~~ ROZDZIAŁ 10 ~~

6 1 0
                                    

Po kilku minutach stania w progu zrobiło mi się zimno, ale nic nie mówiłam Mathe'owi lecz on poczuł, ciarki na moim ciele , dlatego wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu, aby położyć mnie na łóżku, gdy tylko to zrobił wrócił sie do sieni ,aby zamknąć drzwi. Gdy tylko wrócił od razu rzucił się na łóżko i zaczął mnie tulić.
- Co się stało, skarbie? -spojrzał mi prosto w oczy , w których nadal było widać łzy.
Spuściłam głowę na dół nie byłam pewna czy on mnie zrozumie sam mówił , że denerwuje go to jak tylko o tym zacznę .
- Hmmm...?
- O nic spokojnie.- uśmiechnęłam się ,ale nawet sama sobie nje wierzyłam eh...
- Spójrz mi w oczy i powiedz to jeszcze raz.
Szatyn podniósł mój podbródek tak do góry, że byłam skazana patrzeć na jego cudowne niebieskie oczy, ale nawet w tym momencie mi nic nie pomogły tylko wręcz przeciwnie po po ich policzkach kolejny raz już dzisiaj spływały krople wody.
-Przepraszam nie mg....
- Nie płacz kochanie. Mi możesz wszystko powiedzieć uwierz mi.
-Wierzę, ale....
- Żadne ale tylko powiec mi o co chodzi.
- Bedziesz zły. -spojrzałam w dół nie była na tyle silna,aby dalej kłamać. Przez te nie wysłane noce ,przez wszystkie te koszmary nie mogłam spać przestawałam jeść można powiedzieć, ze zaczęłam umierać nawet w środku chociaż tam tak już dawno nie żyje. Teraz zostaje mi pytanie powiedzieć mu  czy nie ?
- Skarbie?
- Tak?
- O co chodzi? Dlaczego płaczesz? Dlaczego miał bym być zły?
-Pamiętasz ostania rozmowę ?
- Co konkretnie ?
- To kiedy nazwałam się...- zamilkłam.
- Jak?  Powiec mi.
- Samobójca....
- Znów zaczynasz?
No tak a jak inaczej mógł zareagować jeśli go to denerwuje. Każdego wkurza jeśli powiem Ci mi jest to od razu leci "Głupia jesteś?! Pogieło Cię?!" a ja chciałbym wtedy usłyszeć "Opowiec mi o tym co się dzieje." albo "Wszystko będzie dobrze " . Chociaż już sama w to nie wierzę ,ale lepiej jest to usłyszeć niż pretensje kiedy potrzebujesz wsparcia. W tamtym momencie chciałam wziąść zyletke i skończyć miałam dosyć każdemu przeszkadzałam.
- Nie nie zaczynam. Chce skończyć. -uśmiechnęłam się po mimo łez spływających z moich policzków.
- Katris co to ma znaczyć?
- Nic. - czułam jak w mojej głowie co każda sekundę przybywa mi dziesięć  nowych  pomysłow jak zakończyć te moje bezsensowne życie.
- Chcesz coś do picia?
- Chcę wiedzieć dlaczego znowu to zaczynasz.
- Przyniosę Ci wodę.
Wstałam z łóżka i chciałam ruszyć w stronę kuchni gdy nagle poczułam ze coś trzyma moja rękę  automatycznie się odwróciłam. Szatyn trzymam mnie ,gdy chciałam ruszyć dalej on przyciągnął mnie do siebie tak że nasze twarze dzieliły tylko kilka cm.
- Mathew co Ty robisz?
- Trzymam Cię.
-Dlaczego?
-Bo się o Ciebie boję.
- Nie masz powodu. Przecież tu jestem nic mi się nie dzieje. - kłamałam ale nie chciałem aby tak sie o mnie martwił od  razu bym miała kontrole.
- Na pewno ?
- Tak na pewno. - pocałowałam go i ruszyła  do kuchni. Sama sobie sie zdziwiłam jak świetną muszę być aktorka ze nawet mój chłopak nie zauważył że gdyby go tu nie było już bym sie cieła...

Nadzieja umiera ostatniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz