Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadało na okno. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że nie jestem u siebie w domu. Natychmiast rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam , że po drugiej stronie pokoju śpi jakaś męska sylwetka dopiero teraz zdałam sobie sprawy co się stało. Wstałam z łóżka i skierowałam się do krzesła, na którym była moja kurtka i moje buty, gdy tylko wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w strone drzwi usłyszałam za sobą czyjść głos.
- Uciekasz już ode mnie ?
Odwróciłam się i dopiero teraz widziałam jak wygląda Mathew. Wysoki przystojny niebieskooki brunet podchodzi do mnie .
- Muszę już wracać... Dziękuje, że mnie przenocowałeś- powiedziałam nie zbyt pewnie.
Szatyn widząć, moje zakłopotanie uśmiechnął się tym swoim słodkich uśmieszkiem i rzekł:
-Nie masz za co dziękować, ale możesz mi powedzieć co się stało?
Gdy tylko usłyszałam jego pytanie wszystkie emocję z wczorajszego dnia do mnie powróciły, poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mathew widząc moje łzy przytulił mnie.
-Spokojnie...- powtarzał to i głaskał mnie po głowie.
W tamtym momencie poczułam bezpieczeństwo, którego nie czułam nawet przy Aleksie. Poczułam się tak wspaniale i wyjątkowo. Zapragnełam, aby ta chwila trwała wiecznie. Po chwili poczułam jak się unoszę, gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam, że brunet wziął mnie na ręce i posadził mnie na kolach, gdzie on sam usiadł na łóżku.
-Wygodnie Ci? - w jego głosię poczułam troskę.
-Tak bardzo.- i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
- Powiesz mi co się stało?
-Jednym słowem jestem okropna...
-Weź przestań głupoty mówić.-rzekł szatyn.
-A jak inaczej nazwać mitomankę, która chce popełnić samobójstwo od 5 lat ?
Widziałam, że moja wypowiedź go zatkała, przez krótką chwile zastanawiał się co ma powoedzieć.
-Co się stało, że nią jesteś?- w jego głosie slyszałam obawę, tylko przed czym?
-Życie...- wzdychałam, po czym po chwili dodałam- NIenawidzi mnie jak ja go...-Uśmiechnęłam się sztucznie.
Chłopak po moich słowach przytulił mnie i powiedział:
- Nie mów tak.
- A jak mam mówić, że wszystko jest okej, że jestem szcześliwa?!- w tej chwili nie wytrzymałam- rozpłakałam się.
-Opowiec mi co się stało, ale najpierw przestań płakać.
-Co tu opowiadać jestem zerem....
- A dla mnie jesteś słodka.-uśmiechnął się do mnie po czym sama się szczerze uśmiechnęłam co nie zdarza się u mnie często tylko bardzo rzadko.
- Ty jesteś słodki.-powiedziałam do szatyna.
- Dziękuje.-uśmiechnął się ,chociaż znam go chwile zakochałam się w jego uśmiechu był cudowny.
Po dwóch godzinach rozmowy czułam się wyjątkowo przy obecności Mathewa, niestety musiałam wrócić do domu. Brunet postanowił, że mnie odprowadzi, okazało się, że mieszkamy od siebie okolo 3 km. Niestety nie mieliśmy możliwośći poznać się szybciej, ponieważ przeprowadził się tutaj 4 miesiące temu. Po kilku godzinach znajomości zakochałam się w nim wiem, że to glupi nienormalne, ale w końcu czulam się jak księżniczka, która ma swojego księcia.
*3 tygodnie pózniej*
To były najlepsze kilka tygodni zostałam dziewczyną Mathewa. Strasznie się cieszyłam. NIestety szczęście wiecznie nie trwa. Mianowicie szatyn zaczął nie zwracać na mnie uwagi, czułam się jak bym była 5 kołem u wozu. To było starszne, ale kolejne jego zachowania bardziej mnie przybiły, ponieważ miałam wrażenie, że szatyn nie chce już ze mną być, czulam, że gdy widzi moją wiadomość myśłi sobie Boże to znowu ona. Strasznie się czułam, ale nie miałam komu to powiedzieć. Aleks nie odzywał się do mnie, Zenek i Bartek wyjechali na 2 mięsiące za miasto a moja najlepsza przyjaciółka no cóż pokłóciłyśmy się, więc jednym słowem zostałam sama ze swoimi myślami. Taaa szkoda tylko, że to nie były normalne myśli to znaczy, że znowu miałam myśli samobójcze, nie mogłam spać ani jeść. Moja psychika zaczynała wysiadać to mnie już kompletnie zniszczyło.....
CZYTASZ
Nadzieja umiera ostatnia
Novela JuvenilTo opowieść o dziewczynie ,która nie miało łatwo w życiu... W książce dowiemy się przez co przeszła główna bohaterka - Katris i jak to wpłynęło na jej psychikę,zachowanie oraz charakter.