~~~ROZDZIAŁ 7~~

8 1 0
                                    

Kiedy tylko się obudziłam zdałam sobie sprawy, że nie śpię pod drzewem na wzgórzu a w moim łóżku oznacza to, że Aleks wraz z chłopakami mnie znaleźli. Cholera. Sprawdzam na telefonie, która jest godzina. 6:40. Zapewne każdy jeszcze śpi, bo kto normalny wstaje w sobotę o tak wczesnej godzinie. Kiedy tylko spojrzałam w lewo na końcu mojego pokoju widzę męską sylwetkę. Aleks całą noc spędził na fotelu zapewne czekał na mnie, bo chcę porozmawiać o wczorajszej akcji. Wstaje po cichu do szafy wyjmuje potrzebne rzeczy i szybkim krokiem wychodzę z pokoju i kieruje się w stronę łazienki. Po jakiś 20 minutach wchodzę jeszcze chwile do pokoju po buty i telefon, gdy tylko przekroczyłam próg mojego pokoju zauważyłam, że Aleksa nie ma już na fotelu a siedzi na moim łóżku i czeka aż do niego podejdę. Chcę się wycofać, ale słyszę jego głos.

-Musimy porozmawiać.-powiedział poważnie, ale smutnym tonem chcąc uniknąć tej rozmowy powiedziałam:

- Nie może to poczekać aż zjemy śniadanie?

-Katris...- Aleks podchodzi do mnie łapię za ramie- Powiec mi całą prawdę.- powiedził to tak smutno i cicho, że musiałam dobrze wsłuchać się w jego słowa.

Spojrzałam na podłogę, aby uniknąć odpowiedzi i jego wzroku, ale to nic nie dało. Szatyn podniósł mój podbródek tak, że mój wzrok powędrował na jego śliczne półszklane oczy.

-Powiec mi...-powiedział pewnien obaw szatyn.

-Obiecałam sobie, że już nigdy do tego nie wrócę...-spojrzałam znowu na podłogę.

- Dobrze widzę, że mi nie ufasz... Pójdę już...- szatyn zaczął się oddalać na szczęście w ostatniech chwili zdąrzyłam go złapać za ramię.

-Zostań proszę... Powiem ci, ale proszę obiecaj mi, że nikomu nie powiesz, dobrze?- powiedziałam.

-Obiecuję.

Usiadliśmy na łóżko wiedzieliśmy, że czeka nas długa i poważna rozmowa. Bałam się okropnie się bałam jak on na to zareaguje, ale po chwili powiedziałam mu o wszystkim.(...) Znał już całą moja historię, popatrzałam na jego twarz .

-Katris.... Dlaczego szybciej mi tego nie powiedziałaś? Dlaczego sama się z tym męczyłaś?

-Bałam się... cholernie się bałam.- łzy zaczeły spływac po moich policzkach- Gdybyś wiedział o tym na samym początku też byś był taki opiekuńczy, kochany dla mnie ?

-...-milczał przez chwilę wiedziałam, że to już koniec -Katris...ja...

- Wiem...-przerwałam mu- jestem psychopatką...- zaczęłam płakac to za duzo jak na jeden dzien miałam dosyc.

- Nie mów tak nawet.Nie jesteś nią.

-To kim jestesm ?-Płakałam coram mocniej.

Szatyn podniósł mój podbródek tak, że widziałam jego cudne niebieskie oczy, ale to już nie było to samo .

- Jesteś moją małą siostrzyczką.- w tym momencie szatyn przytulił mnie tak mocno, że poczułam się bezpieczna .

- Czy Maks....

-Nie- przerwałam mu - i nie może się dowiedzieć, proszę obiecaj mi to.

- On musi...

-NIE!

-Kstris zrozum....

- To ty zrozum NIKT inny nie może się dowiedzieć !- krzyczałam nie wiedziałam co mam robic, dlatego odepchałam od siebie szatyna i wybiegłam z domu ,słyszałam jak mnie woła, ale to mnie nie zatrzymało. Kiedy tylko przekroczyłma próg domu widzialam , że jest głęboka mgła dlatego jak najszybiej wbiegłam w nią. Wiedziałam, że tylko tak zdołam uciec od Aleksa od rozmowy . Po kilku minutach biegu zatrzymałam się nie miałam pojęcia gdzie jestem nie słyszałam już Aleksa byłam sama, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu, natychmiast się odwrociłam i cofnęłam dwa kroki.

-Nie bój się..- powiedział jakiś męski głos, nie miałam pojęcia kto to jest.

-K...i...m... jeteś ?...- powiedziałam nie pewnie nadal płacząc.

-Jestem Mathen.A ty?-zwrócił się do mnie szatyn.

Milczałam nie wiedziałam czy moge mu zaufać strasznie się bałam potrzebowałam wsparcia a nie miałam teraz nikogo.

-Jest zimno chodz do mnie do domu rozgrzejesz się i prześpisz. Jestes cała roztrzęsiona.-w tym samym czasie podszedł do mnie i wyciągnął do mnie dłoń.-To jak ?- przez mgłe widziałam jak sie uśmiechnął.

-Nie trzeba...-powiedziałam cała zmarznięta i zmęczona.

Chciałam cofnąć się od chłopaka, ale byłam już na tyle słaba i zmęczona, że upadłam na ziemie. Szatyn od razu podbiegł do mnie i wziął mnie na rećę .

-Póść mnie ....-powiedziałam cicho, gdy tylko poczułam ciepło od niego moje powieki zaczęły sie zamykać. Mathen na mój widok uśmiechnął się i widząc jak bardzo jestem zmeczona podniósł mnie i kierował się w strone jego domu.

-Zostaw mnie...

-Żebyś zamarzła albo nie wiadomo co jeszcze?Nie mam mowy. Jutro rano cię odprowadzę a teraz idziemy do mnie.-powiedział szatyn nie chciałam się z nim kłócić.

-Dobrze...-powiedziałam cicho i nie zbyt pewnie.

W tym samym momencie co powiedziałam, że się zgadzam szatyn uśmiechnął się i przytulił mnie, zrobiło mi się ciepło i w tym momecie moje powieki się zamknęły.

Nadzieja umiera ostatniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz