Po krótkiej rozgrzewce trener objaśnił nam co dziś będziemy robić. Związku z tym, że niedługo jest mecz, chłopcy trenują na boisku więc my musimy iść na polane, tak jak każdy na lekcji wychowania fizycznego. Każdy w Auradonie nazywa polaną stare boisko, które tak naprawdę jest zwykłą trawą a wokoło niej jest drut, który ma imitować barierki. Obok polany, są ruiny starej szkoły dla chłopców a po zajęciu tronu przez mojego ojca, także dla dziewcząt. Gdy po narodzinach Bena, nasz tata stworzył Stany Zjednoczone Auradonu każdy przeniósł dzieci do nowego liceum. Po mieście szybko rozeszły się plotki, że w starym budynku straszy, a gdy ktoś niby zobaczył tam ducha moja mama wydała rozkaz by zburzyć budynek. Teraz w tych ruinach często bawią się dzieciaki a boisko stoi puste.
- Dobra dziewczynki! Dziś pracujemy w parach, trochę się porozciągamy i jak zdążymy pokopiecie piłkę a teraz ruchy! Jeszcze dwa kółeczka! - wrzasnął mężczyzna po czym dmuchnął w swój gwizdek. Wraz z dziewczynami jęknęłysmy głośno po czym ruszyłyśmy przed siebie później były jakieś krótkie ćwiczenia a na końcu rozegrałyśmy mały mecz.
Całe zdyszane, spocone i brudne od trawy ruszyłyśmy w stronę szkoły. Marzyłam jedynie o ciepłym prysznicu jednak musiałam na niego chwilę poczekac. W jednej chwili usłyszałam głośny huk i pisk, moje koleżanki zaczęły uciekać a ja stałam między drzewami szukając źródła tego hałasu. Nigdzie nie widziałam Arii, trener wrzeszczał coś do kogoś za mną, powoli odwróciłam się a gdy niecałe trzy metry dalej dostrzegałem ciało mojej ledwo przytomnej przyjaciółki od razu ruszyłam w jej stronę. Wszędzie panował haos, dym i ogień, gdzieś daleko słyszałam piski dziewcząt i wrzaski trenera. Aria próbowała wstać, uklęknęłam obok niej biorąc jej głowę na kolana.
- Alana! - usłyszałam przede mną a moje oczy od razu dostrzegły twarz trenera, tak samo jak ja klękał obok dziewczyny jednak zamiast jej pomagac patrzył przerażonym wzrokiem na mnie. - Słuchasz mnie? - spytał ponownie na co kiwnełam głową.
- Musimy stąd iść, ktoś tu nadal jest, idź przede mną, powoli i próbuj zakryć sobie usta i jak idź jak najbardziej schylona. Ja wezmę Arię. - powiedział po czym szybko złapał blondynkę w stylu panny młodej i kiwnął głową bym już wstała. Podwinęłam bluzkę zakrywając usta i nos, szlam przed siebie rozglądając się wokół, co chwilę odwracałam się patrząc na moich towarzyszy. W pewnej chwili przede mną ktoś się pojawił. Tak z nikąd, tak nagle. Nie widziałam jego twarzy, wyglądał jakby jej nie miał albo była tak ciemna, że zlewała się z jego czarnym kapturem. Jestem bardziej niż pewna, że był to mężczyzna, jego figura to potwierdzała. Byłam przerażona, patrzyłam się na niego jak zaipnotyzowana, bardzo się go bałam a gdy nagle podniósł dłoń i zamachnął się po moim ciele przeszedł dreszcze. Z jego palców wyleciał błękitny promień a dreszcz ponownie przeszedł moje ciało aż po dłonie, czułam jak czubki moich palców eksplodują ale było to przyjemne uczucie, różowoczerwony promień wyleciał z moich opuszków odrzucając mężczyznę kilka metrów dalej. Cała energia wyleciała z mojego ciała a ja czułam się jakby moje ciało wpadło w jakąś przepaść.Pov. Carlos
Myślałem, że następny trening spędzę cały poobijany siedząc na ławce jednak gdy po pierwszym gwizdku nie jaki Oliver podczas zderzenia z kolegą zrobił sobie coś z nogą, trener postanowił, chociaż niechętnie, wystawić na boisko mnie. A ja wcale tego nie chciałem i sam przez chwilę myślałem by nie złamać sobie nogi. Biegaliśmy, rzucaliśmy, słuchaliśmy wskazuwek trenera aż nagle przerwał nam głodny huk, wybuch spowodował panikę na boisku a widok przerażonych, wybiegających dziewczyn z lasu spowodował, że moje kolana się ugieły. Już się zaczęło? Mal zdobyła różdżkę? Potępieni przejmą władzę?- Ben zaczekaj! - krzyknął trener widząc jak przyszły król ruszył w stronę zamku. Spojrzałem na Jay'a, który od razu kiwnął głową, pokazując by ruszyć na Ben'em. Tak też uczyniliśmy, ruszyłem biegiem za księciem nie zwracając uwagi na krzyki i rozkazy trenera i kolegów z drużyny. Syreny alarmowe rozbrzmiały w całym królestwie Król i Królowa stali już na dziedzińcu a obok nich Dobra Wróżka, która krzyczała coś do kilku biegnących w jej strone strażników.
- Co się stało? - spytał Ben gdy stanął obok swojej rodzicielki. Kobieta spojrzała na niego przestraszona po czym przeniósła wzrok na nas i miałem wrażenie, że odetchnęła z ulgą.
- Gdzie twoja siostra? - spytała od razu. - Nie wybiegła z innymi? - pytała a jej głos załamał się.
- N-nie, nie wiem, pewnie została tam. - odpowiedział cały blady. Król patrzył na syna z wyrzutem a ja wiedziałem, że nie jest zły za Bena, tylko na siebie. Król Bestia był zły bo nie upilnował swoich dzieci, swojej rodziny, nie mógł zapewnić jej bezpieczeństwa.
- Arii też nie ma. - odezwał się Jay ale nie było czasu nawet mu odpowiadać, na dziedzińcu pojawili się strażnicy, Dobra Wróżka krzyczała ustawiając ich do porządku a ja czułem się taki mały, czułem, że wszystko legnie w gruzach, że wszystko się skończyło. Może nie powinienem tak myśleć, bo przyjechaliśmy tu po różdżkę, ale ja wcale nie chciałem wracać do tamtego świata.
CZYTASZ
𝔇𝔢𝔰𝔠𝔢𝔫𝔡𝔞𝔫𝔱𝔰. sɪᴏsᴛʀᴀ ᴋʀóʟᴀ ¬ ᴄ.ᴅᴠ
Fiksi PenggemarProklamacja Księcia Bena rozniosła się po królestwie, nie wielka liczba osób popiera zdanie przyszłego Króla. Przyjazd dzieci Potępionych kompletnie zmienia życie młodego władcy, jego młodszej siostry oraz wszystkich mieszkańców Auradonu. Dziękuje z...