hanna zatykała dłonią otwartą buzię a Aria trzymała się za nadgarstek.
- Aria? No co ty narobiłaś...
CZYTASZ
𝔇𝔢𝔰𝔠𝔢𝔫𝔡𝔞𝔫𝔱𝔰. sɪᴏsᴛʀᴀ ᴋʀóʟᴀ ¬ ᴄ.ᴅᴠ
FanficProklamacja Księcia Bena rozniosła się po królestwie, nie wielka liczba osób popiera zdanie przyszłego Króla. Przyjazd dzieci Potępionych kompletnie zmienia życie młodego władcy, jego młodszej siostry oraz wszystkich mieszkańców Auradonu. Dziękuje z...